“To nie jest zwykłe pożądanie czy pragnienie posiadania. To potrzeba ochrony, wzajemnego wsparcia”.
Harper należy do Dzieci Nocy – organizacji mającej strzec wilczego sekretu i zapobiegać terroryzmowi. Składa się ona głównie z hybryd, na których czele stoi ich Alfa Emron. Życie kobiety jest usłane bólem, tragicznymi wspomnieniami i koszmarami. Gdy odnajdują ciało młodego chłopaka, wszystko komplikuje się jeszcze bardziej.
Podczas jednej misji przechwycenia nowej osoby w szeregi Dzieci Nocy, Harper trafia w ręce Biaga Torcello. Młoda kobieta boi się, że przeszłość znów daje o sobie znać, a niewyjaśnione morderstwa to tylko początek piekła.
Jednak wszystko robi się bardziej skomplikowane, gdy okazuje się, że Harper i Biaga łączy więź Mate. Poza tym mają wspólny cel. Chcą odkryć, kto stoi za tworzeniem nielegalnych hybryd…
Przyznam, że ten post to dla mnie lekkie wyzwanie, gdyż ja i fantastyka to dość grząski grunt. Na pierwszy rzut oka to połączenie nie ma prawa bytu. Od zawsze opieram się przed książkami z tego gatunku, a tu takie zdziwienie… Zakochałam się w wilczkach.
Zacznę od tego, że pochłonęła mnie ona całkowicie. Serio. Przeczytałam pierwszy tom w niecałą dobę. Co można uznać za cud. Pióro autorki dodatkowo spotęgowało przyjemność z czytania. Należy ono do niezwykle lekkich i przyjemnych. Dosłownie przez tekst się wręcz płynie i pochłania strony w ekspresowym tempie.
Sposób w jaki została poprowadzona akcja nie daje czytelnikowi chwili na złapanie oddechu. Od początku coś się dzieje. Wciąga w sam środek fascynujących wydarzeń. Wszystko jest połączone z zagadką kryminalną. Śledztwo, które prowadzą Harper i Biago naprawdę pochłania. Sprawa tworzenia nielegalnych hybryd została poprowadzona w ciekawy sposób. Trudno się domyślić kto może za tym stać. Autorka w tej sprawie stale wodzi za nos. Były momenty, że myślałam, że coś już wiem… Jednak tak nie było. Niespodziewane zwroty akcji całkowicie mnie dezorientowały.
Harper Greene jest niezwykle barwną postacią. Jej upór i siła mogą niejednokrotnie zaskoczyć. Jest uznawana za ulubienicę Emrona – swojego alfy. Niektórzy mają jej to za złe. Choć z drugiej strony… Harper jest niezawodna. Nie pozwala sobie wejść na głowę, a każde zadanie wykonuje z pieczołowitą starannością. Plany akcji, dowództwo nimi – wykonuje naprawdę nienagannie. Zwykle na każdą misję przygotowuje więcej niż jeden plan, uwzględniając w nim wszelkie możliwości pomyłki. Choć Harper przeszła wiele, trauma jaką zgotował jej los jest czymś, przez co niejedna osoba by się poddała… Ona stara się stawić jej czoła.
Relacja głównych bohaterów należy do wyjątkowych. Mimo, że dziewczyna odpycha od siebie świadomość, że została połączona z Biagiem niezwykłą siłą. Mężczyzna jest dla niej niezwykle wyrozumiały. Stawia jej komfort na pierwszym miejscu. Wielokrotnie w tym tomie to udowodnił. Mimo, że ich pierwsze spotkanie wyglądało nieciekawie i oboje chcieli się po prostu pozabijać… Potem dzieje się magia. Ich współpraca jest niesamowita. Sposób w jaki rozwija się romans między nimi to typowy slow-burn, w dodatku bardzo dobrze napisany. Czuć napięcie unoszące się w powietrzu.
Zakończenie zamurowuje, trudno nie sięgnąć od razu po tom jeden i pół. Dzięki tej historii poczułam miłość do klimatów nadprzyrodzonych. Możliwe, że wyznaczyła ona nowy początek w mojej czytelniczej drodze.
Jeśli szukacie dobrze napisanego romansu w klimacie nadprzyrodzonym, z zagadkami i tajemnicami na pierwszym planie… To “Srebrna Krew” sprawdzi się idealnie. Nawet dla osób, które chciałby poeksperymentować z fantastyką!