Małgosia Librowska w książce „Babcie na ratunek” proponuje czytelnikom lekki, pełen humoru i edukacyjnych smaczków powrót do przeszłości. To opowieść o czwórce dzieci pozostawionych pod opieką dwóch niezwykłych babć, które okazują się prawdziwymi superbohaterkami w sweterkach. Choć fabuła momentami zahacza o nierealistyczne scenariusze, książka zaskakuje swoim ciepłem i pomysłowością.
Największym atutem książki jest jej edukacyjny potencjał. Librowska przemyca mnóstwo historycznych ciekawostek, od walki w czasie II wojny światowej po relacje polsko-brytyjskie, w sposób przystępny nawet dla najmłodszych. Postaci babć – energicznych, „odjazdowych” starszych pań – sąpełne uroku, emanujące rodzinnym ciepłem. Dla dzieci to świetna lekcja historii w formie przygody, a dla dorosłych – sentymentalny powrót do opowieści dziadków. To właśnie urok książek, że w nich wszystko może się wydarzyć - z tego przywileju pełnymi garściami czerpie Małgorzata Librowska. Nie mamy pojęcia co wydarzy się na następnej stronie, co sprawia, że lektura jest naprawdę przygodą.
Sam pomysł jest bardzo prosty i zabawny. Akcja rozpoczyna się w Anglii, choć dotyczy polskiej rodziny. Czwórkę dzieci wychowuje jedynie ojciec. Gdy wyjeżdża służbowo za granicę, jego pociechy – Tosia, Wincent, Franek i Henryczek – trafiają pod skrzydła dwóch wynajętych „babć na ratunek”. Chodzi o standardową usługę, której ogłoszenie odnajduje wcześniej. Jednak zbieg okoliczności i zamieszanie sprawia, że do czwórki rodzeństwa trafiają dwie babcie, które są "niestandardowe" - Pestka i Felicja. Choć recepcjonistka miała obawy, aby je zaproponować w ogólnym zamieszaniu dochodzi do zawarcia umowy.
Zamiast spodziewanej nudy, dzieciaki przeżywają szaloną przygodę. Podróżują wojennym samolotem a dzieje się w tej książce absolutnie wszystko, od porywania sowieckich czołgów po czary-mary w fast foodzie. Babcie okazują się żywymi encyklopediami polskiej historii, a ich opowieści o wojennych losach Polaków wciągają zarówno bohaterów, jak i czytelników.
Choć książka jest bardzo zabawna, to możliwe, że momentami nieco przekombinowana. Jest to jednak uwaga czytelnika, który nie należy do podstawowej grupy odbiorców. Wczuwając się w to jak odebrałbym tę lekturę przed laty, wiem, że zdecydowanie by mnie wciągnęła. Nie analizowałbym tej książki pod kątem relacji międzyludzkich, ale raczej wartkości akcji, a tej niewiele można zarzucić.
WERDYKT
Książka idealnie sprawdzi się dla dzieci w wieku 7–12 lat, które lubią dynamiczne przygody z nutką absurdu. Dorośli docenią natomiast historyczne smaczki i próbę pokazania młodym czytelnikom trudnych kart polskiej przeszłości w lekkiej formie. To również dobra propozycja do wspólnego rodzinnego czytania, zwłaszcza dla dziadków i wnuków.
„Babcie na ratunek” to sympatyczna mieszanka humoru, historii i rodzinnych wartości. Mimo że niektóre wątki brzmią jak żywcem wyjęte z bajki , książka spełnia swoją rolę: bawi, uczy i przypomina o sile międzypokoleniowych relacji. Dla młodszych czytelników drobne niedoskonałości fabuły nie będą problemem – dla nich liczy się przecież zabawa i emocje. Jeśli więc szukacie lektury, która rozśmieszy, wzruszy i przemyci odrobinę wiedzy, ta pozycja jest warta uwagi. Dla dzieci – mocne 8/10, dla dorosłych – 6/10.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.