"Dziewczynka zagubiona w swoim stuleciu szuka taty" to najnowsza powieść Gonçalo M. Tavaresa, który jest jednym z najpopularniejszych portugalskich pisarzy. W Polsce nie zyskał jeszcze popularności, choć jego twórczość doceniana jest przez największych znawców literatury. Jego najnowsza książka z pewnością jest niezwykła.
Książka opowiada o Marcusie, który przypadkowo spotyka czternastoletnią Hannę, dziewczynkę z zespołem Downa, która szuka taty. Mężczyzna podejmuje decyzję, by jej pomóc, i od tej pory razem przemierzają Berlin, by odnaleźć ślady ojca. Ich wspólna podróż ma w sobie coś z magii i nierzeczywistości. Spotykają na swojej drodze zadziwiających ludzi. Korzystają z hotelu, w którym poszczególne pokoje oznaczono nie numerami, a nazwami miejscowości, w których istniały hitlerowskie obozy koncentracyjne. Spotykają antykwariusza, wypełniającego całe arkusze papieru liczbami parzystymi oraz wyjątkowego grawera, który potrafi tworzyć napisy tak małe, że nie da się ich odczytać bez mikroskopu.
"Dziewczynka zagubiona w swoim stuleciu szuka taty" nie jest łatwą książką, a jednocześnie nie można się od niej oderwać. Jest to powieść oniryczna, niejasna, pełna niedopowiedzeń i nieoczywistych nawiązań historycznych i kulturowych. To dlatego jest bardzo trudna do zinterpretowania, a jednocześnie będzie subiektywna. Z pewnością dotyczy pamięci i zapominania o wydarzeniach historycznych, które targały Europą w ostatnim stuleciu. Szczególnie widoczna jest próba rozliczenia się z Holocaustem. Nawiązują do niego zarówno hotel, stary Żyd mieszkający w jednym z jego pokojów, jak i olbrzymi portret nazisty, na który natykają się podczas wędrówki.
W książce Tavaresa trudno doszukać się odpowiedzi na pytania, które pojawiają się w głowie czytelnika podczas poznawania tej opowieści. Niezwykłe miejsca i spotykani tam ludzie sprawiają, że atmosfera powieści jest dosyć przytłaczająca i odrealniona. Jest również wypełniona symbolami i jestem pewna, że nie wszystkie zdołałam prawidłowo odczytać. W jednej z ostatnich scen bohaterowie jadą pociągiem, a Marcus wyrzuca karty, na których zapisane są umiejętności potrzebne Hannie do samodzielnego życia. Z jednej strony można to odczytać jako pozbywanie się przeszłości, uwalnianie się od niej. Jednak mężczyzna robił to z myślą o zostawianiu śladów, którymi mogą podążać inni, by odnaleźć prawdę o Hannie.
Nigdy nie czytałam takiej książki jak "Dziewczynka zagubiona w swoim stuleciu szuka taty". Realizm magiczny, jaki charakteryzuje tę powieść, jest wyjątkowy na tle wszystkiego, co do tej pory poznałam w tym nurcie. Ponadto rozbudowana symbolika sprawia, że książkę można interpretować na wiele sposobów. Autor nie narzuca jednej wizji tego, co chciał przekazać czytelnikowi, gdy tworzył postacie głównych bohaterów oraz tych drugoplanowych.
Podsumowując, polecam książkę osobom, które traktują czytanie nie tylko jako rozrywkę, ale również wyzwanie intelektualne.