Ach ta Suwalszczyzna, bo to o niej przecież będziemy czytać, prawda? To północno-wschodni kraniec Polski jak przedstawia ją autor w książce „Grzesznik”. To tajemnicza wioska, nad którą pojawia się zorza polarna na przykładzie tytułu „Inkub”. To również wyjątkowy dom, jezioro oraz otaczający je las z debiutanckiej historii „Gałęziste”. Suwalszczyzna to miejsce, które żyje legendami, prastarymi wierzeniami i oczywiście, tak jak każde miejsce na Ziemi, skrywa swoje tajemnice. Okoliczne tragedie, waśnie, jak i wyjątkowe sposoby ich rozwiązywania.
„Deman” to tytuł, który był dla mnie zagadką, więc sięgnąłem do opisu z tyłu książki i poczułem niepokój. Ksiądz z dzieckiem na boku, nieudany egzorcyzm i moce, które zyskał jako spuściznę ostatnich wydarzeń. Gdzie Suwalszczyzna? – błądziłem wzrokiem, choć już kilka razy zdążyłem wrócić do zdania „młody warszawski ksiądz”. Żegnaj Suwalszczyzno, żegnajcie lasy, jeziora oraz wioski, które zdążyły wyryć piętno w mojej pamięci.
Tak, to ogromna zmiana, jaką odczuwa się sięgając do tej historii. Blokowiska zamiast pojedynczych gospodarstw, kościół parafialny w miejsce jednego, który skupiał wiernych z okolicznych wiosek. Dobrze znaną „świetlicę” wyparł Stadion Narodowy, a i forma komunikacji z tej na tzw. stopa analogicznie zamieniono tu na Ubera lub sieć miejską. Wszystko nie tak albo właśnie tak, jak być powinno. W końcu to Warszawa.
Dorian, bo takie nosi imię główny bohater, bardzo szybko skojarzyłem z postacią z książki Oscara Wilde’a „Portret Doriana Graya”. Dwulicowość? Już sam fakt, że Artur Urbanowicz ukazał go jako katolickiego księdza, który ukrywa istnienie swojego dziecka, uwidacznia dwie jego sprzeczne role. Na dodatek ten egzorcyzm i nowe moce, które pozwalają mu odczytywać grzechy i tajemnice mijanych przechodniów niczym Mel Gibson pożądanie kobiet w filmie ”Czego pragną kobiety”. Taki dar to ogromna wiedza, zarówno w filmie, jak i tutaj, bo przecież Dorian, jako ksiądz, doskonale zna wartość grzechu. Czy dostrzega w ten sposób swój?
Autor podkreśla w opisie książki takie słowa jak uniwersum superbohaterów oraz superzłoczyńców. Nietrudno w takim razie domyślić się, że w książce natrafimy na antagonistów głównego bohatera. Tutaj moje usta rozdziawiały się z każdym, kolejnym rozdziałem. Naprawdę? Damy radę upchnąć to wszystko w jednej historii? Nie wierzyłem, do czego to zmierza, a jednocześnie chłonąłem kolejne strony tej historii. O dziwo, z biegiem lepiło się to całkiem dobrze, spójnie i wszystko lądowało na swoim miejscu. Ostatecznie, siły zostały odpowiednio rozłożone.
„Deman” w swojej treści to dla mnie spora niespodzianka, choć świadomie i z rezerwą unikam słowa „rozczarowanie”. Wszystko jest dobrze, to bogata historia, ale niekoniecznie dla mnie. Uwielbiam tematy superbohaterów rodem ze stajni Marvel czy nawet tych z DC. Tutaj, nastawiłem się na kolejny horror z typu tych na Suwalszczyźnie i wyszło, jak wyszło. W literaturze Artura Urbanowicza zdecydowanie wolę wiejskie tematy.
Żeby niepotrzebnie nie zrażać potencjalnego czytelnika „Deman” to dobra historia. Pozwala spojrzeć na otoczenie pod zupełnie innym kątem. Każdy z nas przecież dopuszcza się grzechu. Każdy z nas nie raz złorzeczył przeciwko bliźniemu. Nowo nabyta umiejętność Doriana pozwala sięgnąć w głąb siebie. To również tutaj rozgrywa się walka dobra ze złem. Któż bowiem nie chciałby takiej mocy? Któż nie chciałby wiedzieć, co skrywają przyjaciele oraz członkowie najbliższej rodziny? Jak karać tych, którzy przeszli na drugą stronę? Jak karać siebie?