Gdy zobaczyłam książkę większą od cegły (ponad 1000 stron), nieznanego mi autora to byłam lekko przerażona, ale zaciekawił mnie tytuł. Okazało się, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Nie jest to jednak książka z gatunku fantastyki naukowej pomimo nominowania do Nagrody Hugo i otrzymania Nagrody Locusa. Może to był jedyny sposób uhonorowania tej niezwykłej książki, która wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Ja zakwalifikowałabym ją do fikcji historycznej, gdzie w oparciu o prawdziwe tło historyczne i historyczne postacie buduje autor fikcyjne wydarzenia i wprowadza fikcyjnych bohaterów. Powieść czyta się jak najlepszy thriller z niesamowitymi przygodami bohaterów. Trudno się dziwić skoro akcja powieści toczy się wokół szyfrowania, deszyfrowania i tajemnic z tym związanych.
Akcja tej powieści rozgrywa się w dwóch przedziałach czasowych i watki obu tych okresów czasowych przeplatają się. Pierwszy dotyczy pracy brytyjskich kryptologów w czasie II wojny światowej. Poznajemy ich pracę, a także siedzibę w Bletchley Park zwaną też Station X. Głównym bohaterem jest Lawrence Pritchard Waterhouse, genialny matematyk i kryptoanalityk, przyjaciel i współpracownika Alana Turinga. Ciekawe były losy tego dość dziwnego człowieka, zanim trafił do Station X. Zajął się wprowadzaniem Niemców i Nipończyków, czyli Japończyków w błąd, aby nie odkryli, że ich szyfrogramy są odczytywane. Powołano specjalną Jednostkę 2072, której członkiem był doświadczony w bojach, sierżant Marine’s Bobby Shaftoe i to jego jednostka miała wprowadzać dezinformację w szeregach wroga, realizując plany Waterhouse’a. To z jego jednostką przemierzamy kraje i morza europejskie, a także Filipiny i inne wyspy na Pacyfiku uczestnicząc w nieprawdopodobnych akcjach. W niektórych z nich uczestniczy Waterhouse i razem odkrywają pewną tajemnicę. Poznajemy także Japończyka Goto Dengo, japońskiego oficera, który też odkrywa ciekawe rzeczy. Drugi przedział czasowy dotyczy lat dziewięćdziesiątych XX wieku i bohaterami są potomkowie bohaterów z czasów wojny. „Randy” Lawrence’a Waterhouse jest wnukiem Lawrence i razem z przyjacielem Avim zakładają kolejną firmę informatyczną i pragną się dorobić majątku, jak sami go określają „fuck you money”. Swoją działalność przenoszą do dziwnego państewka w Archipelagu Filipińskim. Tam też spotykają innych potomków bohaterów czasów wojny. Czy odkryją, na jakie tajemnice natrafili ich przodkowie? Gdzie ich to zaprowadzi?
Powieść jest zbudowana jakby z poszczególnych scen, oddzielonych od siebie, dzięki temu poznajemy bohaterów w działaniu, niepotrzebne są rozbudowane opisy. Wątki teraźniejsze i przeszłe występują naprzemiennie, jednak tworzą spójną całość. Dzięki takiemu podziałowi autor utrzymuje równowagę pomiędzy scenami dotyczącego kryptografii i sieci komputerowych z przygodowymi i humorystycznymi. Autor wprowadza nas w świat kryptografii, ale nie wymaga to specjalnej wiedzy. Fantastycznie tłumaczy szyfr Enigmy, używając do tego roweru z uszkodzonym jednym ogniwem łańcucha i wygiętą szprychą w tylnym kole. Na końcu dodaje rozdział, gdzie sami możemy się sprawdzić w szyfrowaniu. W każdym z tych wątków zachwycił mnie sposób narracji często ironiczny i z przymrużeniem oka, a przede wszystkim poczucie humoru autora. Zaśmiewałam się czytając przygody Lawrenca na teście określającym zdolności kandydatów na różne stanowiska w Armii USA, sposób podziału majątku w rodzinie Waterhouse’a, czy model matematyczny zużycia kalorii przez bohaterów gier RPG.
Fantastyczna książka, przy której świetnie się bawiłam, ale też dowiedziałam się interesujących rzeczy na temat kryptografii. Autor okazał się moim prywatnym tegorocznym odkryciem i już następna jego książka czeka na mojej półce.