Agnieszka Lingas-Łoniewska. Osoba, która miała większy udział w mojej maniakalnej słabości do kochania słowa pisanego. Trzy lata temu, a nawet wcześniej, pierwszy raz natrafiłam i zostałam bez uprzedzenia porwana przez Jej twórczość, która zaszczepiła we mnie wiele ideałów, wartości oraz niezaprzeczalną pasję. Byłam niespełna piętnastoletnią dziewczyną, której daleko było do uwierzenia, że dzięki temu epizodowi, zacznę pisać, a nawet pokuszę się o założenia tego skromnego bloga. O tak… Gdyby nie to, prawdopodobnie nie było by mnie teraz tutaj.
Ale pomijając moje osobiste wynurzenia, opowiem coś nieprawdopodobnego, co wstrząsnęło mną dogłębnie już jakiś czas temu, a teraz odżyło na nowo. Zbrodnia. Zemsta. Miłość. Cierpienie. Namiętność. Radość. Gwałt. Morderstwo. Mogłabym wymieniać bez końca. To wszystko zostało zawarte w ponad trzystu stronnicowej powieści Pani Agnieszki.
Marcin Langer, członek Śląskiej Grupy Śledczej w związku ze złym stanem zdrowia trafia do szpitala. W tym samym czasie na jego sali znajduje się umierający Jacek oraz jego nowo poślubiona żona, Alicja. Jacek, leżący obok niego, brał udział w zderzeniu z tirem. Poświęcił siebie, ratując swoją ukochaną Ali. Gdy Marcin nadal trwa w stanie śpiączki, jest częścią czegoś niesamowitego, wychodzącego poza ludzkie rozumowanie. Ma sen, coś na kształt wizji, w której owy Jacek błaga go, aby zaopiekował się jego żoną, wymuszając na nim tę obietnicę. Przez kolejnych sześć lat to zdarzenie jest skrzętnie skrywaną tajemnicą Marcina.
Po tych kilku długich latach, ich drogi ponownie się krzyżują. Marcin, inspektor osławionego ŚGŚ oraz partner byłej modelki, Angeli. Alicja starszy aspirant, psycholog, która ubiega się o stanowisko profilera w grupie mężczyzny. Te wydarzenia przeplata sprawa obecnie przez nich rozpatrywana. Dotyczy ona zabójstw zielonookich blondynek oraz jego, Szóstego, bo tak go nazwali.
„Szóstego dnia Bóg stworzył człowieka, kobietę i mężczyznę. Szóstego dnia ja odbiorę ci życie, bo ja jestem twoim bogiem.”
Żadnego dowodu. Żadnej poszlaki. Nic, co byłoby w stanie doprowadzić ich do psychopatycznego mordercy, z traumatyczna przeszłością. Alicja i Marcin coraz intensywniej się do siebie zbliżają. Chcą, pragną ułożyć sobie razem życie. Jednak ta konkretna sprawa im nie pomaga. Ponieważ Szósty jest cholernie inteligentny, a to nie jedyny ich problem. Gdyż on jest wśród nich, śledzi każdy ich ruch. Bawi się…
Mamy tutaj do czynienia z czymś niezaprzeczalnie mocnym. Psychopatyczne zbrodnie, gwałty, porwania. Mimo, że jest to moje powtórne spotkanie, poczułam to samo, co za pierwszym razem, kilka lat temu. Odbierało mi oddech, gdy ostatnie strony przelewały się między moimi palcami. To była trudna, intensywna książka. Bohaterowie to autentyczne postacie, które bez problemu mogłabym wpasować w osoby mijane na ulicy. Takie autentyczne i prawdziwe.
Pomijając już część, od której dostaję gęsiej skórki, jest również coś magicznego. Autorka tak zręcznie wplatała uczucie, na którym wszystko się oparło. Miłość nieprawdopodobną, silną, głęboką. Taką, którą ogląda się w filmach i serialach. Naładowaną namiętnością, która nie została przemilczana, a wręcz przeciwnie. Subtelnie, a zarazem dosadnie opisane sceny erotyczne były wisienką na torcie. Uwielbiam odważnych autorów, a Pani Agnieszka to pisarka, do której mogę ich tylko porównywać.
Gdy zastanawiam się nad oceną, mentalnie rozkładam ręce, ponieważ jestem bezradna. Jednak porównując „Szóstego” z resztą dorobku autorki, skłaniałabym się o postawienie niższej noty. Z drugiej strony, oceniając po prostu całokształt, nie mam wątpliwości.
Spotkanie z Szóstym zawsze pozostawi we mnie ślad, bez znaczenia, za którym razem. Mam nadzieję, że jesteście odpowiednio przygotowani, ponieważ to będzie przeżycie, które nie pozwoli Wam, zielonookim blondynkom, iść nocą bez oglądania się za siebie. Ponieważ on Was kocha. Równie mocno jak delikatne, kojarzące się z jego ukochaną Niną, róże.