W obecnych czasach większość z nas może zapomnieć o podróżach i odwiedzaniu odległych krajów. Jedyne możliwości jakie nam pozostają to telewizja, Internet, a przede wszystkim książki. A skoro o książkach mowa, to ostatnio dzięki tytułowi wydawnictwa Zona Zero wybrałem się w jedyną w swoim rodzaju podróż do Teksasu, o której chciałbym wam opowiedzieć.
Artur Owczarski, podróżnik i autor książek „Droga 66” czy „Droga Matka – o historii, legendzie, podróżny” zabiera czytelnika do Stanów Zjednoczonych Ameryki, a konkretnie do drugiego pod względem powierzchni i liczby ludności stanu, Teksasu.
Podróż nie należy do typowych i choć jest dobrze zaplanowana to nie brakuje w niej niespodzianek. Autor stara się zwalczyć pewne stereotypy dotyczące Teksasu, m. in. takie jak to, że jest to niebezpieczny stan bo każdy ma tam broń, a mieszkają tam tylko nieokrzesani, mało inteligentni ludzie, jak byśmy to nazwali w Polsce „wieśniacy”. Teksas, to nie tylko stan, to nie tylko kawał ziemi, ale to pewien sposób bycia, sposób myślenia i funkcjonowania, który można zrozumieć tylko odwiedzając to miejsce.
Artur Owczarski zaczyna od krótkiego wprowadzenia nas w realia geograficzne, historyczne, ekonomiczne i kulturowe, a następnie relacjonuje nam wydarzenia, których był częścią, przytacza rozmowy z poznanymi mieszkańcami Teksasu, opowiada historię o tym niesamowitym kawałku ziemi.
W książce możemy przeczytać chociażby o tym jakie zagrożenie stanowią grzechotniki, o rosnącej popularności zawodów BBQ, o różniących się od siebie sposobach prowadzenia rancz, o polowaniach, czy o rodeo. Część opowiadanych przez autora faktów z pewnością skojarzycie, a po przeczytaniu innych będziecie łapać się za głowę, a wasza fascynacja Teksasem niewątpliwie wzrośnie.
Artur Owczarski w książce nie kryje się ze swoimi poglądami na różne tematy takie jak chociażby wcześniej wspomniane bardzo popularne w Teksasie polowania i kwestie wykorzystywania zwierząt dla ludzkiej rozrywki jak w przypadku rodeo. Czytelnik może nie zgadzać się z autorem w poruszanych przez niego zagadnieniach, co w tym wypadku powoduje, że lektura staje się ciekawsza i można zestawić ze sobą przeciwstawne światopoglądy. Niektórzy mogą przekonać się do jego zdania, a inni uparcie będą obstawać przy swoich (tak jak ja), ale nie sprawia to, że czytanie staje się uciążliwe.
Książka została wzbogacona o mnóstwo zdjęć z podróży autora, które w znaczący sposób pomagają nam przenieść się w naszej wyobraźni do Teksasu oraz zrozumieć stan umysłu o jakim pisze. W ten sposób możemy podziwiać krajobrazy, zobaczyć barwne charaktery, z którymi pan Artur miał okazję się poznać, po prostu poczuć ten niezwykły klimat.
Niezwykle spodobała mi się przede wszystkim postać Hoota, kowboja z krwi i kości, mężczyzny który „wyruszył na koniu w trwającą prawie pół roku wyprawę do Calgary w Albercie, Kanadzie, żeby wjechać triumfalnie na koniu do miasta w trakcie największego w Kanadzie rodeo”! Przemierzył ponad trzy tysiące kilometrów, spełniając jedno ze swoich marzeń! Takich pozytywnie zakręconych, prezentujących ducha Teksasu osób pojawia się tutaj więcej, a ich historie są naprawdę wciągające. Co nawet ciekawsze, znajdziecie tu niejeden polski wątek!
„Teksas to stan umysłu” jest książką, którą nie tyle się czyta, co po prostu chłonie się opisane w niej informacje, zdarzenia, historie, w największym możliwym stopniu docierając do sedna jej tytułu. Teksas, to miejsce, to ludzie, których nie znajdziecie nigdzie indziej na kuli ziemskiej! Lektura sprawia, że choć siedzimy w domu i nie możemy się nigdzie ruszyć, to poszerzamy nasze horyzonty i przy użyciu swojej wyobraźni stajemy się częścią światowej stolicy kowbojów i mieszających się kultur, próbujemy pysznego jedzenia, a nasze codzienne problemy nikną w obliczu zagrożeń z którymi walczą Teksańczycy. Na koniec z pewnością odnajdziecie w sobie coś z mieszkańców Teksasu i jak głosi popularne tam hasło, po prostu będziecie musieli tam się przeprowadzić!