„Miałem mnóstwo pomysłów na fotoreportaże, których nikt nie chciał kupować. Szybko poznałem dziennikarską prawdę – na pierwszą stronę idzie to, co ocieka krwią.”[str: 39]
Na świecie są przeróżne zawody. Wykonywanie jednych nie sprawia trudności, jak prace biurowe , inne wiążą się z ryzykiem tak jak praca górnika, kolejne jeszcze wykonywane są w akcie niesienia pomocy jak etat pielęgniarki czy lekarza. Czym jest w takim razie zajęcie fotoreportera wojennego? Wiąże ze sobą w wielu przypadkach pasję, ogromne ryzyko i słuszną sprawę informowania ludzi o tym co dzieje się na świecie. Pozostawia jednak po sobie więcej niż zwyczajna spokojna praca, mianowicie wspomnienia, bardzo drastyczne obrazy, które zatruwają równowagę emocjonalną.
Bractwo Bang Bang tworzyła czwórka reporterów: Greg Marinovich, Ken Oosterbroek, Kevin Carter, João Silva. Swoją pracę wykonywali w Południowej Afryce, każdego dnia głodni sensacji stawali naprzeciwko śmierci. Podziwiani przez nich bohaterowie poprzez okno aparatu fotograficznego bardzo często byli cierpiącymi, bliskimi śmierci ludźmi. W ich zdjęciach na pierwszy plan każdorazowo wysuwał się mord i rozpacz. Wszystko to trafiało potem na łamy przeróżnych gazet, wywołując rozgłos i sensacje. Każdy z członków Bractwa Bang Bang, swoim talentem i zapalczywością odniósł ogromny sukces, jednakże zapłacili za niego wysoką cenę, będąc świadkami masakr, odczuwali strach i cierpienie. Wszystko pozostawiło po sobie wspomnienia, dla niektórych życie skończyło się już na wojnie, cały czas z aparatem w dłoni.
Książka „Bractwo Bang Bang” została napisana przez dwóch z wyżej wspomnianych reporterów: Grega Marinovicha i João Silva, którym udało się przeżyć. W swojej książce opowiadają jak przez długi czas przyglądali się z bliska śmierci. Między latami 1990-1994 przeżyli i wdzieli więcej niż wiele osób przez całe życie. Ich praca odbywała się na czarnych przedmieściach Johannesburga w czasach apartheidu. Każdy z nich swój zawód wykonywał z pasją i całkowitym oddaniem, jako pierwszy w imię poświęcenia dla zawodu, przypłacił swoim życiem Ken Oosterbroek, został trafiony zabłąkaną kulą, umarł tego samego dnia. Ucierpiał wtedy również Greg Marinovich, ale jemu udało się przeżyć. Trzy miesiące po tym przytłoczony narkotykowym uzależnieniem i ciągłymi przeciwnościami losu- Kevin Carter popełnił samobójstwo.
"Mam nadzieję, że umrę z najlepszym kurewskim zdjęciem na negatywie. Inaczej to nie jest tego warte..."
Greg, Kevin, João, Ken tę czwórkę osób łączyła nie tylko wspólna praca, ale również przyjaźń: szczera i prawdziwa. Dzielili się swoimi problemami i cierpieniem. Wydarzenia, które wspólnie dokumentowali i przeżywali sprawiały, że ich więź wciąż rosła. Mimo tego, że pracowali w jednym fachu, nigdy nie rywalizowali między sobą. Każdy z nich doświadczał żalu i niepokoju w obliczu wojny, bardzo często cierpieli na depresję i uciekali od rzeczywistości w narkotyki i alkohol. Tragedie jakie widzieli śniły im się po nocach, sprawiały trudności w normalnym funkcjonowaniu i nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi.
Przerażające fakty ukazane w książce, są żywe i bardzo szczere. Ich świadectwo bolesnej prawdy wojennej zapada w pamięć i głęboko wzrusza. Czytając często czułam żal i irytację. Jak mogli fotografować w obliczu tej całej tragedii, a nie próbować pomóc? Potem jednak starałam się ich zrozumieć. Wiem, że zdjęcie wygłodniałego dziecka z sępem, nigdy nie zniknie z mojej pamięci. To dzięki niemu Kevin Carter otrzymał tak bardzo pożądaną przez fotoreporterów nagrodę Pulitzera.
„Bractwo Bang Bang” trudno jest ocenić, to książka przerażającego fragmentu życia fotoreporterów. Wstrząsająca i przede wszystkim trudna lektura. Wzbudzająca ogromne emocje: wrażliwość, smutek, irytacje a nawet gniew. Nie jest to na pewno jedna z wielu byle jakich historii, które giną. Nie, tej książki na pewno nie da się zapomnieć. Polecam wszystkim, jest warta przeczytania w stu procentach. Przepraszam, że nie wystawię oceny w skali liczbowej tak jak zawsze to robię, w tym przypadku to oryginalna lektura, autentycznych wydarzeń. Nie jestem w stanie ocenić czyjegoś życia. Mogę tylko powiedzieć każdemu by przeczytał, a na pewno nie pożałuje.
„W którymś momencie samobójstwo stało się alternatywą. Myślałem o tym coraz częściej, a im częściej o tym myślałem, tym wydawało się bardziej kuszące”[str:48]