Twórczość Piotra Kościelnego od jakiegoś już czasu mnie przyciąga i regularnie dorzucam na swoją półkę na Legimi kolejne jego książki. W końcu przyszła pora na to, bym zapoznała się z jego piórem bliżej, a los chciał, by mój wybór padł na Szymka. Książka, która w mojej głowie miała być typowym kryminałem, być może z elementem powieści obyczajowej. Jak jednak wyszło w rzeczywistości? O tym w tej recenzji.
Luty 1994 roku, Wrocław. Piętnastoletni Szymon popełnia samobójstwo, rzucając się pod jadący pociąg. Sprawa szybko zostaje umorzona, a wszystkie poszlaki wskazują na wyłącznie samobójczą śmierć, bez uczestnictwa osób trzecich. Kilka dni później jednak starszy brat nastolatka, Tomasz skacze z dachu wieżowca. Wtedy prokuratura nie ma wątpliwości i wszczyna śledztwo. Dlaczego bracia zdecydowali się na tak radykalny krok? Co takiego wydarzyło się w ich życiu, że postanowili je zakończyć. Śledztwo przynosi coraz to nowe wskazówki, a sprawą postanawia zająć się Piotr Żmigrodzki, który sam zmaga się z licznymi problemami. Czy uda się rozwiązać zagadkę tych samobójczych śmierci?
Zaczynając lekturę tej powieści, naprawdę nastawiłam się na kryminał lub też thriller, w którym śledztwo okaże się na tyle wciągające, że nie będę umiała przestać myśleć o tej historii chociaż na chwilę. Szybko jednak okazało się, że autor poszedł tutaj w odrobinę inną stronę, jednak... w ostateczności nie uważam tego za coś złego czy słabego. Po dłuższym namyśle stwierdzam wręcz, że wyszło to tylko na dobre tej książce.
Tytułowy Szymek to chłopak, który przeszedł w swoim młodym życiu zdecydowanie za dużo i z każdym kolejnym rozdziałem czułam coraz więcej bólu. W pewien sposób polubiłam tego bohatera i uważam jego kreację za naprawdę udaną. Mogłabym szukać czegoś, do czego można się przyczepić, ale nie widzę w tym za bardzo sensu. Szymek jest tutaj największą ofiarą i nie zapraszam do dyskusji – jest mi absolutnie żal tego chłopaka, który miał przed sobą całe życie. Kiedy to piszę, czują pod powiekami łzy, bo ta historia w ostateczności tak mocno mnie poruszyła, że nie potrafię być względem niej obojętna.
Autor przy pomocy Szymka i jego historii przedstawia problem braku akceptacji, przyzwolenia na przemoc oraz temat poszukiwania samego siebie. Wszystko to zostało ubrane we wciągającą powieść obyczajową z rozbudowanym wątkiem kryminalnym – tak bym mogła to opisać. Nie oznacza to, że sama powieść jest zła, wręcz przeciwnie. Choć oczekiwałam po niej czegoś innego, to to, co otrzymałam, mnie satysfakcjonuje. Patrząc też na to, jaka jest ta historia i co przekazuje... nie mogłabym być zła. Myślę, że jest to piekielnie ważna pozycja, która wiele rzeczy poniekąd tłumaczy i zwraca na nie naszą uwagę.
Pióro Piotra Kościelnego oceniam na ocenę bardzo dobrą, a książkę czyta się szybko i naprawdę dobrze. Podczas lektury dało się odczuć, że autor ma już rozwinięty swój warsztat pisarski i wie, w którym momencie uderzyć w czytelnika konkretnym zwrotem akcji czy informacją, by ten faktycznie to odczuł — mówię to ze swojej własnej perspektywy. Co ja mogę tu więcej napisać? No Piotr Kościelny pokazał mi, co potrafi i zdecydowanie zachęcił do poznawania swoich pozostałych powieści.
Szymek to nie jest książka, która przypadnie do gustu wszystkim. Jeśli ktoś faktycznie potrzebuje typowego kryminału, w którym wątku obyczajowego jest dość mało, to tutaj może poczuć się rozczarowany. Uważam jednak, że warto dać szansę tej historii i poznać tytułowego bohatera – bo być może takiego Szymka macie obok siebie.