"Podwójne życie Pat" Jo Walton zalicza się do literatury pięknej, a ja mam o niej takie pojęcie jak o łyżwiarstwie figurowym - wiem, że coś takiego istnieje. Piszę o tym po to, byście mieli świadomość, że moja recenzja może być myląca. Dopiero gdy do mnie dotarła, przeczytałam opis, ale nie przygotował mnie on wcale na treść tej powieści.
Pierwszy rozdział osadzony jest w 2015 roku, z niego dowiadujemy się, że główna bohaterka urodziła się w 1926 roku i przebywa obecnie w domu opieki, gdzie codziennie oceniają poziom jej zdezorientowania. Warto zwrócić uwagę na to, że w tym momencie autorka pisze o niej jako o Pat, ale dlaczego to ważne okaże się dopiero po zakończeniu. A może tylko mi się tak wydaje.
Następnie cofamy się do dzieciństwa kobiety, do czasów, gdy jest nazywana Patsy. Dziewczynka uwielbia swojego ojca i brata, ale ma trudne relacje z matką. Wojna wiele jej zabiera, ale też otwiera możliwość studiowania - wtedy mówią już na nią Patty. Pod koniec nauki poznaje Marka, zaręczają się niemal od razu, ale ponieważ mężczyzna jest młodszy i musi jeszcze zostać na uczelni, postanawiają poczekać ze ślubem aż on zdobędzie dyplom i będzie w stanie ich utrzymać. Patty wyjeżdża, by uczyć dziewczęta w Kornwalii. W tym czasie kontaktują się głównie listownie i planują wspólną przyszłość, mimo że Patty nie przypadła do gustu rodzicom Marka.
Aż w końcu mężczyzna kończy studia, jednak nie z takim wynikiem, jakiego był pewien. Kobieta mimo to nie chce zrywać zaręczyn, ale on stawia ją przed wyborem - wezmą ślub teraz albo nigdy.
I właśnie teraz rozpoczyna się akcja powieści, w zasadzie podwójna, bo uzależniona od odpowiedzi Patty. Od tej pory rozdziały naprzemiennie pokazują, co dzieje się w jej życiu w zależności od tego, czy powiedziała "teraz" czy "nigdy". Dwie zupełnie różne historie, ale nie tylko w odniesieniu do głównej bohaterki, ale i całego świata.
Ta książka wielokrotnie sprawiła, że niemal pękało mi serce, a wiele problemów społecznych jest niestety nadal aktualnych, szczególnie w Polsce. To bardzo trudna i poruszająca lektura, nieprędko sięgnę po coś podobnego, bo czytanie to dla mnie przede wszystkim forma rozrywki, a ogrom emocji, które odczuwam po tej książce, jest wręcz przytłaczający, nie obyło się bez łez...
Ciężko też powiedzieć, że poleca się taką powieść. Mogę powiedzieć, że na mnie wywarła duże wrażenie, ale odbiór jej treści jest na pewno uzależniony od wieku, dojrzałości i aktualnej sytuacji życiowej czytającego. Nie każdy zniesie jej ciężar, bo nie jest to płytka opowiastka. Myślę, że ja trafiłam na nią w idealnym czasie i długo o niej nie zapomnę.
Moje 9/10.