Szkoła LaOry to piąta, a zarazem ostatnia część cyklu Blask Corredo. Dla mnie to dopiero druga część jaką przeczytałam, więc nie czuję jakiegoś wielkiego smutku, bo trzy książki jeszcze przede mną. Jednak już teraz mogę napisać, że żałuję iż nie poznam dalszych losów bohaterów występujących w cyklu.
W kolejnej części poznajemy dalsze losy bohaterów Tajemnic Skyle. Fren i Darmina są po ślubie, Arta i Mhor dopiero się do niego przymierzają, oczywiście rodzina Pana Młodego dokłada wszelkich starań, by nie doszło do tego mezaliansu. Miłość Mori i Darka kwitnie, Beatrycze cieszy się niezależnością, ale jednak czuje, że chciałaby więcej.
Natomiast Szklarka pomaga LaOrze założyć szkołę artystyczną dla młodych dziewcząt. Przedsięwzięcie jest ryzykowne, wymaga wiele pracy, ale w końcu obu kobietom udaje się otworzyć szkołę. A w niej jak w kalejdoskopie- tyle różnych dziewcząt, o różnych charakterach. Mamy tajemniczą Enixę, która intryguje do samego końca, wybredną Lillotę, uzdolnioną, ale biedną Herth, niesforne i kontynuujące tradycję skłóconych babek Rosamundę i Georgiettę.
Nauczycielkami są zbiegłe z Wyspy Sierot młode artystki. Nie zabrakło niestety czarnej owcy, jest nią Naenre Avervelde, nauczycielka kaligrafii, która sieje postrach wśród uczennic. Ale jaka byłaby szkoła gdyby nie było w niej chociaż jednego przerażającego nauczyciela? ;)
Poza tym szkoła LaOry jest idealna dla każdego kto ma zdolności artystyczne- są zajęcia malowania na szkle, jedwabiu, malowania pejzaży, portretów, uczennice studiują botanikę... O ileż to ciekawsze od zwykłej szkoły :)
Żadna książka nie jest pozbawiona wad, czasem tylko jesteśmy tak zachwyceni lub wciągnięci w historię opowiedzianą przez autora, że umykają nam one. Jako, że dla mnie Szkoła LaOry ma właściwie tylko jedną to najpierw o niej napiszę.
Nie była aż tak uciążliwa, ale czasami dawała o sobie znać- doskonałość Mori. Obdarzona jest tyloma zdolnościami, że człowiek pozbawiony talentu, jak ja, tylko zgrzyta zębami. W sumie biorę to trochę osobiście, ale lojalnie ostrzegam tych, którzy nie lubią idealnych bohaterów, że tu taki występuje :P
Mimo, że akcja nie toczy się już na Skyle (jedynie na początku), a przecież to atmosfera tej wyspy tak mnie urzekła w poprzedniej części, nie miało to znacznego wpływu na odbiór książki. Czytałam niemal z taką samą przyjemnością jak Tajemnice Skyle, nawet mimo tego, że wyspa znacznie się zmieniła.
Brak już tego niezwykłego klimatu Skyle, ale pozostaje klimat świata jaki wykreowała Agnieszka Grzelak. A świat ten jest zaprawdę warty poznania.
Niestety nie uczestniczymy już tak często w życiu Arty i Mhora. Mimo, że pojawia się kilka rozdziałów dotyczących ich bezpośrednio to jak dla mnie to niestety trochę za mało. Bardzo polubiłam tę parę i żałuję, że nie było ich więcej w Szkole LaOry. W zamian otrzymujemy jednak historie innych bohaterów- jak Herth czy Enixy.
Ta druga jest niezwykle intrygująca- irytuje wszystkich dookoła mimo, że nie robi nic złego, wszystko znosi z uśmiechem i jest miła. Być może denerwuje innych z powodu braku talentu- po prostu snuje się po szkole, bazgroląc coś w szkicowniku, wszystkie obrazy czy szkice zapowiadają się obiecująco, ale wtedy jakby odzywała się w niej jakaś destrukcyjna siła, która karze jej nakładać niepotrzebne linie i kreski. Nikt nie wie kim są jej rodzice i dlaczego uczęszcza do szkoły artystycznej. Niestety na wyjaśnienie zagadki Enixy musimy poczekać do samego końca książki :)
Równie tajemniczą postacią jest Naenre i na wyjaśnienie jej wątku także musimy poczekać do ostatnich stron. Przyznam szczerze, że coś tam podejrzewałam, ale nie spodziewałam się tego co okazało się w finale powieści.
Jednak szkoda, że to już ostatnia część cyklu Blask Corredo. Mimo, że nie towarzyszyłam bohaterom od początku to zdążyłam się z nimi zżyć. Całe szczęście, że zostały mi jeszcze trzy części! Zakończenie jest trochę półotwarte, bo wiąże niektóre wątki, a rozpoczyna kolejne, mimo to nie denerwuje, bo nie da się lepiej zakończyć takiego cyklu.
Tak jak w przypadku poprzedniej części- polecam!