,,Świąteczne drzewko życzeń'' to istna magia…
Trudno opisać tą powieść. Nie opowiada ona tylko o wielkiej miłości czy wierze, ale o magii jaką przynoszą nam święta, a także o tej która towarzyszy nam w każdym momencie życia codziennego jeśli tylko pozwolimy jej na otwarcie drzwi do miejsca, w którym kryje się, jak nam się wydaje nasz cały świat.
Dziewczyna, która zmaga się z wieloma aspektami życia. Jenna wychowuje samotnie kilkuletniego chłopca, pracuje, a jednocześnie stara się zapewnić sobie i synowi bezpieczeństwo, co jest konieczne gdyż od jakiegoś czasu prześladuje ich stalker. Zestresowana i zapracowana poświęca dużo czasu pracy lecz odbija się na dziecku. Reilly często czuje się samotny, a jego największym marzeniem jest mieć tatusia. Gdy pewnego razu otrzymuje numer do świętego Mikołaja, postanawia zadzwonić i osobiście poprosić o spełnienie życzenia. Telefon odbiera jednak Devin- mężczyzna, choć początkowo zdziwiony połączeniem od chłopca, przekonanego, że rozmawia ze świętym Mikołajem, szybko wchodzi w jego rolę i prowadzi ciekawą rozmowę jako powiernik dziecka. Po tym dziwnym wydarzeniu próbuje skontaktować się z matką chłopca, lecz nie spodziewa się jaki wpływ to wszystko będzie miało na przyszłe życie ich wszystkich.
,,Mikołaj ma bardzo ważne zadanie, bo daje dzieciom niezwykle ważną lekcję. Uczy, jak wierzyć w coś, czego nie można zobaczyć ani dotknąć. Uczy je wiary, a to coś bardzo ważnego, gdy już się dorośnie.”
Cała powieść jest idealna na świąteczny okres ale nie tylko, ponieważ jej klimat ogrzeje nasze serca w każdym momencie. Aspekt rodziny, poświęcenia jest niesamowity w tej powieści. Matka chroniąca dziecko bez względu na cenę, dziecko które mając tak dobre serce jest zmuszone poradzić sobie z niejedną traumą; przeznaczenie, które czasami bywa niesprawiedliwe, a momentami stawia nas na rozdrożach decyzji. Na końcu małe górskie miasteczko Eternity Springs, które okazuje się jedynym na świecie miejscem, gdzie można leczyć roztrzaskane serca. To miejsce jest wypełnione taką rodzinną, serdeczną i pełną miłości atmosferą, że nie sposób nie pokochać tego miejsca; jest ono azylem, gdzie każdy może poczuć się bezpiecznie, a także gdzie nikomu nie będzie doskwierać samotność. Jestem pewna, że gdybym miała możliwość poznać mieszkańców i zwiedzenia miasteczka, to nie wahałabym się ani chwili. Cała ta historia oparta jest tak naprawdę na marzeniu jednego dziecka i wierze w świąteczne cuda.
Jedynym minusem dla mnie jest wątek prześladowcy, ponieważ uważam był mało satysfakcjonujący. Akcja rozwijała się ciekawie i tajemniczo, jednak jej zakończenie było według mnie nie dopracowane i urwane nagle w jednym momencie. Po tylu nawiązaniach do stalkera, do sytuacji w których zostali przez niego postawieni Jenny i Reilly, i radykalnych kroków jakie musieli podjąć, sądziłam, że rozwiązanie tej zagadki będzie bardziej – no nie wiem… efektowne ??
Reasumując, pomimo tego, że rozwój sytuacji nie do końca mi się spodobał to i tak nie przyćmiło mi to tego, jaki przekaz niesie ta powieść i czego warto się z niej nauczyć. Tak naprawdę przecież nie potrzebny nam żaden cud, tylko wiara w to, że może się on wydarzyć. Także jeśli macie okazję, to nie zastanawiajcie się tylko chwytajcie za tą pozycję i do czytania 😉