Książka w zamierzeniu jest popularnym wykładem matematycznym przeznaczonym dla laików. Ma im pokazać, na czym polega dowód matematyczny, zawiera 30 dowodów, począwszy od stosunkowo łatwych, a kończąc na dosyć trudnych. Muszę powiedzieć, że zawsze z radością witam książki popularyzujące królową nauk, ale w przypadku tej książki mam pewne zastrzeżenia.
Pisze Laskowski we wstępie: „Autor postawił sobie za cel (a Ty, Czytelniku, sprawdź, czy mu się to udało) zaprezentowanie dowodów w formie zrozumiałej dla laika zainteresowanego matematyką.” No więc nie do końca się udało, niektóre dowody są zdecydowanie zbyt trudne dla kogoś nieobeznanego z matematyką. I dalej „Do jej zrozumienia w zupełności wystarcza znajomość matematyki na poziomie szkoły ponadgimnazjalnej, a większość rozdziałów jest dostępna nawet dla gimnazjalistów.” No nie wiem, dawno temu już ukończyłem szkołę, ale słyszę, że obecnie poziom matematyki się obniżył, na przykład w szkołach średnich nie uczy się już rachunku różniczkowego i całkowego. Mam zatem duże wątpliwości czy uczeń szkoły średniej jest w stanie pojąć wszystkie dowody.
Moje główne zastrzeżenie jest takie, że książka jest bardzo, sucha, techniczna, brakuje jej otoczki historycznej i kulturowej, przecież matematykę tworzą żywi ludzie, czasami zupełnie niezwykli. Podaję parę przykładów, które znam, ale jest ich z pewnością więcej.
I tak w rozdziale o indukcji matematycznej mamy dowód wzoru na sumę liczb od 1 do n. Szkoda, że autor nie wspomniał przy okazji, iż wedle legendy, wzór ten został odkryty przez siedmioletniego Carla Gaussa, ponoć to był pierwszy sygnał, że mamy do czynienia z geniuszem matematycznym.
Pisząc o dowodzie na to, że pierwiastek z dwóch jest liczbą niewymierną (czyli nie da się przedstawić w postaci ułamka) autor nie napisał, że odkryli to już starożytni Grecy, co doprowadziło do dużego kryzysu w ówczesnej matematyce, bo sądzono, że wszystkie liczby są wymierne, a tu taki klops...
Dowodzi elegancko Laskowski, że istnieje nieskończenie wiele trójek pitagorejskich, czyli liczb naturalnych x,y,z takich, że suma kwadratów liczby x i liczby y równa się kwadratowi liczby z. Niestety nic nie pisze o podobnie brzmiącym wielkim twierdzeniu Fermata i całej superciekawej historycznej otoczce wokół tego twierdzenia, szkoda.
Można argumentować, że skoro książka poświęcona jest dowodom, to po co historyjki, ale właśnie opowieści z życia czynią matematykę żywą i interesującą nauką, a nie czymś przerażającym
Niemniej dobrze, że książka się ukazała, bo nigdy dość popularyzacji matematyki.