ETAP po falach głodu i okrutnej pladze musi zmierzyć się z nowym problemem. Kopuła otaczająca dom dzieci staje się czarna. Czy to gaiaphage zyskuje siłę? Sam ponownie musi zostać przywódcą, ponieważ jako jedyny może rozjaśnić drogę swoim przyjaciołom. Tymczasem Caine rządzi w Perdido Beach, gdzie rozpoczyna się niepokój. Co jest bardziej niebezpieczne- ciemność, czy strach? Oto jest pytanie!
„Nie ma sensu udawać, że ciemność nic nie zmienia. Zmienia wszystko.” (str. 355)
Już po raz piąty mogłam wejść do ETAP-u, post apokaliptycznej wizji Michaela Granta. W „Ciemności” jest wiele niespodzianek, wątków, bohaterów, lecz ta część nie była tak emocjonująca, jak cztery poprzednie. Fazę piątą przeczytałam, odłożyłam na półkę i... nic. Po lekturze poprzedniczek piątego tomu zawsze dużo myślałam nad zakończeniem, miałam swoje teorie, co wydarzy się w kontynuacji. Ta książka była inna. Czy to znaczy, że nie jest interesująca? Nie, ale według mnie nie ma już tego klimatu, które można było poznać na początku serii. Dlaczego?
W „Niepokoju” zaczęła się cała tajemnica, no bo co się stało z dorosłymi? Dzieciaki zostały w ETAP-ie, a rodzice? To pytanie nurtowało pewnie wielu fanów „GONE” przez cztery tomy cyklu. Długo oczekiwana „Ciemność” nareszcie rozwiązuje zagadkę, gdyż na pierwszej stronie znajduje się rozdział zatytułowany „Na zewnątrz”. Niektórzy wierni czytelnicy Granta mogą ucieszyć się z tego faktu, ale mi osobiście pomysł ten się nie podoba. Po co przez tyle części budować napięcie, by ni z gruszki, ni z pietruszki zdradzić jeden z kluczowych sekretów? Gdyby autor wyjawił to na koniec, apetyt na „Światło” bardziej by się zaostrzył, a tak tylko pozostał smutek, że potencjał pomysłu został trochę zmarnowany.
Zazwyczaj to świetna fabuła trzyma mnie przy książce, ale w przypadku fazy piątej treść nie jest już taka… zaskakująca i świeża. Niby przeczytałam ją w jeden dzień, ale nie porwała mnie w swoje wydarzenia jak na przykład „Kłamstwa”. Myślę, że rozdziały „Na zewnątrz” oraz często powtarzane w tym tomie „musimy zdążyć przed ciemnością” było minusem uniemożliwiającym cieszeniem się z tej kontynuacji wydanej ponad rok po premierze „Plagi”.
Całą książkę ratują bohaterowie, m. in. Dekka, Edilio i Pete (których było za mało!). Większość postaci bywa irytująca, ale to i tak nie zmienia faktu, że powieść chce się czytać. Grant tworząc charaktery bohaterów zawsze dodaje jakąś cechę, która nie pozwala czytelnikowi odejść od lektury.
„Światło zwane Ciemnością” (str. 438)
Wymienione przeze mnie wady „Ciemności” dla wielu fanów serii mogą się okazać się zaletami, więc nie zniechęcam to tej części, ponieważ piąta odsłona ETAP-u, zasługuje na uwagę. Powieść oceniam na 8/10, bo mimo moich narzekań to jest przecież „GONE”. Niższa ocena nie wchodzi w grę, gdyż faza piąta nadal ma elementy, które polubiłam w poprzednich tomach, np. ciekawych bohaterów, dobrą narrację i mnóstwo wątków, które czekają na dalsze rozwinięcie. Polecam całą serię!
To Kłamstwa, że Ciemność nie budzi Niepokoju, lecz pomimo tego czytelniczy Głód na Światło rozprzestrzenia się niczym Plaga…