Tematyka samobójców, nie przewija się za często w książkach. „Invocato” zaczęła mnie powoli kusić, bo z tym się jeszcze nie spotkałam. Temat ciężki, i co za tym idzie traktowany z pewną rezerwą. Natomiast tutaj cała książka ma być poświęcona właśnie temu zagadnieniu. Nie mogłam uwierzyć. Sama książka i jej fragment dostępny w Internecie chodziły za mną przez długi czas. Za nic w świecie, nie mogłam się odczepić od myśli, że muszę ją w końcu przeczytać. Zastanawiałam się, czy atmosfera w książce będzie traktowana na poważnie, czy z lekkim przymrużeniem oka.
W końcu się udało. To, co zastałam przerosło w pewien sposób moje oczekiwania. Ale o tym, za chwilę.
Samobójcy wcale nie trafiają do piekła. Nie czeka na nich wieczne potępienie i katorga w ogniach piekielnych. Po śmierci, oni żyją na nowo w Mieście Samobójców. Tam też pragnie znaleźć się Lilith Novak. Ale w jej przypadku, nie ma mowy o popełnieniu samobójstwa. Wystarczy Inwokacja, modlitwa, dzięki której dziewczyna przenosi się do świata zamieszkanego przez samobójców. Dlaczego? No cóż, ten sekret Lilith zdradza dopiero później.
W nowym świecie, Lilith szybko pozyskuje przyjaciół, jak i wrogów oraz ksywkę – Bura. Zostaje członkiem brygady walczącej z potworami żerującymi na duszach samobójców i desperatów. I już tutaj zaczyna się cała akcja związana z życiem Lilith w Mieście Samobójców.
Co do samej brygady, autorka dała nam mieszankę wybuchowa, w której ja zakochałam się niemal natychmiast. Postacie są barwne, nieprzesłodzone, a co za tym idzie mają swoje za uszami i to dość sporo. Alkohol, panienki, papierosy to ich życie codziennie, dopóki nie pojawia się Lilith. Czy dziewczyna jest w stanie zmienić bandę twardzieli? Tę kwestię musicie sprawdzić sami, ja z mojej strony mogę zapewnić, że nie pożałujecie.
Kilkoro bohaterów na sam początek zapadło mi w pamięć i pewnie szybko nie zejdą z mojej listy ulubieńców. Na pierwszym miejscu jest u mnie sama Bura, która momentami przypominała mi to zakręcone dziewczę, którym sama byłam kilka lat temu. Lubię jej naiwność i siłę charakteru, to jak potrafi poświęcić się dla przyjaciół. To dzięki Burej udało mi się nawet uronić kilka łez podczas lektury. Niektórzy mogą jej zarzucić zbytnią idealność, a dla mnie ona jest, jaka jest i nie przeszkadza mi to.
Warto dodać też, że na czołówkę mojej listy książkowych ulubieńców wbili się Klecha i Koshe. Klecha, człowiek z przeszłością, uwielbiający nosić sutannę, dzięki czemu zawdzięcza swoją ksywkę. Jest to postać dobrze zbudowana i oryginalna. Kopci jak smok, jest potężny w Inwokacji, a mimo to, potrafi pokazać twarz czułego i opiekuńczego faceta, dla którego Bura bardzo wiele znaczy. To samo tyczy się Koshe. Może będę wróżką, ale i tu wiedziałam, iż twarda powłoka, którą okrywa się dowódca ich grupy w końcu pęknie po zetknięciu z Lilith. Bogaty, lecz z dobrym sercem, co nieraz nie idzie w parze. Na pierwszym miejscu są dla niego rodzina i przyjaciele.. Facet idealny pod wieloma względami i z każdym kolejnym rozdziałem zyskujący w moich oczach.
Mimo, iż krew leje się w książce strumieniami, akcja wciągnęła mnie bez reszty i nie mogłam się od niej tak łatwo oderwać. Skonstruowany przez Agnieszkę Tomaszewską świat, intryguje i na dłużej pozostaje w pamięci. Dobra fabuła i oryginalny pomysł na akcję, to niewątpliwie plusy całej książki.
Podejrzewam, że fani strzelanin i nowinek technologicznych również znajdą tutaj coś dla siebie. Książka tematyką powinna pod pasować przedstawicielom obu płci, więc ciężko będzie ją zaszufladkować. Dorzućmy do tego dobre teksty i odzywki bohaterów i mamy mieszankę wybuchową. Wszystko razem wzięte było dla mnie świetną lekturą.
Jedyne, co mnie trochę irytowało to fakt, że momentami gubiłam się w tym kto z kim rozmawia. Dopiero po chwili orientowałam się, o co chodzi, i nie raz musiałam zaczynać dany fragment od początku. Biorąc pod uwagę, że książka jest debiutancką powieścią autorki, nie mam do czego się przyczepić. Nie znalazłam jeszcze książki w 100% idealnej i bez żadnych zgrzytów. Często zdarzają się nawet i u doświadczonych pisarzy. Akcja nie zwalnia nawet na chwilę, co za tym idzie od książki i jest się ciężko oderwać. Nawet kiedy pozornie w życiu bohaterów nic nadzwyczajnego się nie dzieje, wystarczy moment, a akcja znów nabierała zawrotnego tempa. Do tego autorka uniknęła schematyczności, przewijającej się w wielu powieściach.
Zarwałam dla tej książki dwie nocki, moja rodzina najpewniej chciała mnie ukatrupić widząc jak zaczytana byłam nawet w ciągu dnia. Ale nie żałuję i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy przygód Lilith i całej brygady, które mam nadzieje, Agnieszka szybko nam zaserwuje.
(recenzja zamieszczona wcześniej na moim blogu -
www.naszerecenzje.wordpress.com)