„Zatrzymała się na poboczu i wyszła z auta, kierując się w stronę maski. Kiedy ją uniosła, otoczyła ją chmura szarego dymu. Zakasłała, a podrażnione oczy zaczęły łzawić. Otworzyła drzwi od strony pasażera, sięgając po torebkę. Musiała w niej przez chwilę pogrzebać, żeby odnaleźć telefon. W takich chwilach cieszyła się, że z racji swojego zawodu woziła ze sobą torbę, w której zawsze miała coś na zmianę. Dlatego teraz szpilki zmieniła na adidasy, a spódnicę i jedwabną bluzkę na dres. Dzięki temu nie spoci się podczas wędrówki, a na spotkaniu będzie wyglądać, jakby ta nie miała w ogóle miejsca. Zadowolona ruszyła przed siebie, zapatrzona w butelkę wody, bo dzień był dość ciepły.”
Nie spodziewasz się tego, że pewnego pięknego dnia możesz stracić wszystko, nawet DNA. Świat w jeden dzień pustoszeje. Wszystkie znaki jakiegokolwiek życia zniknęły. Zwłoki płyną z nurtem, a wszędzie grasują wilki. W tym świecie spotka się dwójka ludzi Alex i Amy. On sparaliżowany od pasa w dół, a ona chora na białaczkę. Amy wpada na niego przez okno opuszczonego budynku wprost w jego objęcia, roztaczając wokół zapach malin. Alex od razu zauważa, że wpadł na kogoś wyjątkowego. Razem postanawiają zawalczyć o przeżycie w tym świecie. Tymczasem w laboratorium dzieją się niedobre rzeczy. Ktoś chcę ulepszyć dzieło stworzenia i poddaje ludzi niebezpiecznym eksperymentom. Większość ludzi, którzy tam trafiają nie wychodzi z tego cało i zdrowo. Czy Alexowi i Amy uda się przetrwać i zapobiec szerzącemu się złu? Tego wszystkiego możecie się dowiedzieć, kiedy sięgniecie po „Nowy gatunek”.
To, co na początku przyciąga nasz wzrok to na pewno okładka. Byłam zaciekawiona twórczością Izabeli Zawis. Chciałam się przekonać co skrywa książka. Jaką powieść napisała autorka i tutaj pozostaje pytanie co ja mam napisać o tej lekturze? Książka liczy trzysta stron jest napisana prostym stylem. Chociaż mogliśmy pomyśleć, że powieść jest zbiorem jakieś większej serii, cała fabuła została zamknięta w jednej części. W epilogu dowiadujemy się jak wygląda sytuacja po stu pięćdziesięciu latach. Powieść może nie jest zła, ale mam wrażenie, że jest połączeniem wszystkich gatunków. Mamy trochę fantastyki, romansu, obyczajówki. Myślałam, że dostanę zupełnie coś innego. Niestety muszę przyznać, że się zawiodłam.
Autorka napisała również inną książkę pod tytułem „Światło Anioła”. Opis wydaje się być ciekawy jednak jeśli jest podobnie napisana do „Nowy gatunek” to ja chyba na razie podziękuję i innym razem ją przeczytam. Już dawno nie byłam tak zła po skończeniu lektury. To, co dostałam totalnie mnie zawiodło. Brakowało mi wielu rzeczy w niej. Styl pisania autorki też nie jest dopracowany do końca. W tej całości brakowało mi tego czegoś, co niestety nie można się nauczyć, a jedynie szlifować pisząc książki. Nie chciałabym też całkowicie skreślać tej książki, nie żałuję, że poznałam twórczość autorki. Może trochę trwało zanim skończyłam powieść i było wiele momentów, kiedy ją odkładałam, żeby od niej odpocząć. Cieszę się z jednej strony, a z drugiej niestety na razie chciałabym odpocząć od tej książki.
Jeśli czytaliście „Światło Anioła” i spodobała wam się ta książka nie odradzam sięgnięcia po kolejną. Sami przekonajcie się, czy będziecie mieli takie same odczucia co do niej, czy jednak ją pokochacie.