Agnieszka Lingas-Łoniewska zajmuje się pisaniem książek kryminalnych z nutą sensacji i romansu. W jej dorobku znalazły się powieści takie jak: „Zakręty losu” czy „Brudny świat”. Urodziła się w 1972 roku we Wrocławiu. Wygrała konkurs na opowiadanie dotyczące Dolnego Śląska. W 2012 roku została uhonorowana żelaznym glejtem Ambasadora Krakowskich Targów Książki. Prywatnie miłośniczka zwierząt.
Losy Alicja Szymczak i Marcina Langera bohaterów książki pt. „Szósty” w zadziwiający sposób łączą się ze sobą. Bohaterka jest młodą kobitą, która tuż po ślubie traci męża, który ratując jej życie, ginie w wypadku. Bohater w tym samym czasie ląduje w tym samym szpitalu na intensywnej terapii po wycieńczeniu organizmu zbyt intensywną pracą. Leżąc w tej samej sali co mąż Alicji, mężczyzna przeżywa sen, w którym ktoś każe mu się zaopiekować kobitą. Po sześciu latach, życie bohaterów w zadziwiający sposób znów splata się ze sobą. On jest szefem Śledczej Grupy Śląskiej, Ona – policyjną psycholog. Razem pracują nad złapaniem seryjnego mordercy, porywającego blondynki o zielonych oczach.
Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem gdy czytam kryminał napisany przez polskiego autora wydaje mi się on banalny, a polskie imiona nijak mi się komponują w akcje powieści. Wręcz brzmią śmiesznie przy pościgach i łapaniu przestępców. Być może ma to związek z polskimi realiami. Czy widzieliście gdzieś drodzy czytelnicy odważnego policjanta, który złapał groźną szajkę? Który ledwo przeżył żeby kogoś uratować? Który zginął w akcie odwagi? Najczęściej polscy milicjanci na służbie śpią w lesie, boją się podejść do awanturujących się dresów czy dilerów, a ich ulubioną czynnością jest wystawianie mandatów. Kiedy zostanie Ci coś skradzione, najlepiej jak sam odnajdziesz zgubę, a złodzieja doprowadzisz im pod nos.
Książkę jak najbardziej polecam młodzieży. Mam wrażenie, że język którym posługuje się autorka jest skierowany głównie do młodych ludzi. Ciężko określić gatunek tej książki. Nie wiem czy jest to kryminał, czy może już romans z nutką science fiction. Nie podobała mi się stylistyka zdań. Miałam wrażenie, że mam do czynienia z amatorskim pisarzem.. Przykro mi wytykać błędy, ale zdarzały się powtórzenia, nieskładne dialogi i zbyt ograniczony opis sytuacji. Nie czytałam pozostałych dzieł autorki. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję. Człowiek uczy się na błędach i myślę, że każda kolejna jej książka okaże się lepsza. Odniosłam wrażenie, że pisarka ma obsesje na punkcie oczu, co druga opisywana osoba ma intensywny kolor tęczówki. Z czasem robi się to irytujące. Podobał mi się wątek kryminalny, za to wątek dotyczący romansu już nie koniecznie. Niestety tego drugiego było o wiele więcej. Główna bohaterka jest drażniąca. Taka niewinna, płocha, bezradna – nic tylko głaskać i przytulać. Rozbroiło mnie to reszty zdanie: „Jesteś taki piękny…”, wypowiedziane na widok nagiego członka Marcina. „(…) zlizując pot płynący strumieniem spod jej gęstych włosów.” – to już było obrzydliwe! Na koniec oczywiście tradycyjne: „Jak ci ze mną było” – nie zadaje się takich pytań! Marcin – chłop ze stali, pięć razy pod rząd i jeszcze mu mało. Akt ich zbliżenia był najbardziej żenującym fragmentem książki. Zakończenie przewidywalne, aczkolwiek ostatnie strony w pewien sposób mnie zaskoczyły. Pomysł na przedstawienie psychopatycznego mordercy tak, a nie inaczej zasługuje na plus.