Do książki podeszłam dosyć sceptycznie, mimo iż bardzo się starałam być obiektywną. Z mojego doświadczenia wiem, że polscy autorzy rzadko kiedy potrafią mnie mile zaskoczyć i napisać coś, co "nada się" do czytania - oczywiście nie wszyscy. Dlatego też często wolę zagłębić się w literaturze obcej, niż spędzać nudne godziny, niemal
usypiając, przy autorach polskich. Zaraz po rozpoczęciu lektury natychmiast odeszłam od tego przekonania. Pan Wytrykowski zrobił na mnie duże wrażenie, zwłaszcza, że to jego debiut literacki.
"Srebro Stortebeckera" przenosi nas w czasy średniowiecza. Bohaterowie, przedstawiciele polskiego tajnego wywiadu, jadą pod przebraniem kupców do Torunia, aby rozwikłać trudną zagadkę śmierci Petera von Velde, którego ktoś zabił. Niclos de Tulow i Jan z Tęczyńskich, którym zostało powierzone to zadanie wpadają w wir walki o władze, pieniądze. Intrygi, spiski i zdarada są ich odwiecznym druhem w tej skomplikowanej walce. Czy uda im się odnaleźć morderce ? Czy odkryją tajemnice, których pilnie strzegą mury Starego Torunia ?
Pierwsze wrażenie po przeczytaniu książki - niesamowite. Nie miałam pojęcia, że utwór historyczny, może aż tak wciągnąć czytelnika. Autor przeniósł nas w realia średniowiecznej Polski, a także jej sporu z Zakonem, który jest głównym wątkiem w książce. Każdy chyba słyszał o niej choćby z lekcji historii. Pan Wytrykowski pokazuje ją "od podszewki" Dowiadujemy się z niej o tajnym wywiadzie królewskim. Szczerze mówiąc, wcześniej nie wiedziałam, że w tych czasach istniało coś takiego, i początkowo byłam pewna, że jest to tylko wymysł pisarza. Nic bardziej mylnego. Większość zdarzeń i postaci istniała naprawdę, a została tylko delikatnie zabarwiona przez autora.
Nie czytam kryminałów, nie wiem nawet, czy kiedykolwiek jakiś przeczytałam, a więc jest to mój "debiut" z tego typu literaturą. Muszę przyznać, że bardzo się cieszę, że zaczęłam właśnie z panem Wytrykowskim. Książka cały czas trzyma w napięciu. Nie raz miałam wrażenie, że wiem, jakie jest rozwiązanie zagadki, a pisarz za każdym razem mnie zaskakiwał i wprowadzał w błąd. Dopiero na koniec książki dowiadujemy się, co zdarzyła się naprawdę i jest to nie małe zaskoczenie. W czasie czytania dowiadujemy się wiele o życiu mieszkańców wielkich miast, kupcach, szpiegach. Zostajemy wtajemniczeni, co oznacza egzystencja u boku komtura, a także ile ona kosztuje.
W czytaniu bardzo pomagały różne perspektywy. Widzieliśmy świat oczami Nico, Tylemana, komtura, Bielskiego, Peszki i wielu innych bohaterów. Dzięki temu mogliśmy poznać wiele szczegółów, które w inny sposób by nam umknęły. W książce rzadko kiedy pojawiały się starodawne wyrażenia, które z pewnością utrudniłyby przebrnięcie przez utwór. Autor posługuje się w nim językiem współczesnym, zrozumiałym dla czytelnika.
Pan Wytrykowski przedstawił nam kupców jako osoby bezduszne, myślące jedynie o pieniądzach i władzy. Zdolnymi posunąć się do wszystkiego i nie przebierających w środkach. Udowodnił, że dla majątku potrafią porzucić miłość. Po pewnym czasie ulatuje z nich dusza, a zostaje tylko chciwość. To może skłonić ludzi do refleksji. Obecnie większość
zapomina, co oznaczają prawdziwe wartości. W dobie pieniądza, nikt nie może nikomu zaufać. Każdy staje się dla każdego wrogiem. Ukazuje też, co może spotkać ludzi za ich grzechy, co także powinno nakłonić nas do przemyślenia naszego zachowania.
Reasumując, książka powinna spodobać się osobom lubiącym dobre kryminały i nie tylko . Jest wspaniałą rozrywką na nudne wieczory, potrafi wywołać u czytelnika wypieki na twarzy, a równocześnie we wspaniały sposób ukazuje nam fragment historii Polski. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejną część przygód polskich agentów i jestem ciekawa, co w niej się wydarzy.