Fascynujące dzieje życia dwóch gangsterów powiązanych z przestępczym klanem Bufalino. O kim mowa? Oczywiście, że byli nimi: Frank Shree i James (Jimmy) Hoffa. Opowieść wciąga już od pierwszych stron, tu jest wszystko, co lubię: mafia, polityka oraz porachunki. Pierwotnie książka ukazała się pod znamiennym tytułem Słyszałem, że malujesz domy. W slangu oznaczało to zabójstwo na zlecenie, farba z krwi ofiar osadzała się na ścianach budynku.
Jaką rolę odegrał nasz bohater w zaginięciu Jimmy'ego Hoffy? Rzecz wydarzyła się w 30 lipca 1975 roku, kiedy działacz związkowy Teamsters (skupiający kierowców ciężarówek i taksówkarzy) zniknął bez śladu. Ustalono, iż w tym dniu miał zaplanowane spotkanie z przywódcą związkowym z Detroit, pewnym hersztem i przedstawicielem Teamsters ze stanu New Jersey. Do domu już nigdy nie wrócił. Ustalono, że o godzinie 14.45 wsiadł do samochodu z kilkoma mężczyznami. Do zabójstwa przyznał się jego przyjaciel, właśnie Frank Sheeran, ''Irlandczyk". Zleceniodawcami mieli być Russel Bufalino i Anthony Provenzano, prawdziwa elita w strukturach przestępczości zorganizowanej.
Charles Brandt odtwarza wydarzenia, weteran II wojny światowej sugeruje, iż sporo wie. Insynuuje, że przyczyną pozbawienia życia Hoffy były obawy o to, że zbyt dużo ujawni (malwersacje w związku zawodowym, niejasne powiązania CIA i domniemane uczestnictwo agentów w zamachu na JFK). Mamy też krótki rys prezydentury Johna F. Kennedy'ego.
W książce nadmieniono o kulisach kampanii prezydenckiej z 1960 roku i finansowaniu jej przez środowiska przestępcze. Pertraktacje z mafią prowadził senior rodu, Joseph Kennedy (miał doświadczenia w nieczystych interesach, kapitał zbił podczas prohibicji, przemycał alkohol). Ojciec Jacka i Bobby' ego przyrzekł solennie, że Giancana pozostanie nietykalny, pod warunkiem, że John wygra wybory. I tak też się stało. ''Momo" przystąpił więc do działania, skrzyknął niemal całe Hollywood, włącznie z Frankiem Sinatrą. Relacje Kennedych z hersztami coraz bardziej się zacieśniały. Ustawione wyniki wyborów w stanie Illinois i głosy oddane przez... nieboszczyków.
Wszystko się zmieniło, gdy Robert został ministrem sprawiedliwości, od początku zapowiedział krucjatę przeciw tym, którzy chwilę wcześniej zapewnili sukces wyborczy jemu bratu. Powołał specjalną komisję złożoną z prawników, śledczych, jej sztandarowym hasłem było: Drużyna. Dorwać Hoffę. Szef Teamsters postrzegał swojego adwersarza jako młokosa niemającego pojęcia o życiu: Młody milioner, który nie przepracował fizycznie ani jednego dnia w swoim życiu. Hoffa karierę zaczynał od najmniejszego szczebla, po to, aby szybko awansować; postulował walkę o prawa pracowników, a jednocześnie utrzymywał niezdrowe relacje z wieloma watażkami. Coś w nim ewidentnie ''zgrzytało''.
Prokurator generalny poniósł sromotną klęskę, nie udało mu się dopaść Hoffy. Zrobili to inni, w znacznie brutalniejszy sposób.
Irlandczyka czyta się niczym najlepszy kryminał. Tyle że to nie fikcja literacka, a wydarzenia, które rozegrały się naprawdę. Głównym narratorem jest mafioso, odwołujący się do swojego dzieciństwa, dorastania. Mówi też o swoich związkach z wysoko postawionymi bandziorami. Sheeran nie oszczędza czytelnika, podaje dużo szczegółów. Jedynie prokurator, współautor spowiedzi, wprowadza swoje uwagi.