Przygodę życia w nauce może zbudować chyba wyłącznie pasja, ciężka praca i cierpliwość. Przez niemal osiem dekad Edward O. Wilson zgłębiał świat mrówek. Zaczął jako dziecko w przedwojennej Alabamie od buszowania na pobliskich łąkach. Widział dużo, był wszędzie, odkrył sporo i wiedzą biologiczną dzielił się w licznych publikacjach. Jego ostatnia książka „Opowieści ze świata mrówek” to piękna i bogata fascynującymi treściami opowieść przyrodnicza o życiu dziesiątek gatunków mrówek, które taksonomiczną liczebnością deklasują gromadę ssaków. Hodują grzyby, zajmują się rolnictwem, potrafią dorosłemu człowiekowi zaaplikować wielotygodniową chorobę, trudnią się niewolnictwem, a ich samce stanowią właściwie wyłącznie zbiorniki na plemniki. Książka jest połączeniem elementów autobiografii, opisu procesu poszukiwania rozwiązania zagadek myrmekologii i ciekawostek, które zdumiewają początkującego ‘mrówko-hobbystę’. Z reguły mi taka mieszanka przeszkadza w jednym tekście. Ale wartość tego tekstu wynika m.in. z faktu, że takie przeplatanie narracji jest w nim akurat dodatkowym atutem.
Piękno opowieści można podsumować prosto – musiałem sobie dawkować kolejne rozdziały, by za szybko nie skończyła się przygoda. Wilson potrafi przykuć uwagę, wciągnąć czytelnika w detale opisami, które nikogo nie pozostawią obojętnym. Badania nad chemiczną komunikacją, mechanizmami orientacji w przestrzeni, sposobami utrzymywania w ryzach kastowej struktury czy gama morfologicznych adaptacji, po brzegi wypełniają tę niewielką książkę. Wilson nie musi nic udowadniać, silić się na łatwy poklask, skoro dysponuje magnetyzmem niesłabnącej pasji poznawczej. A to akurat jest bardzo zaraźliwe – aż chce się przejść w pozycję horyzontalną i rozpocząć samodzielne obserwacje świata, który w skali człowieka umyka uwadze!
Długa życiowa perspektywa pozwoliła Wilsonowi z ogromnego doświadczenia zbudować pogłębione obserwacje bogactwa ekosystemów, które w przypadku mrówek zaprowadziły go do nieoczywistego wniosku, który musi deformować sens powierzchownych powiedzeń w stylu ‘pracowity jak mrówka’ (*). Specjalizacja ewolucyjna prowadząca do statusu superogranizmu, zapewniła sto milionów lat sukcesu tej owadziej rodziny, którą trzeba najpierw zrozumieć, by ostrożnie budować analogie z innymi kladami. Tym jednym dłuższym cytatem chciałbym pokazać, jak Wilson sprawnie, jednoznacznie i w punkt ustanawia kontekst korzystając z socjobiologicznego namysłu interdyscyplinarnego:
„Nie potrafię sobie wyobrazić nawet jednej rzeczy w życiu mrówek, którą my – ludzie – moglibyśmy lub powinniśmy starać się naśladować w dążeniu do ulepszania siebie.
Po pierwsze – wszystkie mrówki aktywnie biorące udział w społecznym życiu kolonii to samice. Jeśli chodzi o ludzi, jestem zagorzałym feministą. Jednak trudno nie zauważyć, że u mrówek w ciągu 150 milionów lat ich ewolucji ich płciowy liberalizm gnał na oślep. Samice mają tu kontrolę totalną. Wszystkie mrówki, które widzisz przy pracy, które eksplorują otaczające środowisko, które prowadzą wojny (co istotne – wojny totalne i mrówkobójcze), są samicami. Mrówki płci męskiej to w porównaniu do nich osobniki dość żałosne. Mają skrzydła pozwalające im latać, wielkie oczy i genitalia oraz małe mózgi. W żaden sposób nie pomagają swoim matkom i siostrom w pracy, a ich jedyną funkcją w życiu jest zaplemnienie królowych-dziewic z innych kolonii w trakcie lotów godowych.
Stawiając sprawę tak prosto, jak tylko się da – samce mrówek nie są niczym więcej, jak latającymi pociskami pełnymi spermy.”
Wspomniane ciekawostki. Jest ich bardzo dużo i spełniają dobrze przemyślaną rolę ustanowienia ram dla zmienności etologii i morfologii mrówek. Ograniczę się do przywołania jednego faktu (by frajdę z lektury pozostawić innym), kontynuując wątek z cytatu. Królowa mrówek grzybiarek przez całe długie (nawet 15-letnie) życie przechowuje w organizmie do 300 mln plemników, które sukcesywnie uwalnia by powołać na świat kolejne samice, których liczebność może osiągnąć jakieś 200 milionów. Gdyby podobnie wyglądało ludzkie życie intymno-prokreacyjne – jak bardzo inaczej funkcjonowałaby gospodarka i bytowanie Homo sapiens! Profesor w kilku urokliwych przykładach codzienności myrmekologa pokazał, jak subtelna i twórcza musi być specyfika odsłaniania tajemnic życia konkretnych gatunków. W z reguły kilkumilimetrowym ciele owada należy na przykład wykryć miejsce produkcji konkretnych feromonów, wyekstrahować ich minimalne ilości i przetestować działanie na konkretnej społeczności. Tak uczymy się owadziego języka obfitującego w tropy obce naszemu gatunkowi.
Świat mrówek jest niebezpieczny (jeśli skupić się na konkretnym osobniku), nastawiony na zbiorowy sukces i wciąż nie w pełni poznany. Wilson do książki wybrał drobny wycinek posiadanej o nich wiedzy. Z dystansem obiektywnego badacza i jednocześnie nieukrywaną fascynacją, odmalował niezbędny biologicznie poziom życia ziemskiego; taki porządkujący wiele składników ekosystemów – od tropików po tundrę.
„Opowieść ze świata mrówek” zawiera trochę zdjęć z kolekcji autora i przede wszystkim bardzo pomocne rysunki morfologii różnych gatunków mrówek. Niestety wydawnictwo CCP, zgodnie z polską niechwalebną tradycją, zrezygnowało z bardzo pomocnego indeksu rzeczowego, który dopełnia całości tylko w angielskim wydaniu. Wciąż jednak to bezcenna i obowiązkowa lektura dla każdego przyrodnika-amatora.
BARDZO DOBRE z dużym plusem - 8.5
=======
* Jeżeli potraktować poważnie role społeczne mrówczych płci i założyć pełną transpozycję analogii między gatunkami, to powinno być zabronione używanie rodzaju męskiego dla przymiotnika w tym powiedzeniu. :)