Kilka dni temu napisałam parę słów o pierwszej części cyklu Kuchennymi drzwiami Katarzyny Majgier, czyli o „Grze pozorów”. Jak już wiecie, bardzo mi się podobała ta książka, dlatego od razu sięgnęłam po kolejny tom. Czy jest to równie ciekawa powieść?
Mija dwadzieścia lat od śmierci Teodora Lutoborskiego. Dzieci Zosi dorastają. Najstarsza - Klementyna zaczyna interesować się fotografią. Bronek świetnie radzi sobie w szkole. Staszek zapowiada się na bardzo dobrego gospodarza. Sen z powiek spędza najmłodsza - Janka, która jest świadoma swojego sprytu i urody.
Tymczasem kuzynka Zosi - Franciszka otrzymuje wreszcie niedoręczone przez lata listy od swojej miłości. Czy prawda zrujnuje jej dotychczasowe małżeństwo? Z kolei Olek Dąbrowski postanawia pójść w ślady ojca i zostać lekarzem, a Kazik Rozchodowski myśli o karierze wojskowego. Chłopaka męczą okoliczności śmierci jego ojca i postanawia przeprowadzić własne śledztwo, które zaprowadzi go zdecydowanie dalej, niż planuje.
W tle dzieje się historia. Zatonięcie Titanica, zamach na księcia Ferdynanda w Sarajewie, wybuch I wojny światowej, epidemia hiszpanki... Te wszystkie wydarzenia również mają ogromny wpływ na los bohaterów.
„Grze pozorów” jest dla mnie genialną książką, a druga część Kuchennymi drzwiami tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że cała seria to wspaniała saga, która niesamowicie wciąga. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że „Światło i cień” jest jeszcze lepszą powieścią niż jej poprzedniczka. Znając już bohaterów tym bardziej przeżywamy ich losy. Autorka ciekawie wplata je w wydarzenia historyczne, które nie jeden raz dodają dramatyzmu sytuacji. Dodatkowo drogi bohaterów zgrabnie się ze sobą łączą sukcesywnie tworząc więź pomiędzy nimi. Przyznam, że trzeba być skupionym, by nie pogubić się w tych wszystkich koligacjach rodzinnych. Poza tym nie brakuje skrzętnie ukrywanych sekretów, które bardzo komplikują wiele spraw i to na przestrzeni co najmniej dwóch pokoleń.
Po raz kolejny nie brakuje tutaj obyczajów właściwych dla tamtych czasów, czyli początku XX wieku. Bardzo ciekawa jest wzmianka o rozwijającej się psychiatrii, gdzie przewijają się takie nazwiska, jak Freud czy Jung. Ponadto naukowcy zaczynają interesować się dziedzicznością. Niektórzy, powiedziałabym, że nadmiernie, co niesie za sobą tragiczne konsekwencje. Oprócz tego nadal nie brakuje wszechobecnej hipokryzji czy umniejszania roli kobiety (to powoli zaczyna się zmieniać). I choć trudny czas, jaki przynosi I wojna światowa, uderza we wszystkich, to właśnie on udowadnia, że kobiety potrafią więcej.
Abstrahując od fabuły i kreacji bohaterów „Światło i cień” to powieść, którą czyta się jednym tchem. Bardzo podoba mi się styl autorki, który nie pozwala oderwać się od historii aż do ostatniej strony. Patrząc na ilość bohaterów to nie lada wyzwanie tak poprowadzić fabułę, w dodatku wplatając wydarzenia historyczne, aby wszystko się zgrało i w ostateczności stworzyło spójną całość. Czytanie tej książki to naprawdę ogromna przyjemność.
„Światło i cień” to powieść, którą polecam z całego czytelniczego serca. Jest to książka, przez którą dosłownie się płynie nie mogąc się oderwać. Świetnie wykreowani bohaterowie, obok których nie sposób przejść obojętnie. Zgrabnie wplecione wątki historyczne. Obyczaje początku XX wieku. Do tego intrygi, tajemnice, nieszczęśliwe miłości i rozwiązywanie zagadek sprzed lat. Lektura idealna dla miłośników sag rodzinnych i powieści obyczajowych.