Autor: M.P. Kozlowsky
Tytuł: "Juniper Berry i tajemnicze drzewo"
Wydawnictwo: Esprit
Stron: 268
„Juniper była jeszcze mała, gdy jej rodzice stopniowo zaczęli się odsuwać od świata. Im bardziej byli sławni, tym bardziej samotne stawało się ich życie. Z roku na rok było coraz gorzej. W końcu jej relacja z rodzicami zaczęła przypominać rozszerzający się wszechświat; wydawało się, że dzielą ich miliony kilometrów, których nigdy nie uda im się przebyć, rosnąca nieustannie przepaść.”
Każdy z nas ma jakieś marzenia. Kariera, sława, niesłabnąca uroda, pieniądze. Albo bardziej przyziemne – wyższa ocena z jakiegoś przedmiotu, zdrowie dziecka, przyzwoita praca, upragniona książka czy też wyczekiwana randka. Ilu ludzi, tyle marzeń. Ile bylibyście w stanie poświęcić, gdyby ktoś mógł zagwarantować wam ich spełnienie? Jak wielką cenę moglibyście zapłacić, by osiągnąć to, co dotąd mieliście tylko w snach? Główna bohaterka powieści M.P. Kozlowsky’ego „Juniper Berry i tajemnicze drzewo” stanie przed takim wyborem. Tylko szybko okaże się, że – jak głosi napis z okładki książki – marzenia bywają niebezpieczne.
Juniper to rezolutna jedenastolatka, córka znanej na cały świat pary aktorów. Rodzice dziewczynki w pogoni za blaskiem fleszy zapomnieli nie tylko o niej, ale o sobie nawzajem. Goniąc za karierą zgubili część siebie. Juniper spędza dni zamknięta w okazałej willi, tęskniąc do chwil, gdy rodzice poświęcali jej swój czas, gdy dom wypełniała miłość. Błąkając się po lesie okalającym posiadłość poznaje smutnego chłopca – Gilesa. On również zaobserwował niepokojące zmiany w zachowaniu swoich rodziców – dotąd bliscy mu ludzie stali się obcy, puści, zaabsorbowani sobą. Dzieci postanawiają rozwiązać zagadkę, a trop wiedzie do starego, okazałego drzewa, którego strzeże smolisty kruk. Wkrótce okaże się, że życie rodziców obojga jest w niebezpieczeństwie, a i oni sami mogą paść łupem nieokiełznanych sił, czających się w środku. Bo spełnienie każdego marzenia ma swoją cenę…
Książka Kozlovsky’ego zaintrygowała mnie jeszcze zanim trafiła do moich rąk. Skojarzyła mi się z głośnym filmem animowanym „Koralina” (książki niestety nie czytałam) i rzeczywiście chyba coś jest w tym moim pierwszym skojarzeniu – w obu przypadkach mamy do czynienia z zagubioną dziewczynką, odnajdującą drogę do innego świata, pragnącą za wszelką cenę czuć się kochaną. Książka „Juniper Berry” mimo tych podobieństw jest jednak inna. Mamy tu dziewczynkę mogącą zapobiec katastrofie, która będzie musiała najpierw oprzeć się wielu pokusom.
Powieść skierowana przede wszystkim do młodszych czytelników – przemawia za tym niezobowiązujący, prosty język i świetne ilustracje. Bohaterką jest dziecko i to jego oczami widzimy świat – autor wiarygodnie wciela się w tę rolę. Trochę brakowało mi w tej książce pełnych, plastycznych opisów – czasem stwierdzenie, że postacie wyglądały groteskowo albo przerażająca twarz przypominała szczątki, to za mało. Autorowi nie udało się pobudzić mojej wyobraźni do działania, ale rekompensują to przepiękne grafiki autorstwa Erwina Madrida – jest on znany m.in. z grafik do Shreka 2 i Madagaskaru. Choć rysunki są czarno-białe cieszą oko i naprawdę zachwycają. Wydanie książki jest wspaniałe, a większa czcionka idealnie nadaje się do czytania dla młodszych czytelników.
„Juniper Berry” to mieszanka wybuchowa: powieści przygodowej, fantastycznej z domieszką grozy i dydaktyki. Warto czytać ją dzieciom, by zwrócić ich uwagę na poruszone w książce kwestie: problem nietolerancji, chorobliwą pogoń za sukcesem, odpowiedzialność za własne czyny, wysoką cenę, jaką trzeba zapłacić za pójście na skróty. Książka kultywuje też piękno przyjaźni, istotę rodzinnych więzi i miłości. Podczas lektury można odnaleźć w niej wiele zdań-perełek.
Pokładałam w tej książce spore nadzieje. Choć wiedziałam, że główna bohaterka jest dzieckiem, miałam w pamięci inne tytuły, gdzie wiek bohatera wcale nie sugerował przeciętnego wieku czytelnika. W przypadku „Juniper…” jednak myślę, że jestem na tę książkę już trochę za „stara”, prawdy w niej zawarte dla mnie są oczywistością. Jednak mimo wszystko spędziłam z nią miłe popołudnie i myślę, że warto bliżej zapoznać się z tą publikacją, niezależnie od wieku. A najlepiej czytać ją na głos swoim dzieciom czy wnukom. No i jest to genialny materiał na film!
Ocena: 4/6