Na wstępie chciałabym podziękować autorce @gabriellemeyer oraz wydawnictwu @dreamswydawnictwo za zaufanie i możliwość objęcia patronatem medialnym książki "Gdy nadejdzie dzień", która rozpoczyna serię #ponadczasem. Jest to debiutancka powieść autorki, czego nigdy w życiu bym nie pomyślała. Gabrielle miała naprawdę nietuzinkowy pomysł na fabułę książki. Książka ta jest połączeniem romansu historycznego z elementami fantastyki, a to wszystko w związku z podróżami w czasie. Stylistyka i język jakim posługuje się autorka jest bardzo lekki i przyjemny w odbiorze co sprawia, że książkę czyta się w zawrotnym tempie. Ja pochłonęłam ją w jedno popołudnie i nie odłożyłam póki nie przeczytałam ostatniego zdania! Od pierwszych chwil zostałam wciągnięta do świata Libby i z ogromnym zainteresowaniem oraz zaangażowaniem śledziłam jej losy. Historia głównej bohaterki dzieje się tak naprawdę na dwóch płaszczyznach czasowych: w 1774 roku oraz w 1914 roku, ponieważ Libby zasypiając w jednym życiu, budzi się w drugim. Fabuła została w niesamowicie interesujący sposób nakreślona, przemyślana, dopracowana i bardzo dobrze poprowadzona. Natomiast bohaterowie, zarówno pierwszo jak i drugoplanowi, zostali naprawdę świetnie wykreowani! Są bardzo autentyczni, mają swoje tajemnice, wady i zalety, borykają się z różnimy problemami dnia codziennego, co sprawia, że nawet mimo dzielących nas lat i okoliczności śmiało możemy w wielu kwestiach się z nimi utożsamić. Historia została przedstawiona z perspektywy głównej bohaterki, co pozwoliło mi lepiej ją poznać, dowiedzieć się co czuje, myśli, z czym się mierzy w obu epokach, a tym samym mogłam lepiej zrozumieć jej postępowanie oraz decyzję. Libby od pierwszych chwil zaskarbiła sobie moją sympatię, to niesamowite inteligentna, empatyczna i zaradna młoda kobieta, której kibicowałam z całych sił, zdarzały się oczywiście momenty, że chciałam "wejść" do tej książki żeby ją wesprzeć, przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Pisarka interesujący sposób pokazała wieży i relacje rodzinne, w dobitny sposób ukazała skrajne charaktery i usposobienia obu matek Libby. Moje serce oczywiście skradła Teodosia - matka z 1774 roku o wielkim sercu. Autorka w szalenie absorbujący sposób pokazała w jaki sposób w różnych aspektach różniły się od siebie obie epoki, w których przyszło żyć młodej kobiecie. Ukazała problemy z jakimi zmuszeni byli zmagać się ludzie, a także w interesujący sposób zaprezentowała wątki polityczne. Jeśli chodzi o wątek romantyczny, to ten został w bardzo subtelny sposób zaprezentowany, wszystko toczyło się swoim niespiesznym rytmem, pozwalając Czytelnikowi skupić się gestach, słowach i odczuciach towarzyszących głównym bohaterom. Ja po prostu się rozpływam! Czytając kolejne strony tej powieści tak naprawdę nie widziałam jak finalnie potoczą się losy Libby, nie wiedziałam jakie życie wybierze w dniu swoich dwudziestych pierwszych urodzin. Autorka do samego końca trzyma Czytelnika w napięciu, a to co działo się na ostatnich stronach powieści sprawiło, że moje serce zaczęło bić w szaleńczym tempie! Nie obyło się także bez łez! "Gdy nadejdzie dzień" to wielowymiarowa, wielowątkowa, emocjonująca i poruszająca historia, która wielokrotnie mnie zaskakiwała! Jestem pewna, że losy Libby nie jednego Czytelnika zmuszą do refleksji! Ta książka już na zawsze zostanie w mojej pamięci i sercu! Jednocześnie nie mogę się doczekać kolejnego tomu! Bardzo polecam!