Jose Luis González Macías "Światło na krańcach świata" Mały atlas latarni morskich,
Chociaż wakacyjny widok latarni morskich niejednokrotnie wydaje się sielankowy, a spoglądanie na zdjęcia wzbudza nostalgię, w rzeczywistości przed laty praca latarników była niezwykle wymagająca, stawiając nie raz obsługujące je osoby na granicy szaleństwa.
Uwielbiam lektury, które inspirują do dalszych poszukiwań. Literackich, filmowych, fotograficznych. Chęć przeczytania, ale też podziwiania graficznej strony tego pełnego fantastycznych opowieści, w dodatku przepięknie wydanego mini atlasu spowodowała, że w końcu obejrzałam również dostępny od jakiegoś czasu na Netflixie film "Lighthouse", o dwóch latarnikach strzegących światła jednej z latarni, którzy prowadząc niezwykle surowe życie, w pewnym momencie okazują się być na granicy postradania zmysłów. Uzupełnienie nim lektury książki, okazało się strzałem w dziesiątkę. A film, chociaż niezwykle mroczny, z całego serca polecam.
Już sam wybór trzydziestu czterech latarni, których grafiki wraz z parametrami i krótkie historie pojawiają się w książce musiał być niezwykle trudny. Jakimi kryteriami najlepiej się kierować, żeby wybrać te najbardziej urokliwe, najatrakcyjniejsze, położone często w najodleglejszych zakątkach świata, o burzliwej historii, zapadające w pamięć? Kiedyś wytyczały drogę statkom, żeglarzom, dziś, w obliczu nowych technologii, stają się coraz bardziej zbędne. Chociaż nadal wiele z nich jest czynnych, to jednak odchodzą w zapomnienie, niszczeją, nikną.
Wraz z historiami latarni dostajemy również niejednokrotnie historie życia ludzi, którzy tam pracowali. Często samotnie, czasem ze współpracownikami bądź rodzinami. Autor przytacza również liczne związane z nimi legendy, historie tajemniczych zaginięć bądź cudownych ocaleń, mrożące krew w żyłach historie świata, który powoli odchodzi w zapomnienie.
Pod koniec XIX wieku zgodnie z ukazem wydanym przez cara Aleksandra II odbywający służbę na Morzu Białym latarnik musiał być świadomy nieprzyjaznych warunków tam panujących. Poza wiedzą dotyczącą obsługi latarni, znajomości sprzętu meteorologicznego, wymagano od niego również ogromnej samodyscypliny i dobrego zdrowia. Na przełomie wieków XIX i XX na półwyspie Święty Nos pracował latarnik Jewłampij Bogriecow , który stopniowo tracił wzrok. Najpierw pomagała mu troche żona, następnie przydzielono pomocnika, wreszcie w 1913 roku na Wybrzeże Tierskie przybił niespodziewanie statek kontradmirała Buchtiejewa, który został wysłany aż z Sankt Petersburga, żeby ocenić przydatność niewidomego już wtedy latatnika. Ten zaskoczony jakością pracy mężczyzny napisał potem w raporcie: "Za wieloletnią nieskazitelną służbę należy mu się kolejna nagroda." Bogriecow pełnił nadal służbę opiekuna latarni aż do wybuchu rewolucji październikowej. To tylko jedna z wielu przytoczonych na stronach książki historii. Pozostałe są równie niesamowite.