Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź tej książki, moja pierwsza myśl dotyczyła tego, że ta powieść nie poradzi sobie i wypadnie blado w porówanniu z książką Victorii Hislop "Wyspa"
https://nakanapie.pl/ksiazka/wyspa-810450. I tak się stało, "Szepty w wyspy samotności" nie urzekły mnie, nie wywołały żadnych emocji, a książkę czytałam dość długo, nie czułam potrzeby jak najszybszego poznania całej historii.
"Wyspa" Victorii Hislop była dosłownie naładowana emocjami, uroniłam kilka łez podczas lektury, a serducho co trochę boleśnie mi się ściskało. To przepiękna, klimatyczna, nastrojowa, miejscami smutna i wzruszająca wielopokoleniowa historia kobiet z pięknej greckiej wyspy. Historia odwagi, poświęcenia, namiętności, tragedii choroby oraz siły miłości.
"Szepty z wyspy samotności"- otrzymałam monotonną historyjkę, dość naciąganą, w zasadzie o niczym. Cała opowieść szyta grubymi nićmi, a wątek Agi i Mirka hmmm słaby, nieciekawy i irytujący. Autorka buduje wokół Agi atmosferę tajemnicy i przez całą książkę obiecuje odkrycie czegoś niezwykłego i koniec końców, ta atmosfera, praktycznie brak sensownych dialogów i zachowań pomiędzy tą dwójką bohaterów, wprowadza czytelnika w stan irytacji i zniechęcenia, a finał stanowi gigantyczne rozczarowanie. Wątek związany z Grecją i Spinalongą również jest mało ciekawy, zamordowany przez opisy i wynużenia. Pozbawiony emocji, pozbawiony dynamiki, łatwo dający się przewidzieć i jak dla mnie nijak ma się do wątku Agi i Mirka. Jedyna wątła nić jaka łączy obie historie to grecki mąż Agi, który z opisywanymi wydarzeniami ma tyle współnego co nic, urodził się na tej wyspie jako zdrowe dziecko rodziców chorych na trąd. Historia Talosa również wypadła słabo, całość kręciła się wokół tego, co zapamiętał, co widział, czego nie widział, co sobie zmyślił, a co mu rodzice nakłamali. Sama Spinalonga przedstawiona została w sposób mdły i bezbarwny, podczas czytania odnosiłam wrażenie, że na wyspie mieszka tylko ta 3 bohaterów o których autorka wpsomina, a cała reszta jakby nie istniała.
Nie czułam Grecji w tej książce, niby jakieś tam elementy opisowe były ale czegoś mi zabrakło. Podczas gdy książka Hislop to istny wulkan emocji, ta opowieść miejscami mnie nużyła. Czytałam pchana nadzieją, że w końcu dotrę do jakiegoś porywającego fragmentu, że historia w końcu nabierze barw, że los ludzi zamieszujących Spinalongę poruszy moje serce. Tak się nie stało. Autorka bardziej skupiła się na mało ciekawych opisach i na dziwacznej relacji Agi z Mirkiem, niż na tragicznym losie chorych osób skazanych na powolne umieranie na zrujnowanej wyspie.
Autorka wspomina w swojej powieści o książce Hislop, o tym że dosłownie wpychana jest ona w ręce turystom. Czyżby zazdrość? Według mnie książka Hislop zasługuje na to by dosłownie każdy czytelnik poznał historię o jakiej opowiada. Można również obejrzeć serial jaki został nakręcony na jej podstawie. Podkreślę raz jeszcze ogromną różnicę między tymi dwoma powieściami : książka Hislop to istny wulkan emocji, książka z bardzo dobrze odmalowanym greckim klimatem, z rewelacyjnymi bohaterami, to opowieść o ludziach naznaczonych tragedią, gdzie podczas czytania poczujecie żal, smutek i całą gamę innych emocji. Książka Magdy Knedler jest tego wszystkiego pozbawiona. W książce Hislop choroba kładzie się ogromnym cieniem na życiu całej rodziny i powoduje, że nawet wiele, wiele lat później Sofia - wnuczka Eleni, odczuwa wstyd i głęboko skrywa prawdę o swoich greckich korzeniach i swojej rodzinie przed najbliższymi : mężem i córką. Tutaj, opowiadana historia nie ma żadnego uzasadnienia, ot sztucznie posklejana i dopasowana z kilku wątków historia.
Jednak jest coś co mogę zaliczyć autorce na plus : wymienia ona w swojej książce film Zubera. Możecie dzięki temu zobaczyć krótki filmik z 1935 roku ukazujący Spinalongę i ludzi, którym tam przyszło dokonać żywota.