To moje pierwsze spotkanie z noblistką Pearl Buck. Nigdy wcześniej nie czytałam żadnej jej powieści, chociaż niektóre jej dzieła zostały wydane w Polsce bardzo dawno temu. Tytuł "Spowiedź Chinki" obił mi się gdzieś o uszy, to jednak nie czytałam. Dziś "Spowiedź Chinki" została wznowiona przez wydawnictwo Muza pod tytułem "Wiatr ze wschodu, wiatr z zachodu". Musiałam się naszukać, żeby do tego dojść!
Ale do rzeczy - "Ta trzcina żyje" to powieść o rodzinie koreańskiej. A właściwie o losach Korei. Ja odnalazłam dużo wspólnego w historii Korei i Polski - przede wszystkim w walkach o niepodległość, w dążeniach do wolności, szukaniu pomocy u innych państw, dumie narodowej i wielkiej dbałości o wychowywanie najmłodszych w poczuciu tożsamości narodowej. Te cechy mamy wspólne i o tym pisze Buck pokazując to wszystko na przykładzie jednej rodziny - Kim.
Kim Il-han jest arystokratą, blisko związanym z dworem królewskim. Doradza królowej. W czasie przewrotu pałacowego ratuje jej życie. Jednocześnie jest troskliwym mężem i ojcem i ponad wszystko przedkłada dobro własnej rodziny. Losy jego i jego synów są niezwykłe. Ta książka skupia się przede wszystkim na polityce i działalności wywrotowej młodego pokolenia, ale wspaniale pokazuje też przemiany zachodzące w Korei - społeczne i obyczajowe.
Co mnie najbardziej zafascynowało - zderzenie dwóch światów. Il-han wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych i ogląda Amerykę - coś niesamowitego, jak ludzie z Azji postrzegali świat Zachodu. Wyobraźcie sobie taką scenę - żona Il-hana, Sunya, została zaproszona z wizytą do domu amerykańskiego ambasadora. Wiecie jak schodziła po schodach? Siedząc, bo bała się, że spadnie. W głowie mi się nie mieściłao albo inaczej - nie miałam świadomości aż do teraz, że Koreańczycy i Chińczycy w XIX wieku wszystko robili w poziomie. Ich domy nie miały pięter ani schodów. Przecież spali na matach rozłożonych bezpośrednio na podłodze, tak? Siadali na poduszkach bezpośrednio na podłodze. To dlaczego zdziwiłam się, że bali się, że spadną z krzesła albo z łóżka? Że bali się schodów i wysokości? To naturalne. Powinnam to wiedzieć, a przecież było to dla mnie odkrycie.
Niezwykłe w tej książce było jeszcze i to, jak P. Buck pokazała, że mimo tak ogromnych różnic kulturowych, uczucia i emocje tych ludzi niczym nie różnią się od naszych. To nic nowego na ziemi, a wciąż musimy sobie przypominać - wszyscy chcą kochać, chcą zakładać rodziny, mieć dzieci, dojrzewają do pewnych decyzji, dochodzą do tych samych prawd różnymi drogami. Wspaniała książka.
Zapewne niektórzy teraz się zastanawiają, dlaczego przy tylu zachwytach nie dałam najwyższej oceny ogólnej. Cóż - to powieść z początku XX wieku. Język jest nieco inny niż współczesny. Narracja też nieco odstaje od współczesnej, co biorąc pod uwagę, nie mogę przyznać, ze niektóre stwierdzenia brzmią dość naiwnie. Zdania o polityce, Bogu, państwie mogły być odkrywcze w momencie pisania, dziś już nie są. Biorąc poprawkę na to, kiedy to dzieło powstało - dałam 5.
Kolejna rzecz umniejszająca ocenę - pełno literówek i błędów składniowych. Myślę, że wydając powieść noblistki wydawnictwo powinno bardziej się postarać. Ale to tak na marginesie.