„Poznaj tajemnice, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego, niedostępne zwykłym ludziom. Sylvia Browne miała odwagę przekazać Ci całą prawdę. Czy Ty masz odwagę ją poznać?” - między innymi takimi słowami opis z tyłu książki zachęca nas do przeczytania pozycji „Sekretne stowarzyszenia. Jak dziś wpływają na nasze życie”. Przed zapoznaniem się z moją recenzją proszę pomyśleć, czy naprawdę tajne stowarzyszenia pozwoliłyby, by wyciekły o nich jakieś informacje? O ich działalności i planach? A może byłyby na tyle sprytne, by podsunąć zainteresowanym (bądź szpiegującym) błędne informacje? Skąd w takim razie można wiedzieć, co jest prawdą, a co nie? Sylvia Browne postanowiła zmierzyć się z tą wielką masą pogłosek, faktów i mitów o obwianych tajemnicą organizacjach. Z jakim rezultatem? Moim zdaniem niezbyt dobrym.
Sylvia Browne jest popularną autorką bestsellerów „New York Times’a”, światowym medium i założycielką własnego kościoła. Napisała wiele książek o tematyce parapsychologicznej (m.in. „Świątynie po drugiej stronie”), więc zdawałoby się, że „Sekretne stowarzyszenia” są czymś nowym w jej twórczości. Jednak czy na pewno…?
Pierwsze, co mnie zirytowało, to fakt, iż pisarka bardzo często opiera się nie na faktach zaczerpniętych z wiarygodnych źródeł, ale na informacjach przekazanych przez Francine, jej „duchową przewodniczkę”. Jak podaje autorka, Francine to ktoś zza światów, z kim może skontaktować się tylko zapadając w trans. Dla mnie ta książka jako dokument, jako zbiór faktów, bardzo traci przez to na wartości i staje się mało wiarygodna. Francine na przykład twierdzi, iż Jezus przeżył ukrzyżowanie i zamieszkał razem z Marią Magdaleną we Francji... To jest akurat kwestia wiary – to chce, może jej uwierzyć. Jednak ja się tylko zdenerwowałam, bo czytałam tę książkę licząc na konkretne wiadomości, a nie na dziwne, a wręcz podejrzane „ciekawostki od Francine”.
Książka ta składa się z trzech części. Pierwsza z nich to „Stowarzyszenia polityczne”. Tutaj możemy przeczytać o organizacjach w większości amerykańskich, więc podejrzewam, że dla polskiego czytelnika nie będzie to nazbyt ciekawe ze względu na dużą ilość nieznanych nazwisk senatorów, kongresmenów, itp. Oczywiście są opisane obrzędy, tradycje i historie danych stowarzyszeń, aczkolwiek czym się zajmują, jaki mają cel i jak
wpływają na nasze współczesne życie (a takie informacje obiecuje nam tytuł książki) – tego autorka tak naprawdę nie wie i nieustannie powtarza, że tego możemy się tylko domyślać.
Kolejny rozdział to „Stowarzyszenia religijne”, opowiadający o grupach istniejących przeważnie w średniowieczu, ale nie tylko. Browne zawarła w tej części dużo historycznych dat i wydarzeń, jednak momentami tak zajmująco i ciekawie przedstawionych, że raz usnęłam podczas czytania. Następny minus to fakt, iż niektóre z opisanych ugrupowań nie istnieją już w dzisiejszych czasach – jest to kolejny argument na to, że treść książki nie zgadza się z tytułem.
Ostatnia część „Sekretnych stowarzyszeń” nosi nazwę „Ciemna strona tajemnicy”. Bardzo intrygujący tytuł, prawda? Też tak myślałam przed jego przeczytaniem, natomiast po zapoznaniu się z nim byłam lekko oburzona i zdegustowana. W końcu coś mnie poruszyło, coś mnie zaszokowało (tak jak obiecywał opis z tyłu książki), a mianowicie temat stowarzyszenia Iluminatów. Na szczęście akurat w tej sprawie autorka nie polegała na przekazach swojej „duchowej przewodniczki”, ale na faktach, więc chwała jej za to. Przy kolejnych rozdziałach tej części towarzyszyły mi już inne emocje. Tutaj Browne pokazała swój subiektywizm w wielu sprawach, który moim zdaniem jest niewskazany przy tworzeniu książki historycznej, dokumentalnej. Trudno mi ocenić tę część, ponieważ każdy czytelnik ma inne poglądy, inne wierzenia, więc także inaczej ustosunkuje się do tego, co napisała pani Browne. Ja czytałam te kilka ostatnich rozdziałów z dużym dystansem i lekkim zdegustowaniem, ponieważ szczerze wątpię w niektóre opisane przez nią sytuacje; myślę, iż są nielogiczne i nie zasługują na miejsce w tej książce. W innej – owszem, ale na pewno nie w tej, gdzie odbiegają tematyką.
Chciałabym tę książkę polecić osobom zainteresowanym historią, średniowieczem, prawami rządzącymi dzisiejszym światem i polityką. Niestety nie mogę. Dlaczego? Ponieważ uważam, że jest to dzieło pseudonaukowe i rozbieżne z tytułem. I myślę, że akurat w tym zgodzi się ze mną każdy czytelnik, bez względu na poglądy. Książka jest nierzetelna przez to, iż autorka często opiera się na informacjach od niejakiej Francine. A kim ona tak naprawdę jest? Tego nie wiemy. Ponadto nie wyczytamy tu wielu szokujących faktów ani nie odkryjemy prawdziwych celów poszczególnych stowarzyszeń. A więc po co ten intrygujący opis i puste obietnice…? Intrygująca jest tu tylko okładka, ale przecież nie ocenia się książki po okładce, więc radzę przygotować się na rozczarowanie i czytać tę książkę z dużym dystansem.