"To nie czas leczy rany, tylko ludzie, którzy wciąż pozostają obecni w naszym życiu i pomagają przetrwać trudne chwile..."
Książkami Aleksandry Rak chyba nigdy nie przestanę się zachwycać. Czytanie ich nie tylko sprawia mi ogromną przyjemność, ale też pozwala przenieść się w magiczne miejsca, w których problemy życia doczesnego, przestają mieć po prostu znaczenie. Historie autorki są tak rzeczywiste, zawierające w sobie tak dobrych ludzi, że zawsze po ich przeczytaniu czuje w sobie smutek... Jakąś taką wewnętrzną tęsknotę, że w prawdziwym życiu bardzo rzadko idzie spotkać właśnie tak życzliwych i prawdziwych ludzi. To jest po prostu przykre... dlatego z każdą nowo napisaną przez Olę książką, moje serce bije trzy razy szybciej z ekscytacji, bo po raz kolejny będę miała możliwość zatracenia się w fenomenalnej historii! Seria "Szept Anioła" na długo jeszcze pozostanie w mojej pamięci i serduszku, bowiem nieraz podniosła mnie ona na duchu i pozwoliła zapomnieć o otaczających mnie problemach.
"Ktoś mądry powiedział mi, że problemy to tylko mały sztorm w życiu. (...) Ale nawet jeśli nadzieja jest tylko ledwo tlącym się płomykiem, to wciąż warto wierzyć, że jeszcze rozbłyśnie całą mocą w tych ciemnościach."
"Spadkobierca" to już NIESTETY ostatni tom serii, którą ogromnie polubiłam. Będzie mi brakowało samych Płotek, ale też Oliwii, Daniela, Dawida, Tymona i całej reszty tych wspaniałych bohaterów. A najbardziej to chyba Eleonory, która kojarzyła mi się z bezpiecznymi ramionami babci i Bogusi, której zapach wypieków czułam nawet ja, podczas czytania. Czy to nie zabawne, że tak drobne szczegóły, zapadają nam w pamięć najczęściej? Byłabym zapomniała o Hubercie, który swoim wielkim sercem i dobrym słowem, nieraz mnie rozczulał i wywoływał uśmiech na twarzy. Polubiłam nawet Sonię, której z początku nie mogłam znieść, ale po czasie byłam w stanie zrozumieć jej zachowanie i postępowanie.
W trzecim tomie przychodzi pora na rozwiązanie tematu latarni. Miejsca, dzięki któremu wielu ludzi odnalazło swoją drogę życiową.... miejsca, w którym latarnik był niczym anioł stróż każdego człowieka... miejsca, które było aż nad to magiczne aby było prawdziwe. Mieszkańcy Płotek zaciekle walczą o to, aby nie powstało tam fokarium, a z pomocą wójtowi przychodzi tajemnicza Kinga, która oferuje pomoc od swojego pracodawcy. Oliwia tęskni za Danielem, pisze do niego listy, oczekując jednocześnie powrotu Eleonory do domu. Gdy ta wraca, zamiast odczuwania spokoju, do starszej kobiety przychodzą nowe problemy...a mianowicie przyjeżdża do niej syn wraz ze swoją rodziną. Tajemnice powoli wychodzą na światło dziennie, a Oliwia w końcu będzie mogła połączyć fakty i dowiedzieć się wszystkiego co tak bardzo ją nurtowało od śmierci swojej matki - w końcu po to zjawiła się w Płotkach. Dawid wyjedzie na studia, przez co Bogusia i Tymon będą musieli nauczyć się żyć w ciszy domowej, a nie będzie to prosta sprawa. No i mamy jeszcze Sonie, która z pomocą Huberta, stanie w końcu na własnych nogach, rozpocznie pracę, jednocześnie opiekując się swoją matką, która z każdym dniem będzie popadać w coraz większą depresję. Wisienką na torcie będą odwiedziny gości, których Bruno w życiu by się nie spodziewał... także jak sami widzicie, będzie się działo 😉
"Dziś trudno o bezinteresownosć... Ludzie boja się prosić i pomoc i boją się ją przyjmować. Każdy prędzej czy później znajduje swojego anioła, trzeba tylko otworzyć oczy i serce na innych..."
"Spadkobierca" to historia, która urzekła mnie swoją fabułą. Nieraz doprowadziła do łez, jednocześnie pokazując, że pomimo wszystkich złych rzeczy, istnieją na tym świecie ludzie, których dobre serce i bezinteresowna pomoc, to największy skarb jaki może nam się przydarzyć. I choć w doczesnym życiu mało jest takich ludzi, to jednak gdzieś tam istnieją. A gdy już takową osobę spotkamy, to zdecydowanie warto taką znajomość mieć i pielęgnować. Ja sama chciałabym poznać kogoś takiego jak Hubert czy Eleonora, polubiłam ich tak przeogromnie, że naprawdę ciężko było mi pożegnać się z tą historią. Autorka pisze tak przyjemnie, że nie sposób się nie rozmarzyć i poczuć tego ciepła, które dosłownie bije od tej powieści. Ma się dosłownie ochotę przytulać tę książkę! Powieści Oli są chyba jedynymi książkami, w których zaznaczam cytaty i zdania (dialogi), które ogromnie mi się podobają. A wierzcie mi, jak w innej książce zaznaczę choć dwa, to jest szaleństwo. Seria "Szept Anioła" jest dosłownie kolorowa od znaczników! Przepiękne cytaty, dosłownie spotyka się na każdej stronie i aż żal nie zwrócić na nie uwagi i nie zaznaczyć ich. Są one tak prawdziwe, a jednocześnie takie mądre i przyjemne, że nawet moje skamieniałe serce, robi się miękkie 😅
Obyczajówki to nie jest mój konik, ale gdyby wszystkie były takie jak książki Aleksandry Rak, to z pewnością stałyby się moim ulubionym gatunkiem literackim. Także książki tej autorki biorę już teraz w ciemno, bo wiem - ja jestem dosłownie tego pewna - że każda jej kolejna książka wywoła we mnie tak wiele emocji, że chociaż nieraz rozbije mnie emocjonalnie, to będzie jednocześnie ogromnym powiewem świeżego powietrza w moim życiu. Czy to znaczy, że Aleksandra Rak jest jednym z aniołów, które przynoszą ukojenie w życiu i pomagają oswoić trudną codzienność? Dla mnie z pewnością jej twórczość to miód na moje serce i mam nadzieje, że tych książek i historii będzie jeszcze tak dużo, że do końca swoich dni, będę mogła się w nich zatracać!
"Nie składa się obietnic, których nie możemy dotrzymać, zapamiętaj to. Zapamiętaj, że ludzie zawsze mają dwie twarze i że czasu nie da się cofnąć. Błędy można naprawić, ale stłuczonego w drobny mak szkła nigdy nie posklejasz. Naucz się wybaczać, (...), i nie zapominaj, że być może staniesz się najjaśniejszą latarnią w czyimś życiowym sztormie."