W swoim ostatnim reportażu Jacek Hugo-Bader poddaje analizie tok rozumowania, poglądy i postawę strażników wolności – a więc ludzi myślących samodzielnie, niosących oświecenie ciemnym masom ufającym ślepo oficjalnej, a przecież tak zachwaszczonej narracji. Strażnicy wolności to wybawcy tych ciemnych mas.
Czy może raczej należałoby powiedzieć, że Jacek Hugo-Bader bierze tzw. strażników wolności na cel i rozprawia się z nimi, nie przebierając w słowach i nie hamując emocji, nie ukrywając swojego zdania. Jednym ta bezpośredniość i emocjonalność autora będzie przeszkadzać, innych ujmie, ale w gruncie rzeczy to tylko dodatek do solidnej i przekonującej argumentacji. To jej ozdoba i cecha charakterystyczna reporterskiego stylu Hugo-Badera. Albo komuś pasuje, albo nie.
Dziennikarz kontaktuje się i przeprowadza rozmowy z największymi autorytetami Grupy C19 oraz z jej sympatykami, choć nie wszyscy z nich chcą czy mogą rozmawiać. Z niektórymi jednak prowadzi bardzo obszerną, długo trwającą korespondencję, z innymi się spotyka. Celowo nie podam tu żadnego nazwiska, bo nie chcę przykładać ręki do ich rozpoznawalności i popularyzowania. Ale jako ciekawostkę powiem, że jednego z bohaterów reportażu znam ze swoich czasów studenckich, był wtedy świetnym dziennikarzem muzycznym naszego uczelnianego radia. Zmarnował się chłopak, a tak dobrze go wspominam…
Bohaterów reportażu, czyli wspomnianą Grupę C19, przybliżę słowami z okładki:
(…) to grupa osób, które kwestionują ogólnoświatową strategię walki z chorobą COVID-19, jedna z najaktywniejszych grup polskich antyszczepionkowców. Są zdeklarowanymi wyznawcami teorii spiskowych, w tym tej najnowszej, o globalnym zamachu stanu, ogólnoświatowym spisku, którego początkiem jest zaplanowana przed kilku laty pandemia COVID-19. Ale za nic w świecie nie pozwalają nazywać siebie antyszczepionkowcami, bo przecież oni walczą o wolność, są więc wolnościowcami, a nawet – strażnikami wolności.
Te wyróżnienia są moje. Pierwsze dlatego, że pojawienie się koronawirusa jest dla tych ludzi jedynie potwierdzeniem ich wizji świata i o to głównie im chodzi – żeby mieć rację, a nie walczyć o wolność. Drugie zaś dlatego, że lepszego, bardziej przyciągającego i bardziej dwuznacznego tytułu temu reportażowi Hugo-Bader chyba nie mógł nadać.
W wyniku odbytych spotkań, przeprowadzonych rozmów i wymiany korespondencji punktuje autor sposób myślenia swoich bohaterów, a także gromadzi cechy, pewne znaki rozpoznawcze, którymi można by ich opisać. Wskazuje chociażby, jak prosta droga prowadzi od antyszczepionkowca do radykalnego prawicowca i religijnego fanatyka wycierającego sobie gębę Bogiem. Obala rozpowszechniane przez strażników szkodliwe mity – jak np. ten o skuteczności amantadyny w leczeniu koronawirusa, a powiedzieć należy, że lek ten przez długi czas był proponowany ludziom przez jednego z lekarzy – wolnościowców i masowo wykupowany. Pewien antyszczepionkowy guru twierdzi, że skoro preparat ten jest tak popularny, to musi być skuteczny, na co Hugo-Bader odpowiada tak:
Chciałbym przypomnieć, ze wódka też jest popularna, a jeszcze bardziej papierosy, a nawet amfetamina, ale to wcale nie znaczy, że są dobre. A na Bliskim Wschodzie to nawet kałasznikow jest popularny. I nawet jest skuteczny jak cholera. (s.178)
Najbardziej chyba oburza mnie w całej tej chorej antyszczepionkowej opowieści wykorzystanie tak ważnych i pełnych grozy słów Mariana Turskiego, więźnia Auschwitz o tym, że nie spadło ono z nieba. To już jest o krok za daleko. Pseudostrażnicy wolności przywłaszczyli sobie te słowa do swojej narracji (jeszcze raz to powiem – ta to dopiero jest zachwaszczona), odarli je z należytej powagi, dotknęli czegoś, czego nie powinno się dotykać w tak odrażajacym celu. I to właśnie Marian Turski, człowiek niemal już stuletni, z taką przeszłością, musiał potem publicznie tłumaczyć myślącym samodzielnie wolnościowcom, o co chodziło w jego wypowiedzi i dlaczego nie można, dlaczego nie godzi się odnosić jej do pandemicznej sytuacji.
Gdyby jednak i to było niewystarczające, dodam jeszcze, że strażnicy wolności sami na siebie kręcą bicz. To jest dopiero absurd. Dowodzą bowiem, że nie było pandemii, a plandemia zmierzająca do depopulacji, że działania WHO oraz rządów światowych nie miały na celu ratowania zdrowia i życia ludzkiego, a zapewnienie sobie nieograniczonej kontroli i władzy. Tymczasem najgłośniejsi i najbardziej medialni antyszczepionkowcy w Polsce zbudowali sobie już całkiem solidne zaplecze polityczne i chyba tą odrobiną władzy by nie pogardzili.
Po resztę rewelacji – jeśli jeszcze ktoś ich nie zna, a poznać chce – odsyłam do książki. Oprócz opisanych przeze mnie dotąd spraw przeczytacie w niej o tym, jak strażnicy wolności kompromitują osiągnięcia nauki i ich autorów - ale na szczęście też siebie przy okazji. Dowiecie się i o tym, jaką moc ma dezinformacja, że opór wobec faktów może być większym problemem niż opór wobec samych szczepień. Ale czy autor mnie przekonał, zapytacie? Nawet jeśli nie zapytacie – powiem, że nie musiał. Dlatego nie byłabym wiarygodna, polecając Wam ten reportaż.
Ja sama przed szczepieniem na COVID miałam pewnie podobne obawy, jak wiele innych osób. Pytałam, doczytywałam, wahałam się czas jakiś, ostatecznie jednak podjęłam decyzję o przyjęciu szczepionki. Paradoksalnie pomogły mi w tym „argumenty” antyszczepionkowców. Może dlatego, że to, co oni nazywają ślepym posłuszeństwem, ja nazywam poczuciem obowiązku i odpowiedzialności.
Chciałabym jeszcze dodać, że książka nie zawiera literówek, ma bardzo czytelną czcionkę i dużo światła między wierszami. Technicznie nie ma się do czego przyczepić. Jest to zapewne celowe, bo jak wiadomo książki, które przedstawiają prawdę na temat COVID-19 czy szczepień, mają dla odmiany specjalnie nieprzejrzysty tekst.Ale! Nie mogę pominąć rysunków Marty Ignerskiej, które wg mnie świetnie ilustrują stan umysłów strażników wolności. Dlatego pozwalam sobie dołączyć do tej recenzji zdjęcie wewnętrznej strony okładki.
Słyszeliście o C19? Nie, to nie jest rakieta balistyczna do przenoszenia głowic atomowych ani kryptonim gazu bojowego... C19 to grupa osób, które kwestionują ogólnoświatową strategię walki z chor...
To co innego. O osobach, które nie mogą się szczepić z powodów medycznych też jest mowa w tej książce i to jest zupełnie inna historia, niemająca nic wspólnego z foliarzami.
Poproś synka, może Ci kupi, tak jak mi. :D Ja też nie jestem raczej wielką fanką Hugo-Badera, tu skusił mnie temat. Czuć, że pisane to było z nerwem i tak też się czyta.
Naczekałam się na tę książkę, bom żyła w przekonaniu, że nie ma e-booka. Fałszywym przekonaniu (ani tu, ani u sąsiadów e-book się nie wyświetlał), jak się okazało przy bliższym badaniu była to zwykła zmyłka i niedoróbka, bo e-book jest! Godziną wieczorną, dniem wczorajszym nabyłam, a on się dalej nie wyświetla, choć wrzuciłam ISBN🤔 P.S. Graficznie jest cudnie:) P.S. P.S. W wersji elektronicznej ilustratorkę uwieczniłam - tak wspominam na wszelki wypadek😊
Słyszeliście o C19? Nie, to nie jest rakieta balistyczna do przenoszenia głowic atomowych ani kryptonim gazu bojowego... C19 to grupa osób, które kwestionują ogólnoświatową strategię walki z chor...
Portretuje w swojej książce Hugo-Bader wcale liczną grupę polskich antyszczepionkowców, która się mocno uaktywniła w czasie niedawnej pandemii, tych ludzi są miliony, mają swoich ekspertów, fora inte...
Przyznam, że przez długi czas byłam przekonana, że ,,Strażnicy wolności'' jako reportaż mi się nie podobają. Że jest w nich coś takiego, co uniemożliwia mi docenienie tej lektury. I byłam tym zdziwio...
@Chassefierre
Pozostałe recenzje @OutLet
Mów, dziewczyno, śpiewaj swoją pieśń!
Tytułowa dziewczyna o mocnym głosie to Adunni, 14-letnia Nigeryjka sprzedana przez ojca staremu Morufu na żonę. Znamy te afrykańskie (i nie tylko) historie, w których ko...
Dla tej książki - z powodów opisanych niżej - robię wyjątek, i choć nie jest to egzemplarz recenzencki, zamieszczam tu całą recenzję. Mam poważne obawy, czy uda mi si...