WSTĘPNIE
A Było tak dobrze! Napisałem, że Puzyńska umie w kryminały. Może i umie, ale w tej powieści (z początku przynajmniej) pierwsze sto stron to… powieść obyczajowa na zasadzie Złotopolskich. Do końca nie wiadomo o czym jest lub będzie ta książka. Jakieś perypetie jakichś ludzi, wszystko pomieszane i nijakie. Ehh… Lipowo jakby inne od „Motylka”. Mniej spójne, zbyt dużo rzeczy napakowane i szczerze mówiąc, Autorka chyba przestaje panować nad burzliwymi dziejami Lipowa. The Lipowo – Saga. Nie kryminał, tylko właśnie obyczajówka Lipowska (i okolic). Smutnie bardzo się to zaczyna. Ale! Stop. Po 100 stronach mniej więcej, Autorka przypomina sobie, że to miał być kryminał, więc pierwsze objawy kryminalistyczne wjeżdżają na scenę. Nawiązują do przeszłości głównego bohatera, i jego kolegi z posterunku, co bardzo fajnie skleja nam fabuły książek i ten element „z przeszłości”. To Puzyńskiej wychodzi i już radość, i już uśmiech bo zaczyna być w książce dobrze.
POSTACI/WĄTKI
Brak pomysłu na niektóre charaktery obecne już w trzytomowej jak dotąd historii oraz chęć ich wyekspediowania poza powieść (zapewne zabieg celem uniknięcia i tak już przeludnionego Lipowa) skutkuje wywiezieniem ich na wakacje (stary policjant) i na święta do rodziny (Weronika!). O ile Policjant miał to w planach już we wcześniejszych tomach, tak usunięcie Weroniki było dość niezrozumiałe. And not single phone call pomiędzy kochankami. Nic. Null. A na końcu wesoło sylwester we dwoje. Jakiś nieobecny dodatek ta Danielowa Weronika. I pojawia się twist niesamowity, młodości błąd naszego Daniela wraca do Lipowa! Aby.. No właśnie sama nie wie po co. Pani Puzyńska tworzy świat coraz bardziej rozległy i zagmatwany – powiązany zależnościami historycznymi, emocjonalnymi, rodzinnymi i co najlepsze konfliktowymi. Ale! Czy potrafi nad tą mnogością bohaterów i wątków zapanować? Chwilami nie bardzo, chwilami bardzo się stara. Czytasz i nie wiesz co gdzie z czym. Jest chaos - by potem nagle go świetnie uporządkować. I już nie wiesz czy się wkurzać, czy zachwycać. Rollercoaster redakcyjny. Na minus również zniknięcie Klementyny Kopp (tak wiem, inny posterunek, ale sprawa gruba i jakoś no nie ma jej. Bo tak i już). I ZERO komentarza do ostatniej – tak przecież spektakularnej sceny w poprzedniej książce! Nie wierzę, że lipowscy by jej nie skomentowali nawet jednym zdaniem. Szok i niedowierzanie.
I trochę zawód.
Od 300 strony przestajesz liczyć trupy. Ciekawie jest.
RESUME.
Pani Kasia się rozpędza, tworzy fabuły, wątki postacie, splata je i wiąże w coraz to bardziej zawiłe gąszcze fabularne. To dobrze! To super! Ale osobiście wolę kryminał z naleciałościami obyczajówki niż odwrotnie! A tu tak właśnie niestety jest. Trochę w to lecimy za bardzo. I to są te moje gwiazdki spadające w dół z tomu na tom. Mimo, że Lipowo jest naprawdę ciekawe do czytania. Naprawdę dobre. Ale jako? No właśnie, za dużo tych szufladek do klasyfikowania. Samodzielnie kryminał trochę gorzej, co nie znaczy, że źle bo sama historia bardzo mi się podobała. Tylko to rozwleczenie i rozmycie obyczajówką. Świetna historia ale subtelnie rozklejona.
I wiecie, że przeczytam następny tom? Na bank!
04.02.2019 r.