"Mimo że od dziecka desperacko wyłapywała wszystkie słowa kierowane bezpośrednio do niej lub za jej plecami, wypowiadane z prawidłową dykcją lub niedbale, mające ją rozśmieszyć lub zasmucić, zawsze uważała, że pewnym przemyśleniom nie należy pozwolić wybrzmieć. Sprawiały on bowiem, że to, co złe lub niewygodne, stawało się jeszcze bardziej nie do zniesienia."
Wyobraźcie sobie poranek, taki jakich wiele. Świeci słońce, zaczyna się dzień, wstajecie i nie słyszycie nic. Nagle brakuje śmiechu dzieci, szczekania psa, dzwoniącego telefonu. Słuch to jeden ze zmysłów jakimi poznajemy świat. Dlatego też nowonarodzonym dzieciom bada się ten zmysł w drugiej dobie aby móc w miarę szybko korygować wadę aparatem czy implantem.
Dlaczego o tym piszę? Bohaterka powieści Anny Ziobro "Za ścianą ciszy" Ida cierpi na obustronny niedosłuch. Jest niezwykle kreatywna, utalentowana, piękna a jednak to niepełnosprawność ją definiuje. Ida czuje się gorsza i nic nie warta. Od samego początku była traktowana przez rodziców jak pełnosprawne dziecko, którzy starali się pokazać, że nie jest w niczym gorsza od zdrowych rówieśników. Wypracowaną pewność siebie zabija w Idzie szkoła i rówieśnicy.
Adam to samotny ojciec, który stara się sprawić aby dzieciństwo jego córki było szczęśliwe. Jednak czy jego przeżycia na dobre zablokują go i sprawią, że zamknie się w swojej skorupie, do której nikogo nie dopuści?
Czy facet po przejściach i niepełnosprawna kobieta mają szansę na szczęście?
"Z zadziwiającą regularnością Ida zauważała, że ludzie bywają w praktyce głuchsi niż ona. Chociaż mają świetny słuch, są skorzy puszczać mimo uszu niewygodne uwagi, drażniące komentarze czy opinie, z którymi się nie zgadzają."
Będąc dzieckiem jeździłam na wieś do dziadków. Dla dzieciaka z miasta były to najlepsze wakacje spędzane z tamtejszymi dzieciakami. Wtedy też poznałam niesłyszące rodzeństwo. Zastanawiałam się czy a jeśli tak to jak będzie się można z nimi bawić. Moje dziecięce wątpliwości szybko się rozwiały bowiem Zenek i Kamila okazali się świetnymi kompanami. Berek czy zabawa w podchody nie stanowiły problemu. Wynosiliśmy nawet magnetofon przed dom i tańczyliśmy. Wystarczyło tylko przyłożyć rękę do głośnika i poczuć wibracje i już rodzeństwo wiedziało jak się poruszać. Rozmawiałam z moją babcią, która była niewidoma o tym, która niepełnosprawność jest gorsza, bardziej dotkliwsza. Moja mądra babcia mówiła, że takie ocenianie, licytowanie się jest bezsensowne i nietaktowne. Tracąc jeden zmysł nie przestajemy być przecież człowiekiem. Dalej pragniemy być kochani i akceptowani a nie wykluczani na margines społeczeństwa.
"Pewne rzeczy są tak nieprzyjemne, że lepiej o nic nie mówić, bo kiedy pozwoli im się wybrzmieć i ujrzeć światło dzienne, stają się jeszcze gorsze (...)"
Autorka z niezwykłą delikatnością, taktem i empatią porusza problem niewidzialnej niepełnosprawności. Piszę niewidzialnej, bo tak naprawdę nie wiesz czy ktoś kto stoi za tobą w kolejce w sklepie jest niesłyszący. Nie widzisz implantów u osób, które mijasz na ulicy. W dobie instagrama, tik toka czy innych portali nie można odbiegać od przyjętego kanonu piękna. Dobrze czujemy się w towarzystwie osób pięknych i zdrowych. W momencie kiedy dotyka kogoś choroba nie wiemy jak się zachować. Lubimy to co ładne i w kręgach takich osób chcielibyśmy się obracać. Troski i problemy spychamy na margines, idąc za maksymą filmowej Scarlett "pomyślimy o tym jutro".
Czytając "Za ścianą ciszy" miałam w sobie całą gamę uczuć. Od współczucia, przez podziw i szacunek. Od złości do radości. Czyż nie tego wymagamy od dobrej powieści? Żeby móc doświadczać i współodczuwać sami nie będąc narażeni na nieprzyjemności?
Na okładce możemy przeczytać, że historia porusza ważny społecznie problem. Ale według mnie nie jeden. Mamy tutaj niepełnosprawność, która jak się Idzie wydaje ją definiuje. Czytamy o samotnym ojcu, który robi wszystko żeby dobrze wychować córkę. A także widzimy problem przemocy w szkole. Dzieci potrafią być okrutne ale to nie bierze się znikąd. One obserwują dorosłych, powielają to co widzą i wynoszą z domu. Dlatego tak ważne jest uczenie dzieci, że jest coś takiego jak empatia, współodczuwanie. Nie należy się bać nieznanego.
Jeśli szukacie słodkiej historii czy płomiennego romansu to nie będzie książka dla was. Nie ma tu szalonych zwrotów akcji czy pościgów jednak od tej historii nie sposób się oderwać. Magią tej opowieści są postaci z krwi i kości, tacy, których mijamy na ulicy, ludzie z problemami ale także marzeniami i planami na życie.