Jak by to było, gdyby pewnego dnia nasze umiejętności po prostu zniknęły? Nasz fach w ręku zostaje pogrzebany i musimy sobie radzić okrężną drogą, aby wszystko naprawić. Czy poddamy się tej nieznanej sile czy też spróbujemy walczyć o to, co należy do nas?
Bo oni odpowiedzieli na to pytanie: tak, będziemy walczyć.
W Bezkresji znika ludzka magia, przez co wybucha zamieszanie. Na początku nikt nie wie, co się stało, lecz po pewnej naradzie jest już pewne: w tym wszystkim maczała swoje palce (a raczej łapki) nienawidząca człowieczy świat istota, która wcześniej odegrała potworną scenę z porwaniem niewinnych adeptów. Chowańce ponownie muszą stawić czoła niebezpieczeństwom, aby przywrócić magię w królestwie oraz zapobiec nikczemnym planom złodziejowi zamierzającemu stworzyć swoją armię umarłych. Mają na to niewiele czasu, gdyż wyznaczono im na to parę dni, zanim księżyc nie nabierze swoich pełnych kształtów.
Aldwyn, Skylar oraz Gilbert zaczynają poszukiwanie starożytnej korony śnieżnej pantery pomagającej odwrócić klątwę. By wypełnić swoją misję podążają ścieżką, jaką wyznaczył im kiedyś ojciec kocura, który także pragnął ją odnaleźć.
Magiczny szlak prowadzi chowańce na Drugą Stronę, gdzie stykają się one z nowymi wrogami i niebezpieczeństwami. To także moment, kiedy Aldwyn może lepiej poznać tajemnice z przeszłości swej rodziny. Tylko czy prawda będzie mu się podobała?
Czy chowańce dotrą do korony śnieżnej pantery cali i zdrowi, aby móc przywrócić magię w całej Bezkresji? Jak daleko poprowadzi ich tajemna ścieżka i czy naprawdę prowadzi ona w dobre miejsce? Może ktoś po prostu bawi się z nimi w kotka i myszkę, śmiejąc się z nieporadności chowańców?
Jedno jest pewne – tajemnica będzie gonić tajemnicę, a odkrywane karty mogą mocno zaskoczyć swoim znaczeniem.
Nie tak prędko rozpoczęłam swoją przygodę z drugim tomem Chowańców, chociaż śmiało mogłam to zrobić, bo czekał on półce na swoją kolej. Zrobiłam sobie krótką przerwę po „Gwiazdach przeznaczenia”, żeby móc na spokojnie ułożyć sobie w głowie wszystko, co do tej pory przeczytałam, jednak i tak – w końcu – zwyciężyła moja ciekawość i otworzyłam „Tajemnice korony” na pierwszym rozdziale i zaczęłam czytać. Tylko czy kolejna część była lepsza od poprzedniej? A może poznanie tajemnic korony nie było warte kontynuacji?
„Zapamiętaj moje słowa, ptaszku. Będą konsekwencje.”
„Tajemnice korony”, niczym „Gwiazdy przeznaczenia”, porywają już od pierwszej linijki początkowego akapitu. Ponownie wrzucają nas w wyimaginowany świat Bezkresji, któremu ponownie grozi ogromne niebezpieczeństwo. Z powodu misji nasi zwierzęcy przyjaciele muszą opuścić znane przez wszystkich krajobrazy i wyruszyć w nieznane, co pozwoliło autorom jeszcze bardziej zaszaleć. Brykające niczym źrebięta na polanie tajemnice zmuszają czytelnika do wspólnych przemyśleń, co pomaga zostać jednym z bohaterów powieści. Dodatkowo włos jeży się na głowie w mroczniejszych chwilach, których jest tutaj więcej, niż w poprzednim tomie. Jest także mniej wątków, które można przewidzieć, co jeszcze bardziej zachęciło mnie do kontynuacji lektury. Świadczy o tym fakt, że jak zaczęłam czytać, tak zamknęłam ją dopiero po przyswojeniu, że ta kropka kończy tom drugi. I powiedzcie teraz, że taka wredna osoba, jak ja nie może się świetnie bawić przy książce dla dzieci!
No i przejdźmy do gwiazd tej recenzji. Co mogę Wam o nich powiedzieć?
Kocur w końcu odkrywa, kim tak naprawdę jest, jednak żeby zgłębić tę wiedzę udaje się do miejsca, które niegdyś miało być jego prawdziwym domem. To tam poznaje swego wuja i to właśnie on dzieli się ze swoim bratankiem swymi wspomnieniami na temat rodziców Aldwyna. Sierściuch niezbyt dobrze przyjął informację o nich, jednak udaje, że wszystko gra. Strasznie mu współczułam jego przeszłości, która nie miała pozytywnych barw. Tak samo było ze Skylar, którą w tym tomie nieco polubiłam. To właśnie w „Tajemnicach korony” poznajemy jej drobny sekret zmieniający myślenie o modrosójce. Nie chcę tutaj za wiele pisać, bo to jest kontynuacja i większość okrawa się już o spojler, czego chcę uniknąć. Jedno jest pewne – w tym tomie poznajemy głównych bohaterów od nowa, co może być powiązane z możliwością ukończenia misji. Czy podołają? Odpowiedź znajdziecie w książce.
Żeby narobić Wam smaczku, to wspomnę nieco o czarnych charakterach tej części, jednak nie zdradzę ich danych, abyście mieli swoją tajemnicę do rozszyfrowania. Będą oni przenikać przez karty i szkodzić chowańcom z różnym skutkiem. Zdarzy się nawet tak, że będziecie oceniać po pozorach i odkryjecie, iż: jasność nie zawsze oznacza dobro, a ciemność nie zawsze oznacza zło*. Sama dałam się na to złapać, więc uważajcie!
Styl pisania autorów pozostaje bez zmian, jednak zmienia się sposób kreowania postaci. Panowie zadbali o to, aby wyszlifować obecnych już bohaterów, jak i też zadbać o tych, co dopiero się urodzili pośród rozdziałów. Jeżeli ktoś nie pamięta, co mówiłam o kunszcie pisarskim tego duetu, to przypomnę, że posługują się oni prostym i zrozumiałym językiem, co nie utrudnia młodszym czytelnikom wgryźć się w fabułę. Zadbano także tutaj o to, aby pokazać, że nie wolno oceniać ludzi (w tym przypadku zwierząt, ale to przemilczę) po pozorach, bo one często bywają zwodnicze. Należy poznać tę osobę, aby móc wyrobić sobie opinię o niej. Ja sama dostałam nauczkę, że zbyt szybko oceniłam Skylar, czego żałuję.
Wydawnictwo utrzymało także styl wydania w tej samej wersji, co „Gwiazdy przeznaczenia”: większa czcionka, szersza przerwa między linijkami, zadbanie o zachowanie ilustracji. Jak w pierwszym tomie nie spotkałam się z literówkami, tak tutaj troszkę ich znalazłam. Jednak uważam to za sukces, bo to dopiero pierwsza książka od nich, gdzie występuje takie zjawisko, także wybaczam ten drobny występek.
Z serii „rozkminy bluszczyny”: Ktoś mi pomoże złapać Aldwyna? Cena nie gra roli! Obiecuję, że będzie możliwość pogłaskania go, ale tylko jeden, jedyny raz. Późniejsze będą uznawane za zbrodnię!
Podsumowując:
„Tajemnice korony” to kontynuacja, która może przyćmić swoim blaskiem swoją poprzedniczkę. Wszechobecna magia potężnej przyjaźni, gotowości poświęcenia się dla innych stworzeń... No chyba mi nie powiecie, że nie jesteście zainteresowani. Obiecuję wszystkim świetną zabawę oraz gwarantuję: Bezkresja wciągnie Was prędzej, niż Wy zdążycie mrugnąć.