„Jeśli drzwi nie zamkniesz w porę,
szeptać zacznie ktoś wieczorem.
Jeśli na dwór wyjdziesz sam,
złego pana spotkasz tam.
Jeśli okno uchylisz choć trochę,
pukanie w szybę usłyszysz przed zmrokiem.
Jeśli jesteś sam i miewasz się źle,
pan Szeptacz na pewno odwiedzi cię.”
Czyż ten niewinny z pozoru wierszyk nie przyprawia was o dreszcze? Uważajcie, zwłaszcza wieczorem i w nocy i sprawdzajcie po sto razy, czy na pewno drzwi są zamknięte na wszelkie możliwe zabezpieczenia. W innym przypadku odwiedzi was Szeptacz i uraczy kolejną wyliczanką.
20 lat wcześniej
Szeptacz zebrał swoje żniwo. Zabił pięcioro małych dzieci. Dlaczego to robi? Czemu sprawia mu to przyjemność? Skąd ta nienawiść do chłopców około sześcioletnich? Dziennikarze ochrzcili tego psychopatę tak a nie inaczej, ponieważ jego zwyczajem było zakradanie się pod okna upatrzonych ofiar i szeptanie im przeróżnych rzeczy.
Czasy obecne
Featherbank. Mała miejscowość, niosąca ze sobą obietnicę spokoju i odpoczynku od problemów codzienności. Pisarz Tom Kennedy wraz z synem Jake'em przeprowadzają się tu i mają nadzieję, że uda im się uporać z makabrycznymi i dość nagłymi wydarzeniami z przeszłości. Jednak nie zdają sobie sprawy z tego, jaką mroczną tajemnicę kryje w sobie te miasteczko. Kiedy kolejny chłopiec zostaje porwany rozpoczyna się walka na życie i śmierć, w której wszystkie i to dosłownie, kroki są dozwolone. Czy ta historia może mieć szczęśliwe zakończenie?
Przyznam szczerze, że o tej książce było niedawno naprawdę głośno. W którą stronę się nie obejrzałam, gdzie na Instagramie nie zajrzałam, a zewsząd atakowały mnie recenzje tej powieści. I wszystkie miały wydźwięk pozytywny. Z początku, po samej okładce sądziłam, że będzie to lektura z gatunku fantastyki, bowiem widnieje na niej symbol motyla/ćmy i myślałam, że na przykład obrazuje ona przemianę wewnętrzną głównej postaci. Zabierając się za lekturę specjalnie nie zapoznawałam się z opisem i może dlatego „Szeptacz” wywarł na mnie tak piorunujące wrażenie. Samą okładkę zaliczam do tych, które może jakoś bardzo wyszukane nie są, ale jednak na swój specyficzny sposób przykuwają wzrok. Rozpoczęłam lekturę nie mając żadnych oczekiwań, może oprócz tego, aby była sprawiła mi ona choć odrobinę przyjemności. A ostatecznie wciągnęła mnie do tego stopnia, że kiedy na przykład musiałam się już kłaść spać, to robiłam to z wielkim żalem.
„Nie każdy, kto zachowuje się jak twój przyjaciel, naprawdę nim jest.”
Autor miał naprawdę ciekawy pomysł na fabułę. Od pierwszych zdań opisujących, jak Szeptacz zakradał się pod okna swoich małoletnich ofiar i cichym spokojnym głosem próbował stać się najpierw ich przyjacielem, zaskarbiając zaufanie, wywoływały dreszcze na plecach. Pokazuje to jak łatwo można komuś zawierzyć, kto niekoniecznie chce naszego dobra. Całość podzielona jest na rozdziały, dość krótkie, dzięki czemu lektura nie zajmuje dużo czasu i zapoznaje się z nią z zapartym tchem. Raz czytelnik staje się świadkiem wydarzeń z przeszłości, a raz teraźniejszości. Nie wiem, jak pozostałym czytelnikom, ale mi do tej pory ciężko jest zrozumieć, jak można się w ten sposób zachowywać, postępować względem drugiego człowieka. Poza tym podejrzewanie kogoś o te zbrodnie jest wieloznaczne, bowiem każdy z nas może je odbierać w odrobinę inny sposób. Autor dysponuje niezwykle lekkim stylem, który kontrastuje z bądź co bądź straszną historią. Czy kogoś polubiłam w niezwykły sposób? Wydaje mi się, że Jake'a. Był rezolutnym chłopcem, pragnącym jedynie zrozumienia ze strony swojego otoczenia. Nawet żal mi go było, kiedy koledzy pytali go z kim rozmawiał, a on uparcie zaczepiał. Kiedy na koniec czytelnik dowiaduje się, kogo miała ta jego mała towarzyszka utożsamiać, łzy same cisną się do oczu i można dojść do jedynego słusznego wniosku: że bardzo to życiowe.
„Czasami bitwy mają więcej sensu, kiedy ogląda się je z lotu ptaka.”
Poza tym Toma Kennedy'ego również na swój sposób polubiłam, chociaż akurat do tego musiałam „dojrzeć” i działo się to stopniowo. Na początku chciałam nim mocno potrząsnąć, żeby zauważył, że nie tylko on stracił żonę, ale ktoś, mały człowiek stracił ukochaną mamusię, obdarzoną niezwykłym uczuciem i mocą do zwalczania wszelkich problemów. Jednak z czasem zrozumiał on swój błąd i jak to w życiu bywa, musiało dojść do tragedii, aby zrozumiał, co w życiu liczy się dla niego najbardziej. Na największe uznanie zasługuje jednak Pete Willis, czyli policjant, który 20 lat temu prowadził śledztwo w sprawie Szeptacza. Zwłoki czterech chłopców udało mu się odnaleźć, jednak ostatniej, piątej ofiary już nie. Sumienie gryzło go do tego stopnia, że rozpamiętywał tę sprawę dosłownie każdego dnia. Czuł, że w pewien sposób zawiódł wszystkich – rodzinę chłopczyka, ale także samego siebie. Gdzieś w głębi jego serca ciągle tliła się nadzieja, że może jednak jeszcze coś uda się w tej sprawie zrobić, że nagle nastąpi zbieg okoliczności czy nagły zwrot akcji i popchnie go do odpowiednich drzwi. Niestety, ale nic takiego nie nastąpiło. W skrytości ducha kibicowałam mu do końca książki. Tom uważał go za zimnego, bez uczuć mężczyznę, jednak przekonał się na własnej skórze, iż z czasem potrafi on okazać odrobinę emocji, ale trzeba zwyczajnie na to zasłużyć. Właśnie to zostało bardzo udanie poprowadzone. Każdy z bohaterów jest charakterystyczny na swój, indywidualny sposób, wyróżnia się czymś innym. Sprawia to, że czytelnikowi jeszcze łatwiej jest zżyć się z daną postacią, zobaczyć w niej osobę, którą można by spotkać od tak na ulicy i minąć się z nią.
Książka ta pozwala odrobinę zgłębić psychikę zabójców i mechanizmy ich postępowania. Chociaż nam, normalnym ludziom tego typu zachowania nie mieszczą się w głowie, to jednak trzeba przyznać, iż autor w bardzo umiejętny sposób je ukazał. Pokazał, jak przebieg dzieciństwa wpływa na życie dorosłego już człowieka. I jest to przerażające. Bowiem w dzisiejszych czasach zagrożenia upatrujemy najbardziej ze strony Facebooka czy też innych mediów społecznościowych, aprzecież zagrożenie może paść nawet ze strony najbliższego sąsiada czy też współpasażera w metrze. Nigdy na 100% nie wiadomo, kto stoi czy też mieszka obok nas.
Podsumowując, „Szeptacz” to mrożąca krew w żyłach historia o naszych lękach i walce z nimi. To również przeprawa przez życie po utracie kogoś bliskiego. Myślę, że spodoba się fanom gatunku, to trochę kryminał, a niekiedy horror (ten Szeptacz ukazujący się pod oknem znienacka i nagle, przywodzi mi na myśl klauna z „To” i ten jego nieodłączny czerwony balonik). Na obecne zimne =, jesienne wieczory jak znalazł.