"Kryje się za tym coś jeszcze - mówił do siebie nasz zmartwiony dżentelmen. - Jest tu coś jeszcze, a ja nie umiem tego nazwać. Dobry Boże, wszak jest w nim coś nieludzkiego! Jakby był człowiekiem pierwotnym albo bazyliszkiem..."
"Doktor Jekyll i pan Hyde" wszyscy gdzieś słyszeli o tej historii, ale mało kto kojarzy ją z książką. Było wiele ekranizacji, wiele filmowych inspiracji, jak udanych to już sprawa drugorzędna.
Robert Louis Stevenson, który napisał "Wyspę Skarbów", "Porwanego za młodu" czy "Czarną strzałę" - stworzył prawdziwy horror - bez istot nadprzyrodzonych i magicznej otoczki.
Człowiek, jako istota o dwoistym charakterze. Z jednej strony człowiek oświecony i żyjący zgodnie z prawem, a z drugiej istota zła, pozbawiona moralności, która niszczy wszystko to, co ta dobra strona ceni.
Książka składa się dziesięciu rozdziałów i Posłowia spod pióra Macieja Szymkiewicza.
Całość to zaledwie 120 stron, które mimo trochę archaicznego języka czyta się znakomicie. Doktor Jekyll to nie tylko wybitny lekarz, to szanowana persona - wywodząca się z znamienitej rodziny. Jest niezwykle prawy i głęboko moralny, w laboratorium chemicznym próbuje znaleźć lek na ludzką agresję. Przyrządzoną miksturę testuje na sobie i tak powołuje do życia Pana Edwarda Hyde-a, swoje kompletne przeciwieństwo. Za dnia dobry człowiek, nocą propagator wolnej woli - złej woli.
A jak to często bywa z tą wolną wolą - może ona sprowadzić nas na manowce.
Mimo tego, że pan Hyde jest drugim obliczem doktora Jekylla noszącym jednak inną fizjonomię, obrazującą jego charakter:
"Otóż pan Hyde okazał się blady i niewysoki, była w nim jakaś fizyczna deformacja, chociaż nie dało się jej wskazać czy nazwać, miał niezbyt przyjemny uśmiech, a do Uttersona odnosił się na przemian nieśmiało i zuchwale, jakby snuł wobec niego mordercze plany; mówił ochryple, półgłosem, czasem zaś jego głos nieco się łamał"
Nowela pochodzi z 1886 roku, a mimo to doskonale wpisuje się w obecny czas. Człowiek nie jest tylko dobry, ani tylko zły - to wydaje się oczywiste. Wszystko zależne jest od tego, które z swoich oblicz karmi i jak je karmi. Powieść Stevensona uznawana jest za portret psychopatologicznej podwójnej osobowości (jak podaje okładka) - nie wiem czy tylko...
Na 120 stronach mamy pytanie o istotę zła i mamy też odpowiedź - człowiek.
Doktor Jekyll chciał uleczyć ludzkość z agresji, a uzyskał coś zupełnie przeciwnego, ucieleśnienie najgorszych myśli, do tego kompletnie pozbawione empatii.
"Owa istota, którą dobyłem z własnej duszy i słałem w świat, by folgowała swym żądzom, okazała się wcieleniem podłości i najgorszego łajdactwa."
Być może to jest właśnie istota człowieczeństwa? Równowaga między obiema naturami, akceptacja dwoistości i świadomy wybór, tego kim chcemy być.
"Gdy alkoholik zmaga się rozumowo z nałogiem, niezwykle rzadko zdaje sobie sprawę, jak groźna jest bestia, którą wyzwala w swoim ciele. (...)
Mój demon, długo trzymany w klatce, z rykiem wyrwał się na wolność."
Jak to bywa z klasyką - wszyscy o niej słyszeli, ale nikt jej nie czyta...
A naprawdę szkoda, bo dobra powieść wymyka się z ram znaczeń i czasu pozwalając czytelnikowi na własną interpretacje zgodnie z przekonaniami i epoką w jakiej przyszło mu żyć i tak też jest z tą opowieścią.