Przeczytałam artykuł o problemach z tłumaczeniem książki na polski. Argumentów muzycznych nie podtrzymam, ani nie obalę, bo nie mam na ten temat wiedzy. Natomiast mogę stwierdzić, że już przy pierwszym kontakcie widać, że wersja oryginalna jest przepiękna językowo, a przy tym oszczędna w słowach. Zauważyłam, że w wersji anglojęzycznej bardzo ważną rolę odgrywają czasy przeszłe. Jak wiemy w języku angielskim jest ich kilka, natomiast w polskim jeden. Nie mam pojęcia jak to tłumaczka rozwiązała, bo w oryginale było to bardzo ważne dla treści. Bardzo ważny jest tu past perfect, który przecież sam w sobie ma ogromne znaczenie dla treści. A na polski jest nieprzetłumaczalny. Czasami był zwykły czas przeszły. Przechodziło to z jednego w drugi, w zależności, czy była to zwykła relacja z przeszłości, czy fragmenty z przeszłości Szostakowicza.
Książka podzielona jest na trzy części, trzy etapy 'upodlenia' duchowego Szostakowicza. Część pierwsza 'On the Landing' (w roku 1936, gdy kompozytor siedzi przed windą i czeka na bycie aresztowanym), część druga 'On the Plane' (w roku 1948, gdy Szostakowicz wraca ze Światowego Kongresu Pokoju w USA) i część trzecia 'In the Car' (w roku 1960, gdy artysta zmuszony został do zapisania się do Partii). W każdej z tych części narrator, Szostakowicz snuje rozważania nad sobą, Rosją, sztuką, władzą, człowieczeństwem, odwagą a możliwościami, rodziną i przeszłością itd. Ciągle powtarzają się słowa klucze pisane wielkimi literami: 'Art', 'Power', 'People'. To one kształtują życie Szostakowicza, są dwiema przeciwstawnymi siłami, które ciągną go każda w inną stronę. Wśród nich on jako człowiek czuje się przegrany. Mówi o sobie, że 'żył za długo'. Z czym się nie zgadzam, bo zrobił co mógł, a pozostawił po sobie przepiękną muzykę. W powieści Thien 'Nie mówcie, że nie mamy niczego' narratorka opowiada o Rewolucji Kulturalnej w Chinach i o rodzinie genialnych muzyków. Dla nich, tych udręczonych i poniżanych ludzi, 5 symfonia Szostakowicza tkwiła w głowie, gdy nie wolno im było grać, posiadać książki, myśleć. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie cierpienie artysty. W 'Zgiełku czasu' Szostakowicz opowiada o spotkaniach z artystami ze swojego pokolenia tymi, którzy przeżyli stalinizm, takimi jak Achmatowa, i tymi, którzy wyjechali, jak Nabokow. To bardzo ważna rozmowa. Wynika z niej, że o pewnych sprawach nie można rozmawiać, jeśli się ich nie doświadczyło, albo odwrotnie, można rozmawiać, jeśli się nie doświadczyło. Jeśli się je przeżyło,to pozostaje milczenie, jak on i Achmatowa, albo sztuka.
Wśród tej całej dyskusji w mądrych czasopismach na temat tej niezwykłej książki, która chyba po polsku zachwyciłaby mnie mniej, zabrakło mi ważnej kwestii, która przyszła mi do głowy po przeczytaniu tej książki. Gombrowicz sformułował ją tak: Co poeta miał na myśli? Na ile pisarz, żyjący pół wieku po bohaterze książki ma prawo wcielać się w myślenie innej osoby? Inna sprawa, że powstała bardzo wybitna książka, książka o sztuce i władzy o niebezpieczeństwie zniewolenia, o tym, że jak raz się wchodzi na złą drogę, to potem nie ma z niej odwrotu. Dzisiejsza Europa, stojąca na rozdrożu, w kryzysie bardzo potrzebuje tej książki.