Mały może mniej, ale cieszą nas z reguły historie, w których duża organizacja i wielkie pieniądze okazują się czasem niewystarczającymi argumentami do osiągania sukcesu. Lubimy wyjątki, które potwierdzają regułę. Z największej internetowej encyklopedii (*) dowiemy się o innej opowieści z pionierskich praca nad laserami, niż od człowieka, który był w sercu (a może w oku cyklonu) tego procesu. Theodore Maiman, twórca lasera, opowiedział w książce „Odyseja laserowa” o wieloletniej walce z establishmentem o uznanie jego zasadniczego wkładu w konstrukcję urządzenia, które teraz jest wszędzie. Książka nie jest techniczna, jest raczej osobistą relacją, z definicji subiektywną, przybliżającą kontekst powstania pierwszego lasera ponad 6 dekad temu, mechanizmy walk patentowych i przenikanie się państwa, nauki i firm wysokich technologii. Czyta się całość szybko, a przy okazji potwierdza się kilka prawd o ludzkich słabościach.
Książka jest pełna pasji autora, który wbrew faktom, czasem naiwnie ale i bez wahania, zawierzył własnej intuicji. Maiman traktował pracę staromodnie, jako misję. Był pracowity i miał szczęście doktoryzować się u wybitnego Noblisty. Mimo to, trafił na ścianę niechęci i bezpardonowych prób dezawuowana jego odkrycia przez zazdrosnych kolegów. „Odyseja laserowa” jest też zabawna, choćby w tych rzadkich chwilach, gdy prasa oddaje na chwilę łamy gazet nauce. Z reguły nie interesuje dziennikarzy sedno zjawiska, istota przełomu, tylko nośne hasło i sensacja (str. 165-166):
„- Słyszeliśmy, że laser może być użyty jako broń.”
Odpowiedziałem, że nic podobnego nie znajduje się w materiałach prasowych.
- No ale co pan o tym sądzi?
Powiedziałem, że chciałbym umieścić takie wykorzystanie lasera na samym dole listy praktycznych zastosowań (…)
- Dobrze, doktorze Maiman, czy może pan oświadczyć, że laser nie może być użyty jako broń?
- Nie, oczywiście, że nie mogę tego powiedzieć, ale … - zacząłem.
- To wszystko, co chciałem wiedzieć (…)
Następnego dnia (…) wszystkie nagłówki były wariacjami na temat zdania: ‘Człowiek z Los Angeles odkrył fantastyczno-naukowy promień śmierci’.”
Tekst z wciąż wyczuwalnymi emocjami spisał doktor 40 lat po narodzinach lasera i po okresie wytężonej pracy, walki o dobre imię z lat 1958-1961. Główny naukowy oponent – Charles Townes – wciąż trwał przy swoich przekonaniach (zmarł w wieku 100 lat w 2015, kilka lat po młodszym Maimanie). Licznie nagrody wspominanie pod koniec książki (z czasem niespotykanymi perypetiami) stanowią jednocześnie podstawę do wyczuwalnego żalu autora, że odmówiono mu najważniejszej – Nobla z fizyki. Wsparty przez rodzinę i przyjaciół, prawdę i fakty, obronił się przed dyskredytacją.
Jak wspomniałem, samej nauki jest mało, jeszcze mniej, niż jej doświadczalnej realizacji w konstruowanych przyrządach. Kluczowy proces, na którym opiera się działanie lasera, to myśl samego Einsteina i zasad rządzących emisją spontaniczną i wymuszoną w życiu atomów. Majman bardzo dobrze i trzymając się poglądowego poziomu (brak wzorów) opisał sedno pracy lasera (str. 107, 122-126). Jestem jednak przekonany, że proste rysunki poziomów energii na które ‘przeskakuje’ elektron, uzupełniłyby podane analogie z kulami, stołem i podłogą. Na szczęście Internet łatwo daje szansę na uzupełnienie tego mechanizmu wizualizacjami.
„Odyseja laserowa” to przykład bardzo pouczający. Jest w niej czysta idea poznania, walka z przeciwnościami, garść nauki, sporo biurokracji, miłość i tragedie rodzinne, spełnienie i niedosyty. Im mniej ktoś ma w życiu do czynienia z nauką, tym bardziej książka jest dla niego. Dostaje bowiem szansę na zanurzenie się w przyziemnej codzienności nauki i w wielką przygodę intelektualną dostępną nielicznym w śladowych dawkach. Tekst główny uzupełnia cała lista dodatków urealniających ‘laserowy epos’. Są zdjęcia autora w ważnych chwilach życia, są treści tekstów prasowych, pierwsze publiczne wystąpienie Maimana, lista nagród Nobla związanych z laserami i załącznik z listą nagród autora. Wszystko, by przybliżyć czytelnikowi fakty, na których rodził się ważny składnik nauki i codzienności każdego z nas.
BARDZO DOBRE – 8/10
=======
Lasery są wszędzie. Ratują operacyjnie życie i zdrowie ludzi. Dbają o nasze bezpieczeństwo, ukryte w różnych pudelkach służą w banalnej pracy i zabawie. Aby oddać hołd Maimanowi, przywołam kilka zdań z poważnej książki o laserach. Jednocześnie zwracam uwagę, jak szybko ta technologia się upowszechniła, zaowocowała podręcznikami przygotowującymi doktorantów, stanowiąc element uświadomionej od razu wagi odkrycia w środowisku naukowym, które raczej konserwatywnie patrzy na ‘świat codzienności’ i zastosowania:
„Mija obecnie 15 lat od chwili okrycia przez Maimana pierwszego lasera rubinowego. Odkrycie to dało początek dwom nowym dziedzinom nauki – elektronice kwantowej i optyce nieliniowej. Rozwój tych dziedzin w ostatnich latach był tak dynamiczny, że można go porównać jedynie z rozwojem fizyki atomowej w latach powojennych. Fizyka atomowa i elektronika kwantowa niemal w jednakowym stopniu podziałały na wyobraźnię ludzką. Wspaniałe odkrycia dokonane w dziedzinie laserów fascynowały swym pięknem nie tylko ich odkrywców, lecz również ludzi zupełnie z nauką nie wiązanych. Nie bez znaczenia był tutaj fakt, że wiązki światła wielu laserów są widoczne, a rozmaitość ich barw i struktur – ogromna.” (**)
=======
* Chodzi mi o hasła Wikipedii: ‘laser’ i ‘Charles Townes’. Po lekturze opiniowanej książki świat informacji prezentowany w tych hasłach wyda się mylący, a w przypadku jednego stwierdzenia budującego biogram, wprost nieprawdziwy.
** „Wstęp do fizyki laserów”, Franciszek Kaczmarek, PWN 1986, str.13. Przywołane zdania pochodzą z drugiego wydania tego jednego z najważniejszych polskich podręczników o laserach, choć są przypomnieniem przedmowy wydania pierwszego z 1976 (stąd te 15 lat).