To już moje drugie podejście do „Eugenii Grandet” i tym razem zakończone sukcesem. Książkę przeczytałam w ramach wyzwania pod batem - edycja klasyczna.
Powieść powstała w 1833 roku i jak pisze o niej Boy-Żeleński jest uznawana za „dojrzałe i zrównoważone dzieło (…) w którym Balzac wchodzi w pełnię swej twórczości. Wyzwala się z rozczochranego romantyzmu (…) i coraz bliższy jest odczytaniu w sobie swej prawdziwej myśli twórczej, która niebawem buchnie w nim, świadoma olbrzymiego dzieła „Komedii ludzkiej”.
Sam autor uważa tę książkę za jeden z najbardziej skończonych utworów i w liście do Ewy Hańskiej tak pisze: „niepodobna jest do żadnej z rzeczy, które stworzyłem dotąd. Począć „Eugenię Grandet”- bez próżności, to jest dowód talentu”
O czym jest „Eugenia Grandet”? To teoretycznie powieść o miłości, a praktycznie o ludzkich podłościach. Balzac ukazuje nam jak wielka potrafi być ludzka pazerność i podwójne standardy w obliczu tzw. małżeństw z rozsądku. To doskonała satyra na małomiasteczkową burżuazję, ludzi śpiących na pieniądzach, a szczęście drugich mających za nic. To powieść o tym, jak mając tak wiele, nie mamy tak naprawdę nic.
Jest to opowieść o miłości, jak najbardziej, ale o miłości do pieniądza. Miłości wręcz bezgranicznej, niezaspokojonej i ślepej. Miłości, która niszczy ludzi, narusza ich spokój i czyni po trochu szaleńcami. Bo to jest miłość złudna i krótkotrwała, która zostaje przeciwstawiona miłości czystej, miłosiernej i wspaniałomyślnej. W dziewiętnastowiecznej Francji liczy się bowiem to, co mamy, lub możemy mieć oraz jaką pozycję społeczną zajmujemy, lub uda się nam zająć. Nie liczą się porywy serca czy szczere uczucia, ważne jest posiadanie tu i teraz. Za cenę bycia kimś jesteśmy w stanie wyzbyć się własnych wartości i przymknąć oko na ludzki los. Tu jednostka wrażliwa, emocjonalna, uczuciowa nie ma racji bytu, bowiem jej szczęściem kupczy się jak na jarmarcznym targu.
Bohaterowie wykreowani przez Balzaca ożywają na kartach powieści. Są fantastycznie sportretowani i doskonale ukazują ludzkie przywary.
Feliks Grandet to bednarz, który na interesach dorobił się niewyobrażalnych pieniędzy i zdobył dzięki nim zaszczyty. Złoto ma dla niego wartość nadrzędną i to ono ma decydujący wpływ na jego decyzje i ono stanowi sens jego życia. Niestety jest wartością, której nie umie należycie spożytkować, a o jego skąpstwie krążą już legendy. W powieści niemal czujemy zapach śmierdzącej łojówki, którą stary Grandet wybiera zamiast normalnych świec. Jego chciwość i skąpstwo stają się niemal namacalne w takich momentach.
Karol, bratanek mera Saumur, wyrachowany i ambitny młodzieniec szybko zapomina o miłości, którą przyrzekł córce wuja i dla kolejnych zysków poślubia kobietę brzydką, lecz z tytułem hrabiowskim.
Eugenia- miłosierna i wspaniałomyślna kobieta, określana martwą od dzieciństwa, oddaje swe serce kuzynowi i otwiera się na miłość. To czyste i niewinne uczucie sprawia, że ulega przemianie. Staje się odważna i silna. Niestety happy endu tu nie będzie, bo ukochany bardzo długo nie wraca, a gdy już to robi, okazuje się, że wybrał zaszczyty, a nie ją.
Jak dla mnie książka napisana wspaniałym językiem. Chłonie się go już od pierwszych zdań, w czym zapewne pomaga doskonały przekład Boya-Żeleńskiego. Tylko czasem przydługie opisy mogą psuć nam odbiór, zmęczyć, ale język wielu zrekompensuje to z nawiązką. Nie wszystkim oczywiście, bo bywa w momentach zbyt górnolotny, a innym razem wręcz zaśniedziały.
Balzac stworzył dzieło uniwersalne i ponadczasowe, w którym pokazał, że natura ludzka jest niezmienna. W każdym wieku znajdziemy bowiem takiego Feliksa Grandet, który pieniądz kocha ponad wszystko, ale nie umie i przede wszystkim nie chce z niego należycie korzystać. Każda epoka ma swojego Karola Grandet: bawidamka, człowieka niesłownego i nieszczerego. A przede wszystkim każdy czas ma taką swoją Eugenię- pełną niewinności i naiwności kobietę, która trwa w nieodwzajemnionej miłości. Od wielu stuleci nic się w tej materii nie zmienia. Dlatego właśnie tak aktualną książką jest „Eugenia Grandet”.