“Jeśli Twoje zdjęcia nie są wystarczająco dobre, znaczy to tylko, że nie podszedłeś wystarczająco blisko” - Robert Capa
W Republice Południowej Afryki do 1994 roku obowiązywał system ścisłej segregacji rasowej. Apartheid, rasistowski system rządów białej mniejszości, przez lata zmniejszał prawa czarnoskórych obywateli. Zmiany rozpoczęły się wraz z uwolnieniem Nelsona Mandeli w 1990 roku z więzienia, w którym był przetrzymywany przez 26 lat. Pierwsze wolne, demokratyczne wybory z udziałem zarówno białych, jak i czarnych obywateli przeprowadzono w 1994 roku. Te 4 lata były okresem brutalnych ulicznych wojen, które pogrzebały morze ofiar.
Bractwem Bang Bang żartobliwie określono fotografów, którzy lecieli tam, skąd nadlatywały kule. Inspiracją dla tej etykietki była czwórka fotoreporterów z RPA: Ken Oosterbroek, Kevin Carter , Greg Marinovich oraz Joao Silva. W czasie ostatnich czterech lat działania Apartheidu, codziennie przemierzali po johannesburskie townshipy i bantustany, fotografując walki oraz śmierć. Gdy oprawcy pociągali za spust oni naciskali migawkę. Połączyła ich praca, współzawodnictwo, niesamowity talent, uzależnienie od adrenaliny i zdjęć, a także traumatyczne przeżycia, dzięki czemu zrodziła się między nimi niezwykła przyjaźń. W czasie ostatnich czterech lat Niestety codzienne obcowanie ze śmiercią ma swoją cenę. Obiektyw aparatu mógł nadać okrucieństwu pewien dystans, jednak te przesiąknięte przemocą obrazy miały towarzyszyć im już do końca. Każdy z tych czterech odważnych fotoreporterów zapłacił straszną cenę za pracę w strefach śmierci. Ken Oosterbroek zginął w ostatni dzień zamieszek, jako ich ostatnia ofiara. O ironio kula nadleciała z kierunku, którego nikt się mógł spodziewać. Tego samego dnia ranny został Greg Marinovich i od tego dna przyciągał kule, jak magnez. Kevin Carter odebrał sobie życie niedługo po otrzymaniu nagrody Pulitzera. Podczas pracy Afganistanie Joao Silva wszedł na minę, której wybuch pozbawił go nóg, lecz nie przeszkodził zrobić jeszcze trzech zdjęć.
Przyznam, że ciężko jest mi oddać istotę tej niezwykłej książki, która tak szczerze i otwarcie mówi o zbrodniach dokonywanych w RPA. Z początku nie potrafiłam oswoić się ze świadomością, że opisywane przez Grega Marinovicha wydarzenia działy się w rzeczywistości, a na dowód można zobaczyć wstrząsające zdjęcia. Każdy z nas jest świadomy okrucieństwa i brutalności, które trawią naszą planetę. Nie poruszają nas, gdyż jesteśmy z nimi oswojeni dzięki serwowanej nam przez media codziennej dawce, którą jesteśmy w stanie znieść. Nie dostrzegamy realności zła, ponieważ nie patrzymy na całość, a jedynie fragment. "Bractwo Bang Bang" nie ma dla nas litości. Od pierwszych stron musimy się zmierzyć z autentycznymi historiami, których świadkami byli autorzy książki. Pozwalają nam stopniowo zrozumieć działanie Apartheidu oraz świat, w jakim przyszło żyć czarnoskórym mieszkańcom RPA. Poznajemy członków Bractwa Bang Bang - czterech niezwykle odważnych i utalentowanych fotografów wyróżnionych licznymi nagrodami oraz pozostałych fotografów i dziennikarzy, z którymi pracowali. Pojawiają się także fragmenty opisujące ofiary i ich rodziny, jak historia rodziny Rapoo, która mną wstrząsnęła. Nieustannie próbowałam zrozumieć, co popycha ludzi do takiej brutalności i wynaturzenia.
Narratorem wydarzeń jest Greg Marinovich, który pokazuje nam blaski i cienie swojego zawodu. Pokazuje nam w jaki sposób powstają ujęcia, które w gotowej wersji widzimy w gazetach. Opisywana przez niego rzeczywistość tworzyła w mojej głowie wyraźny obraz rozgrywanych wydarzeń. Jestem przekonana, że ciężko będzie mi o nich zapomnieć. "Bractwo Bang Bang" jest książką, która mnie zmieniła. Zmusiła mnie do zastanowienia i zrozumienia. Otwarła mi oczy na pewne kwestie, choć nie jestem pewna, czy to było jej celem. Z całą pewnością jest to mocna książka, która jako jedna z nielicznych potrafi zerwać czytelnikowi klapki z oczu i pokazać nam to, czego widzieć nie chcemy.
Uwierzcie mi, "Bractwo Bang Bang" jest książką, którą chcecie przeczytać. Nikt nie musi się obwiać, że czegoś nie zrozumie, gdyż książka jest opatrzona w słowniczek oraz kalendarium, co pozwala przybliżyć sobie historię RPA. Najcenniejszym dodatkiem do książki są trzy wkładki ze zdjęciami wykonanymi przez członków bractwa bang bang. Dzięki tym zdjęciom łatwiej czytelnikowi uwierzyć w autentyczność opisywanych historii, a także w genialny sposób pokazują zarówno historię przemian zachodzących w RPA oraz talent fotografów.