Wspomniane kontrowersje daje się rozpoznać na poziomie chronologii. Dzieło wszak kończy się w 212 roku, gdy cesarz Karakalla przyznał wszystkim wolnym mieszkańcom Cesarstwa Rzymskiego prawa obywateli rzymskich. Wiemy jednak z mniej lub bardziej udanych lekcji historii, że upadek Rzymu nastąpił przeszło 250 lat później, w 476 roku, będąc też symboliczną datą końca Starożytności. Mary Beard jednak uzasadnia swoją decyzję chronologiczną, opierając się na solidnych podstawach i argumentach. Na kartach tego dzieła niejednokrotnie walczy też ze stereotypami, legendami i zasłyszeniami związanymi z dziejami Starożytnego Rzymu. Rujnuje masowe wyobrażenie Gajusza, lepiej znanego jako Kaligula, odbiera dramatyzm prześladowaniom chrześcijan w Rzymie, czy też odmitologizowuje półboskie pieśni o powstaniu Imperium. Rzym w wydaniu autorki jest zupełnie nowym bytem, innym, niż dotąd utrwalonym w literaturze. To fascynuje, pociąga i prowokuje do zadawania kolejnych pytań.
Jesteśmy więc w Rzymie.
To miasto-państwo królów (niech będą przeklęci!), senatorów i cesarzy. Rzym jakiego dotąd nie znaliśmy. Imperium polityków, intrygantów i wodzów. Rzym jako zręczna metafora współczesnych czasów. Zatem to miasto-państwo opisane w warstwie politycznej, włączając w to najbardziej doniosłe wydarzenia, takie choćby jak wojna z Kartaginą, zabójstwo Juliusza Cezara, czy działalność Augusta, ale przede wszystkim pogłębione w analizie społecznej. Mary Beard staje się nieomalże chirurgiem w tej delikatnej strukturze, jaką są dzieje Starożytnego Rzymu, drobiazgowo opisując najbardziej skomplikowane zagadnienia, niedostępne z punktu widzenia podręcznika do historii, czy - o zgrozo! - hollywoodzkich produkcji. Razem z cenioną autorką, profesorem filologii klasycznej w Newnham College w Cambridge, wyjdziemy na rzymską ulicę. Poznamy jej mieszkańców, ich zwyczaje i namiętności. Wyruszymy też na dalekie prowincje Rzymu - prawie, że porozmawiamy z aspirującymi do bycia obywatelami, a czasem i dokonamy ich pogromu. Ta książka żyje swoim własnym życiem, które potrafi zainspirować swoim tchnieniem czytelników.
W swej narracji autorka stosuje język popularyzatorski, co oznacza, że "SPQR" czyta się łatwo, nie mając wrażenia, że mamy do czynienia de facto z przyczynkiem do rozprawy naukowej. Język stosowany w książce nie jest przeładowany w trudne, historyczne sformułowania, choć znajomość podstaw Starożytności będzie cennym przewodnikiem w półmrokach tych opowieści. Konfrontacja uznanej wiedzy z przemyśleniami Mary Beard, opartymi na wieloletnich badaniach, staje się wielkim przeżyciem. Warto też wspomnieć, że w opowieści Mary Beard wiele postaci ulega odbrązowieniu, zaś inne zyskują potrzebnego im blasku. W sumie więc gdyby tak wszelkie konstatacje autorki wcielić w życie, to większość podręczników do historii trzeba by było oddać językom ognistych stosów. Może już czas?
Podsumowując miłośnicy Starożytności odnajdują tu coś, czego się nie spodziewali - nowe spojrzenie na dzieje Rzymu. Ci, którzy Starożytności nigdy nie lubili... zakochają się w niej! To wiekopomne, wielkie dzieło. Stary Rzym w nowej odsłonie.
Konrad Sebastian Morawski
[email protected]