Świąteczna księgarnia recenzja

Zawsze stroniłam od świątecznych książek, a już czytanie ich w listopadzie czy też grudniu- to nie była moja bajka. Jednak postanowiłam dać im szansę, ot tak spróbować czegoś innego, i to w ostatnim miesiącu w tym roku. Wybór był częściowo nieco przypadkowy, a częściowo odrobinę przemyślany (jakkolwiek dziwnie to brzmi). Korzystając z bonu, zakupiłam m.in. „Świąteczną księgarnię” od Jenny Colgan i nie żałuję.



Jest to bardzo lekka i przyjemna powieść o samotności, poszukiwaniu własnej życiowej drogi, o trudnych rodzinnych więzach, a także o bliskości, dobroci i oczywiście magii zbliżających się świąt. Wszystko to w otoczeniu niesamowitego Edynburga, jego uroczej infrastruktury, gdzie każdy szczegół był starannie zaplanowany. I choć sama nigdy tam nie byłam, to autorka opisała go tak magicznie i dokładnie, że miałam wrażenie jakbym spacerowała tymi tajemniczymi, pełnymi zachwytu uliczkami, licznymi schodami. I w końcu docierałem do tej wyjątkowej księgarni.

Autorka stworzyła coś, co ani trochę nie jest przekoloryzowane, przesłodzone czy też wręcz mdłe. Ta historia jest doskonale wyważona, choć wszystko dzieje się tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, więc w takim bardzo nostalgicznym, cudownym czasie. I to dla mnie wielki plus, gdyż całość wypadła bardziej realnie.

Pewnie nie będę jedyną czytelniczką, w której postać głównej bohaterki wywoływała dwojakie uczucia. Z jednej strony rozumiałam ją, współczułam i kibicowałam, gdy jako ta bardziej niezdecydowana, stałe poszukiwała własnej drogi życiowej, gdy teraźniejszość kładła jej kłody pod nogi, dorastając i żyjąc w cieniu starszej siostry, która ma wszystko to, o czym wielu z nas marzy. Z drugiej zaś były momenty, gdy chciałam na nią nakrzyczeć, powytykać jej egoizm, uświadomić, iż nie jest pępkiem świata, że ma przy sobie cudowną rodzinę, z którą należy rozmawiać, wytłumaczyć liczne niesnaski, a nie tylko się boczyć i uciekać. Wyjazd do siostry pomógł jej otworzyć oczy na rzeczywistość, która nie jest tak piękna i kolorowa, jak mogłoby się wydawać. Na całe szczęście Carmen trafia do pewnej księgarni, która jest na skraju bankructwa, a która już od progu kryje w sobie wyjątkowy potencjał. Trzeba tylko zakasać rękawy, włożyć w nią serce i zyskać nowego przyjaciela w postaci starszego pana- właściciela tego przybytku. A nuż może pojawi się jakiś książę z bajki lub dwóch i życie Carmen wróci na właściwe tory.

„Świąteczna księgarnia” to bardzo dobre połączenie romansu i powieści obyczajowej, gdzie wątki wzajemnie się uzupełniają. Jest zabawnie, miejscami melancholijnie i tajemniczo. A i bohaterowie nie są byle jacy. Każdy z nich jest charyzmatyczny i wyjątkowy na swój sposób, wspólnie zaś tworzą silną i wspierająca się społeczną rodzinę.

Nie zabraknie również tych mało sympatycznych postaci, które znacznie komplikują życie Carmen, przez co popełnia błędy, a mimo to mają one pozytywny wpływ na jej przyszłość. Pomagają jej spojrzeć na siebie, na swoje otoczenie z zupełnie innej strony.

Muszę przyznać, że ta powieść mnie mile zaskoczyła, a każda chwila nad nią spędzona, należała do tych jak najbardziej udanych. Podczas tej lektury, pragnęłam odwiedzić takie wyjątkowe miejsce jak właśnie ta zapuszczona księgarnia, pracować w niej i odkrywać jej urok, stale podziwiając kolejkę sunąca po torach na wystawie w różnych jej odsłonach. To miejsce pełne magii i to nie tylko na święta.