Urzekająca biografia malarza, krytyka sztuki, pisarza i architekta, który „wymyślił” Zakopane.
Dałem się porwać Natalii Budzyńskiej i jej opowieści o Witkiewiczu. Bo była to opowieść barwna jak życie ojca Witkacego, chodź może nie tak kolorowa, jak mi się zdawało, że będzie (co, oczywiście, nie jest zarzutem do Autorki, lecz wynikało z mojej niewiedzy o Stanisławie).
Jak to zwykle bywa, to, co pociąga większość w biografiach sławnych, to płomienne miłości i wielkie kłopoty i tychże, w istocie, w przypadku Pana Stanisława nie brakowało. Ale Autorka nie skupia się na plotkowaniu – ukazuje Witkiewicza jako niezwykle spokojnego, żeby nie powiedzieć, statecznego męża (co nie przeszkadzało mu w romansowaniu i kochaniu na zabój), nie goniącego za bogactwem, czasami hipokrytę, ale zawsze walczącego o własne przekonania. Budzyńska nie przemyca własnych poglądów, nie krytykuje, nie gani – obiektywnie opisuje to, co udało jej się ustalić, a tam gdzie pozwala sobie na domysły i przypuszczenia, wprost na nie wskazuje. Nie wystawia laurki Witkiewiczowi, nie stawia go na piedestale, nie klęka przed Jego wielkością – opisuje go natomiast z szacunkiem, stąd też jest to biografia idealna. Dzięki temu „Witkiewicza” czyta się rewelacyjnie, zwłaszcza że Znak zadbał o wypełnione fotografami wydanie, dzięki którym rodzina Witkiewiczów, Helena Modrzejewska i Henio Sienkiewicz, wszyscy ci Gierymscy i Chełmońscy, Dembowscy, poddasza Hotelu Europejskiego w Warszawie, Zakopane wreszcie czy chorwacka Lovrana stają się nam jeszcze bliższe (tak sobie czasami myślę, że chyba każdy, kto miałby styczność chociażby z ułamkiem osób, z jakimi kolegował się imć Witkiewicz, stałby się co najmniej malarzem akwarelowych krajobrazów, a poetą z pewnością).
Siłą rzeczy pisząc o Witkiewiczu nie mogła Autorka pominąć Jego jedynego syna. Nieco obawiałem się, sugerując się tytułem książki, że biografia Witkiewicza przeistoczy się w biografię Witkacego. Mimo, że Budzyńska uznaje Stasia Ignaca za twórcę, które przewyższył swym talentem ojca, przywołuje jego losy tylko wówczas, gdy ma to znaczenia dla wyjaśnienia charakteru Witkiewicza, czym umożliwia czytelnikowi jeszcze pełniejszą i kompletną podróż w głąb ojcowskiej duszy. Nie goni za Stasiem, nie szuka. Gdy losy obu Stanisławów się rozchodzą, a kontakt utrzymują wyłącznie listowny, Budzyńska twardo zostaje przy swym bohaterze.
Nie pozostaje mi nic innego jak jechać do Zakopanego. W ostateczności do Ameryki, ale tylko w towarzystwie Sienkiewicza i Modrzejewskiej ;)
Polecam!