Ten, kto czyta Mastertona wie, że jest on pisarzem genialnym, lecz popadającym w schematy. Praktycznie co drugi jego horror opiera się na tych samych motywach, a także ma zbliżony rozwój wydarzeń do swoich poprzednich braci. Zmienia się lokalizacja, bohaterowie, tło, sposoby mordowania, aż wreszcie rozwiązanie akcji. Nie jest to złe, gdy ten schemat ewoluuje, zachwyca zmianami i wciąga, a przede wszystkim straszy.
Szary diabeł to jedna z niewielu książek, w których autor zajmuje się magią rodem z Czarnego Lądu, a jedyną, w której robi na taką skalę. To właśnie magia z Afryki, tak zwana santeria, będzie motywem przewodnim tej książki. W Richmond dochodzi do serii okrutnych zbrodni, a ofiary są masakrowane przez niewidzialnego mordercę, który jako narzędzia używa niezwykle ostrej szabli. Ofiary wydają się być dobierane przypadkowo. Detektyw prowadzący śledztwo - Decker McKenna ma bardzo utrudnione zadanie, sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy wychodzi na jaw, że to on ma być kolejną ofiarą. Okazuje się, że tylko dwunastoletnia dziewczynka z zespołem Downa może zobaczyć niewidzialnego zabójcę. Decker, aby poznać, zrozumieć i pokonać zbrodniarza musi poznać tajemnicę afrykańskiej magii, która to zdaje się być na usługach wcielonego zła. Tajemnica ma swoje korzenie w czasach wojny secesyjnej.
Mamy tu po raz kolejny zakreślone krwawe postaci, przerażające postaci. Główny bohater to jednocześnie policjant i lekkoduch, skaczący z kwiatka na kwiatek. Jest jednak postacią tragiczną, która stara się uporać z osobistą tragedią, jaką było zabójstwo jego narzeczonej.
Nie jest to długa powieść, nie ma tu zbyt wiele wątków pobocznych, ale za to główna oś fabuły jest szczegółowa i dopracowana. Niesamowite zakończenie jest warte uwagi, choć naciągane i naiwne jest oryginalne i zabawne. Nawiązuje ona klimatem do pierwszych książek Mastertona w "starym stylu". Szary diabeł pozostaje ostatnią książką, która zamyka najbardziej drapieżny okres w twórczości Brytyjczyka.