Podobno w tej książce Agata Christie miała spotkać się z George’em Orwellem. Czyżby pomylili adresy? Zamiast mocno wciągającej prozy zostaliśmy z lekkim czytadełkiem.
Pierwsza rzecz: jakim sposobem polskie tłumaczenie skończyło się na „Eksperymencie Isola”, skoro na przykład po angielsku mamy „The Dying Game” (Gra śmierci, Gra w umieranie)? Przecież różnica jest kolosalna.
Książka miała potencjał na coś nowatorskiego. Niestety, wiele ciekawych wątków potraktowano po macoszemu albo ledwo było napomniane o ciekawym koncepcie, nie rozwijając go. Sam początek był obiecujący: owiana tajemnicą wyprawa na wyspę, eksperyment socjologiczny, znikający ludzie. Mam jednak wrażenie, że autorka chciała upakować zbyt wiele pomysłów w dość krótką książkę. Koncepcja z ZSRR, które się nie rozpadło, miała potencjał. Podobnie z całym projektem toczącym się na wyspie, osobami za niego odpowiedzialnymi i ich tłem. Zabrakło jednak wyraźniejszego rozwinięcia tych wątków, właściwie są one obecne niemal w tle. Wiele spraw zostało poruszonych pobieżnie, niektóre nie zostały dobrze wyjaśnione.
To wiąże się z kolejnym problemem: wszystko w fabule jest tak ściśle tajne, że nikt, łącznie z czytelnikiem, nie wie, o co chodzi. Budowanie napięcia jest dobre, jak najbardziej; trzymanie odbiorcy w niepewności przez ponad połowę książki – już niekoniecznie. Każdy kolejny nowy, tajemniczy element, który się pojawiał bez żadnych wyjaśnień, dokładał jedynie cegiełkę do muru dezorientacji.
Główna bohaterka miała szansę być lubianą postacią. Ciężka przeszłość, walka o rodzinę, analityczny umysł – to wszystko działało na jej korzyść. Jaka szkoda, że w pewnym momencie przeistoczyła się w bohaterkę romansów dla młodzieży. Gdzie się podziała jakakolwiek umiejętność myślenia? Gdzie zniknęła zimna krew? Rozumiem chęć budowania dramatycznej sytuacji, ale ciężko uwierzyć w to, że Anna Francis była zdolną urzędniczką.
Zdecydowanym plusem jest szybko tocząca się akcja, ciężko jest się znudzić, bo rozdziały są krótkie i dynamiczne. Zwyczajnie fajnie się czyta. Na plus wychodzą także ciekawe pomysły autorki. Zapewne brak wprawy doprowadził do tego, że nie rozwinęła w pełni ich potencjału. Debiuty rządzą się swoimi prawami. Naprawdę mogło być gorzej.
Książka sprawdzi się jako lekka lektura na urlop czy wakacje. Nie jest zła, ale nie należy oczekiwać po niej przełomowych pomysłów czy skutecznej sieci intryg – nie wszystko się tu klei. Fani zagadek typu zamknięty pokój, osoby szukające nowych rozwiązań w kryminałach oraz wielbiciele wątków romantycznych powinni jednak być zadowoleni.