Zacznę może od tego, że szczerze podziwiam Alice Sebold za jej odwagę. Tak, trzeba mieć wielką odwagę i siłę, by przyznać się publicznie do tego, że było się zgwałconym. Trzeba mieć odwagę, by z taką dokładnością opowiadać o najbardziej intymnych szczegółach sytuacji, w której samemu jest się ofiarą.
"Szczęściara" jest powieścią autobiograficzną, więc tym bardziej wstrząsającą. Autorka już od pierwszych stron szokuje szczegółowym opisem gwałtu. Nie przygotowuje nas do tego, nie wprowadza jakiegoś łagodnego wstępu, nie dawkuje emocji. Alice Sebold, w chwili, gdy zostaje skrzywdzona, ma osiemnaście lat i jest studentką Syracuse University. Jej oprawcą jest młody czarnoskóry mężczyzna, Gregory Madison. Dotkliwie pobita i zbrukana dziewczyna zgłasza się na policję. Przesłuchujący ją policjant twierdzi, że jest szczęściarą, gdyż wcześniej w tym samym miejscu nie tylko zgwałcono, ale również w bestialski sposób zamordowano kobietę. Ale czy to naprawdę można nazwać szczęściem? Pół roku później Alice rozpoznaje na ulicy gwałciciela. Ten jak gdyby nigdy nic mówi do niej: "Hej, mała. Czy ja ciebie skądś nie znam?". Czuje się zupełnie bezkarny, nie boi się. Chwilę później wdaje się nawet w rozmowę z policjantem. Alice jednak doprowadza do aresztowania Gregory'ego.
Gwałt zadany na ciele, ale również na psychice, jest jak tatuaż wyryty w świadomości i w emocjach. Można zepchnąć ból w najgłębsze zakamarki podświadomości, ale on prędzej czy później wylezie z kryjówki, i to nie raz. Gwałt jest stygmatem, który pozostaje na zawsze. Pytanie: jak sobie z tym poradzić? Sebold wskazuje dwie drogi wyjścia. Walczyć o sprawiedliwość lub się poddać. Pierwszy ze sposobów reprezentuje sama autorka. Alice nie boi się mówić o swojej krzywdzie, nie boi się nazywać tego po imieniu. Fakt, że zbyt wiele ludzi dowiaduje się o gwałcie, nie pozwala już jej na anonimowość. Mimo iż jest nastolatką, wykazuje na tyle siły, hartu ducha i dojrzałości, by zmierzyć się w sądzie ze swoim oprawcą. Ale czy tak naprawdę wygrywa? Dalsze jej losy pokazują, że przez długie lata nie do końca sobie z tym wszystkim poradziła. Mówiła o tym, co ją spotkało otwarcie, pisała o tym, zaprosiła ją nawet do programu Oprah Winfrey. Ale żadne z tych działań nie miało mocy terapeutycznej. Alice zaczęła brać narkotyki, pić. Jej nazwisko, jej osoba już na zawsze będzie wiązała się z reakcją innych ludzi: "to ona, to ta zgwałcona". Zapewne znalazło się i jeszcze znajdzie się parę takich osób, których to nie będzie interesowało. Ale obawiam się, że są oni w znacznej mniejszości.
Drugą postawę reprezentuje przyjaciółka Alice, Lila. Ją też spotkało podobne doświadczenie, lecz ona z kolei nie chce walczyć, wycofuje się. Tu sprawiedliwości nie stało się zadość, nikt nie został oskarżony, nie odsiedział kary. W takim przypadku gwałciciel chodzi sobie spokojnie na wolności i prawdopodobnie "upoluje" sobie kolejną ofiarę. To przerażająca perspektywa, w której skrzywdzona osoba - ta, która nie ma siły by walczyć - może przyczynić się do nieszczęścia innej kobiety... Również mamy w powieści przykład Marii Flores, którą spotkało jeszcze coś gorszego. W tym przypadku gwałcicielami okazali się ludzie z najbliższego otoczenia - jej bracia i... ojciec. Przygnębiający jest fakt, że dziewczyna nie może liczyć nawet na własną matkę. Nie widząc dla siebie innego wyjścia, Maria próbuje popełnić samobójstwo.
Jest to trudny, bardzo trudny temat. Nieważne w jaki sposób ofiary sobie z tym radzą, niektóre lepiej, inne gorzej, ale na pewno jest to traumą, której nie sposób zlikwidować, tak po prostu wymazać z pamięci.
Powieść "Szczęściara" z pewnością nie pozostawia człowieka obojętnym.