„Okruchy lustra” to niezwykle inspirująca i wydaje się też, że bardzo osobista powieść Agnieszki Pyzel – aktorki i scenarzystki, która zechciała podzielić się z czytelnikami historią Michaliny – młodej dziewczyny stojącej u progu kariery aktorskiej w czasach PRL-u. Warszawa lat 80-tych XX w., nieudane przedstawienie dyplomowe, przekreślone szanse na angaż w jakimkolwiek teatrze w stolicy, poszukiwanie zatrudnienia i wreszcie szaleńcza i ryzykowna decyzja wyjazdu do prowincjonalnego miasta określonego jako G. Niespełnione uczucie do sławnego, sporo starszego pisarza Allana Wysockiego, ciągła niepewność i brak perspektyw sprawiają, że właśnie w małym zaściankowym G. Michalina zaczyna układać sobie życie, stawia pierwsze kroki na scenie u boku Macieja Frydrychowskiego – doświadczonego aktora, który staje się jej coraz bliższy. Wciąż jednak wewnętrzne rozterki i uśpione uczucie do Allana nie pozwalają dziewczynie spokojnie żyć. Bohaterka balansuje na cienkiej krawędzi podwójnego życia. Wewnętrzne rozdarcie pomiędzy szaloną i niszczącą miłością do pisarza oraz dającym pewną stabilność uczuciem do Maćka utrudnia dziewczynie dokonanie wyboru. W rezultacie los sam napisze dla Michaliny odpowiedni scenariusz…
„Okruchy lustra” to opowieść o życiu, miłości i trudnych wyborach, o rozterkach rozedrganego serca i ogromnej niepewności wobec tego, co przyniesie los. Historia opisana przez autorkę nie jest ckliwa i banalna. Bije z niej niezwykła wręcz dojrzałość i realizm, w którym bez trudu można się odnaleźć. Czasy PRL-u są oddane rzetelnie, bez fałszu i przesady. Zakulisowy teatr, hermetyczny światek ludzi kultury i prawidła nim rządzące dają szeroki obraz tamtej, wcale nie tak jeszcze odległej, ale momentami smutnej rzeczywistości.
Uczucie łączące Michalinę i Allana nosi znamiona miłości romantycznej. Jest to miłość tragiczna, trwająca na przekór wszystkiemu i pomimo wszystko, miłość silniejsza niż śmierć, od której nie można się wyzwolić. Znaczącą rolę w tej opowieści odgrywa teatr i sztuka, które są dla bohaterki wielką pasją i drugą miłością. Bez nich życie Michaliny nie miałoby sensu.
Jestem zafascynowana tą powieścią. Wsiąknęłam w nią bez reszty i dałam się zauroczyć. Ogromne wrażenie wywarła na mnie pewna wypowiedź bohaterki: „Czy kiedyś panu ktoś umierał? Ale tak naprawdę umierał ze wszystkimi marzeniami i z całą nadzieją”. Tak, w tej historii pogrzebana została nawet nadzieja – ta, która przecież umiera ostatnia. Zapewniam Was jednak, że nie jest to przytłaczająca i męcząca opowieść. Wiele w niej optymizmu i sporo radosnych chwil. Wszak jest to historia o miłości, która sama w sobie jest piękna.
Bohaterowie mają nam naprawdę wiele do przekazania. Są bardzo ludzcy i życiowi, doskonale dopasowani do tamtych realiów. Dobrze nakreślone sylwetki, wyraziste charaktery i wiarygodne zachowania – to wszystko sprawia, że są to postacie intrygujące i ciekawe. Ale muszę przyznać, że momentami drażniło mnie zachowanie Michaliny, z jej niektórymi decyzjami nie mogłam się zgodzić, a mimo to wydała mi się bardzo autentyczna. Ma przecież prawo popełniać błędy, jest przecież tylko człowiekiem.
Zakończenie tej historii spełniło wszelkie moje oczekiwania, choć nie jest łatwo odgadnąć finał i mnie się to nie udało. Element zaskoczenia zadziałał pozytywnie na ogólny odbiór tej historii. Cieszę się bardzo, że być może niebawem przeczytamy o dalszym życiu Michaliny i jej kolejnych wyborach.
„Okruchów lustra” już możecie szukać w księgarniach. Ładna, nieco jesienna, nostalgiczna okladka na pewno przyciągnie Waszą uwagę. Jeśli tylko ciekawą was czasy PRL-u, jeżeli lubicie teatr i macie ochotę przyjrzeć się bliżej zakulisowym rozgrywkom, albo po prostu chcecie dać się porwać wielkiej miłości silniejszej niż śmierć to zachęcam do sięgnięcia właśnie po tę, naprawdę dobrze napisaną, powieść. Znajdziecie w niej emocje, ciekawe wydarzenia i będziecie mogli miło spędzić czas w towarzystwie interesujących bohaterów.
Polecam.