Ależ ja na nią czekałam! Pamiętam, że pierwszy tom zakończył się w takim momencie, że zaparło mi dech w piersiach. I choć cała historia była nawet spokojna, to nie spodziewałam się, że autorka zakończy ją w ten sposób! Ale na szczęście na kontynuację, nie trzeba było aż tak długo czekać i teraz po jej przeczytaniu, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jestem ogromnie usatysfakcjonowana całą historią!
„Pisane z Tobą” rozpoczyna się dokładnie w momencie zakończenia swojej poprzedniczki, dlatego ciężko jest wpleść w recenzję trochę fabuły, nie odkrywając smaczków z poprzedniej części. Ale pokrótce, relacja między Cavenem a Hadley wchodzi na trochę inne tory. Pojawienie się Trenta, przywołało w naszej głównej bohaterce niechciane wspomnienia, a jego słowa zagroziły jej dotychczas poukładanemu życiu. Tajemnica, którą ukrywa może wyjść na jaw, przez co dziewczyna jeszcze bardziej martwi się o swój los i o los małej Rosalee. Czy Caven dowie się prawdy?
Pamiętam, że „Pisane z żalem” zmroziło mi z początku krew w żyłach. Wydarzenia z galerii handlowej, które nigdy nie powinny mieć miejsca, a potem podrzucenie dziecka, najmniej odpowiedzialnemu człowiekowi na ziemi. Obawiałam się, że główny bohater nie podoła temu zadaniu, mając za sobą burzliwą i niezwykle przykrą przeszłość, ale jestem jak najbardziej zachwycona jego zmianą i tym jakim człowiekiem się stał. Autorka w idealny sposób przedstawia nam zmianę jaka w nim zaszła, jak posiadanie dziecka wpłynęło na jego myślenie i to, że dla tak małej osoby był w stanie odrzucić dotychczasowe hulaszcze życie. Z kolei postać Hadley… no cóż, nie będę ukrywać, że ją lubiłam po tym co zrobiła. Ale w miarę im bardziej ją poznawałam, postanowiłam, ze tak jak i Caven – dam jej drugą szansę. Dopiero teraz w drugiej części, poznajemy jej prawdziwą twarz, wydarzenia z przeszłości i powoli odkrywamy te wszystkie tajemnice, które nieraz szokują i wprowadzają w osłupienie. Autorka wprowadziła tu sporo zwrotów akcji, które zdecydowanie podkręcają tempo wydarzeń i nie pozwalają ani na chwilę złapać oddechu. Bardzo podobała mi się rodząca się relacja między głównymi bohaterami, wzajemny szacunek, pomoc i wsparcie. A ich spotkania i podchody do siebie nawzajem, nieraz spowodowały, że mimowolnie uśmiechałam się podczas czytania. Ta historia momentami była tak ciepła i przyjemna, do tego mała Rosalee, wprowadzająca taki rodzinny nastrój! No dosłownie ciepło rozlewało się na całym sercu. Dlatego tym bardziej odczuwałam dramaty, jakimi autorka raczy nas w tej części. Niespodziewane i zaskakujące momenty, tajemnice, które szokują i osoby, po których człowiek nie spodziewałby się niczego złego. Z kolei zakończenie tej historii, było ogromnie zaskakujące. Czytałam je na wdechu, tak naprawdę nie wiedząc czego jeszcze będę mogła się spodziewać. Autorka włożyła w tę historię całą masę emocji i opisała je tak cudownie, że ja jako czytelniczka, odczuwałam wszystko tak samo jak bohaterowie. Każdy ich smutek, był moim smutkiem, a każda ich radość, wywoływała również uśmiech na mojej twarzy. Jestem ogromnie zadowolona, że poznałam tę historię i z przyjemnością jeszcze nieraz do niej wrócę!