Praca François Kersaudy’ego to jednocześnie wspaniała biografia oraz kawał doskonałej literatury wojennej. Odmalowuje nam obraz cichego, aż nazbyt skromnego bohatera, któremu należałoby wznosić pomniki. Może tak należy potraktować tę książkę, bo dzięki niej pamięć o Felixie Kerstenie nie zginie. Ten człowiek z najbliższego otoczenia Heinricha Himmlera – jak niedługo po wojnie zaznaczył Światowy Kongres Żydów – „z narażeniem własnego życia uratował w Niemczech 100 tysięcy osób różnej narodowości, w tym około 60 tysięcy Żydów”. Liczby te wydają się być nieprawdopodobne, ale pozwalają nam lepiej uchwycić dramat czasów Drugiej Wojny Światowej. Sto tysięcy ludzkich istnień wymyka się naszej percepcji. Największe stadiony świata nie są wstanie pomieścić takiej ilości osób, które zawdzięczają swoje życie temu masażyście Himmlera.
Ciężko w to uwierzyć, ale czy nie mniej szokujące jest to, że osoba Felixa Kerstena do dziś pozostaje praktycznie nieznana? Ja, prawdopodobnie jak i Ty, nigdy nie słyszałem słowa o tym człowieku, choć interesuję się tematyką wojen światowych nie od wczoraj. Wdzięczny jestem François Kersaudy’emu za to, że przedstawił mi Felixa Kerstena. Ten francuski wykładowca historii na Uniwersytecie Paryskim oraz Oksfordzie wykonał tytaniczną pracę, każdy rozdział zaopatrując w solidną bibliografię i liczne przypisy. To nie jest bajdurzenie czy też nowoczesna pieśń pochwalna sławiąca mityczne dokonania spowitego we mgłę bohatera. To rzetelna praca historyka, napisana jednak w sposób błyskotliwy, który przyniósł autorowi już kilkanaście nagród literackich.
Trzeba pochwalić wydawcę za świetnie wykonaną pracę. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, dzięki dbałości o detale. Wielkie ukłony dla Agnieszki Rasińskiej-Bóbr za doskonały przekład z języka francuskiego. To bardzo rozbudowane dzieło, składające się z piętnastu rozdziałów. Ich tytuły wiele nam mówią i z łatwością pomogą odnaleźć nam dany fragment biografii, do którego chcielibyśmy wrócić. Można stawiać pytanie czy François Kersaudy nie jest momentami zbyt drobiazgowy, ale kiedy dociera do nas jak wielkie są zasługi Felixa Kerstena (i jak wielkie ryzyko codziennie podejmował) powinniśmy zaniechać takich myśli. Każda jego myśl, czyn a nawet oddech warte są odnotowania i przechowywania w pamięci dla potomnych. Niech przykład Felixa Kerstena świeci kolejnym pokoleniom. Niech ta książka o sprawiedliwym wśród demonów będzie pierwszym z pomników. Niech ta niezłomność w tańcu ze śmiercią stanie się natchnieniem dla jak największej ilości osób by żyć w sposób odpowiedzialny. Niech ten mrok wojny nigdy nie wraca, ale jeśli przyjdzie nam się mierzyć znów z tak jednoznacznym złem, to mocno chcę wierzyć w to, że na tym świecie znajdzie się wielu Felixów Kerstenów. Dzięki takim ludziom nie ma wojny, która mogłaby zniszczyć dobro i prawdę.
Wiem, że brzmi to nieco patetycznie, ale naprawdę historia Felixa Kerstena podnosi na duchu. Tak jak powszechnie znana jest „Lista Schindlera” tak marzy mi się, aby również „Lista Kerstena” przeniknęła do zbiorowej świadomości. O takim dobru warto mówić jak najwięcej i nie bać się używania wielkich słów. Wyobraźmy sobie tą rzeszę ocalonych ludzi, dzięki odwadze jednego człowieka. I opowiadajmy o tym innym, ponieważ sam Felix tego nie robił. Do końca pozostał tak skromny, jak był faktycznie wielki. Można powiedzieć, że stosował się do nauki Pisma Świętego: „Niech inny cię chwali, a nie własne usta, obcy, a nie własne wargi” (Przypowieści Salomona 27:2).
Tym obcym był François Kersaudy. Dzięki jego wielkiej pracy Felix Kersten na nowo ożył. Zdecydowanie polecam Wam tę książkę, a gdy już poznamy historię „sprawiedliwego wśród demonów”, warto abyśmy opowiadali o jego życiu innym. Warto mówić o tym co dobre, w czasach gdy wokół tyle zła.