"Przeciwieństwa się przyciągają" to kolejna z wielu powieści, która w sposób lekki porusza problemy związku emocjonalnego pomiędzy dwójką ludzi. Zdecydowanie jest to literatura lekka, łatwa i przyjemna, napisana w celach rozrywkowych i sprawiająca, że przy czytaniu miło spędzimy czas. Czytanie tego typu literatury jest czasami, jak udział w niezobowiązującym spotkaniu, o którym za kilka dni zapomnimy. Zaryzykuję stwierdzenie, że to literatura mająca cieszyć przez chwilę, a dokładnie tu i teraz, czyli w momencie jej czytania.
Powieść Chloe Liese zapowiadała się nawet ciekawie - ona i on, oboje z dysfunkcjami (spektrum autyzmu i stany lękowe), inspiracja komedią Szekspira "Wiele hałasu o nic" i z góry wiadomy happy end (bo to tego typu powieści). W którymś momencie coś jednak poszło nie tak. Autorka zaczęła z wysokiego C, by stopniowo opadać i opadać... Myślę, że gdyby więcej miejsca poświęciła problemom dysfunkcyjnym głównych bohaterów, głębiej opisała sytuacje, w których sobie nie radzą, a nie wspomniałaby tylko o nich lub napisała te wątki w radosnym stylu, to naprawdę powstałaby wartościowa, chociaż nadal lekka, powieść z ważnym problemem. Gdybym wcześniej nie miała wiedzy na temat problematyki dysfunkcyjności dwójki bohaterów, to po przeczytaniu tej powieści stwierdziłabym, że to nic takiego. Wiem, oczywiście, że wiedzy na takie tematy nie czerpie się z powieści obyczajowych, tak samo jak z filmów i seriali, ale sporo osób to jeszcze robi! A była taka szansa na napisanie lekkiej powieści z naprawdę wartościowym akcentem.
Pod koniec powieści pojawiają się sceny erotyczne - jedna z nich zajmuje cały rozdział. Tylko dlaczego ostatnio tak często dostajemy kawę na ławę, gotową instrukcję (nawet użycia lubrykantu!)? Gdzie ten niedosyt, gdzie miejsce dla wyobraźni czytelnika? To są sceny intymne, a więc oczywiście, że dotyczą seksu, mają erotyczny wydźwięk, ale są też jakby nieoficjalne, sekretne, kameralne - czytelnik nie potrzebuje dosłowności, ale pobudzenia i niedosytu.
Mimo wcześniejszych uwag "Przeciwieństwa się przyciągają" czytało mi się dobrze, gdyż nieco ratuje tę powieść to, że głowni bohaterowie naprawdę dużo ze sobą rozmawiają i niewiele przed sobą ukrywają. To znacznie ułatwia rozwijanie relacji pomiędzy nimi, a i dobrze się czyta takie dialogi. Kolejny raz dowiadujemy się, jak ważna jest komunikacja międzyludzka: jasna, bez owijania w bawełnę, szczera, choć pełna wątpliwości. Bea i Jamie robili to umiejętnie i bywało, że zabawnie.
Fabuła powieści jest bardzo prosta, wiemy dokąd zmierza, mogą razić proste konflikty, ale miło się czyta. Szkoda też, że szybko się tę powieść zapomina, bo: spotkali się, zakochali w sobie i żyli szczęśliwie.