W końcu przyszedł czas na to, bym zabrała się za 3. tom Prawdy zapisanej w popiołach, czyli serii, którą bardzo pokochałam. Dalsze losy bohaterów, których poznałam w serii Zanim nadejdzie jutro, były lekarstwem dla mojej duszy i z niecierpliwością czekałam na ostatnią część. Jednak czy to, że czytałam tę książkę aż pięć dni, znaczy, że niezbyt jestem zadowolona z tej lektury?
Dalsze losy bohaterów, którzy muszą zmagać się z coraz większą liczbą dramatów. Burzliwy koniec lat sześćdziesiątych, wojna sześciodniowa między Izraelem a Egiptem, której skutki odczuwane są na całym świecie. W Paryżu dochodzi do zamieszek, a na ulice wychodzą młodzi obywatele Francji. Podobna sytuacja dzieje się w Polsce, gdzie studenci protestują przeciwko cenzurze i zniesieniu Dziadów z desek teatru. Nadchodzi również tragiczny grudzień 1970 roku. Czy bohaterowie w końcu odnajdą swój spokój i rozwiążą ciążące im sprawy?
Nie da się zaprzeczyć, że tutaj to się dzieje naprawdę dużo. Choć szczerze mówiąc, Śpiew bezimiennych dusz jest bardziej stonowany, a akcja zdecydowanie zwalnia w porównaniu do poprzedniej części. Jednak i tak nie zabrakło tutaj wszelkich zaskoczeń, za co Joannę Jax bardzo lubię.
Wiadomo, że nie ma raczej sensu, bym po raz kolejny rozpisywała się o bohaterach, skoro robiłam to już poprzednie dwa razy – niewiele się zmieniło w tym, jak ich postrzegam. Mogę wspomnieć natomiast, że w relacjach pomiędzy postaciami dzieje się sporo i nieraz musiałam zbierać szczękę z podłogi. Myślę, że dzięki temu, że ci bohaterowie popełniają tyle błędów i mają swoje wady, są bardzo ludzcy. Autorka nie tworzy swoich postaci w sposób szablonowy i płaski - czuć tu prawdziwe emocje, a to jest ogromna zaleta wszystkich książek pani Jax.
Tę część “męczyłam” trochę długo. Przeważnie książki, które mają około pięciuset stron, czytam w takie trzy dni (tak wiem, szok 😀), a tutaj lektura zajęła mi 5-6 dni. Oczywiście, nie była to wina książki, ponieważ tę historię się chłonie jak gąbka i ciągle się chce więcej. Wszystko przez mój dziwny i niespodziewany zastój czytelniczy, który dopadł mnie w ostatnim tygodniu (na szczęście już wszystko jest okej!). Mimo tego, że Śpiew bezimiennych dusz czytałam dość długo, czuję radość z tego, że tak przedłużyłam sobie tę przyjemność.
Pisałam to już wcześniej, ale nie zaszkodzi powtórzyć. Styl autorki jest bardzo przyjemny, kreacja bohaterów bardzo dobra, a i sama akcja jest bardzo dobra i całkiem dynamiczna, choć jak wspominałam wyżej znacznie wolniejsza, niż w poprzednich częściach. Czy stanowi to przeszkodę? Absolutnie nie! Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie – wzmaga oczekiwanie na coś niespodziewanego, co może wydarzyć się za kilka stron.
Przeczytałam tę powieść i tym sposobem mam za sobą całą trylogię. Uważam jednak, że przydałaby się kolejna część, ponieważ zakończenie tego tomu było... miażdżące. Śmiem nawet rzec, że czuję niedosyt. Dlatego mam cichutką nadzieję na to, że może kiedyś pojawi się tom czwarty – wcale bym się nie obraziła. 😊
Jeżeli lubicie powieści obyczajowe, których akcja toczy się jeszcze przed dwutysięcznym rokiem, to koniecznie czytajcie Prawdę zapisaną w popiołach - całą serię na raz. Nie zawiedziecie się, a ponownie poznacie wydarzenia, o których uczyliście się w szkole, ale w bardziej życiowej formie, a nie tylko na suchych faktach.