Książka poświęcona ofiarom Wielkiego Terroru stalinowskiego z lat 1937-1938. Rzecz ma charakter historycznego kolażu, zawiera reprodukcje dokumentów, szkice historyczne, zdjęcia ofiar i katów, dokumenty z epoki, depesze ambasadorów, artykuły z 'Prawdy' itd. itp.
Jak pisze w znakomitym przeglądowym artykule Nicolas Wirth, w czasie Wielkiego Terroru: "w ciągu niespełna szesnastu miesięcy, od sierpnia 1937 do listopada 1938 r., po parodii procesów przed doraźnymi sądami skazano na śmierć i rozstrzelano około 750 000 sowieckich obywateli. (...) W tym samym czasie te same doraźne sądy skazały ponad 800 000 osób na karę dziesięciu lat robót przymusowych, wysyłając je do obozów Gułagu. Prawie co czwarta z nich zmarła w dwóch czy trzech pierwszych latach odbywania kary.”
Książka jest szczegółową kroniką tych strasznych lat, jej głównym walorem są liczne portrety więzienne skazanych, wraz z krótkimi biogramami. Prawdę mówiąc, nie mogłem zbyt długo patrzeć te udręczone twarze, bezmiar cierpienia przytłaczał i porażał, wpędzał w przygnębienie. W tym sensie książka dobrze wprowadza w emocjonalną atmosferę tamtych czasów.
Poraża opis mechanizmu wielkiego terroru, jego kompletnego odhumanizowania i przemysłowej skali. Jednostka stawała się elementem wykonanego planu aresztowań, a jedynym zmartwieniem śledczych było wykonanie założonych limitów przyznania się do winy. Więc Bogu ducha winnych ludzi zmuszano biciem i torturami do przyznania się do najbardziej fantastycznych przestępstw, a następnie zabijano. Tak działał ten sowiecki przemysł śmierci.
Mamy też szczegółowe opis technologii terroru: areszty, śledztwa, tortury, egzekucje, rzeczy wstrząsające. Widać, że nie ma wielkiej różnicy między hitlerowskim i stalinowskim ludobójstwem: opisy rozstrzelań na poligonach NKWD przypominają bestialstwa Sonderkommand SS, niektórzy enkawudziści dusili ludzi spalinami w ciężarówkach itd. itp.
W bardzo ciekawym szkicu Arsienij Roginski analizuje współczesną pamięć o wielkim terrorze. Jest to pamięć wycinkowa: „prawie zawsze pamięć o ofiarach – a prawie nigdy o zbrodniach i zbrodniarzach. Zaledwie nieliczni są świadomi tego, że terror miał swoich inicjatorów, organizatorów, wykonawców; że czystki epoki stalinowskiej noszą wszelkie znamiona ciężkich zbrodni kryminalnych. I co najważniejsze – że zbrodnie te popełnione zostały przez władzę oraz w imieniu państwa." I dalej o odbiorze stalinowskiego terroru na Zachodzie: "W świadomości europejskiej miejsce Wieku Zbrodni jest już zajęte przez nazistów. Ich zbrodnie są oczywiste dla każdego. (…) Terror radziecki został zesłany na odległe peryferie, co więcej, pogłębione zainteresowanie tematem nierzadko zostaje uznane za próbę pomniejszenia zbrodni nazistów. W rezultacie tragiczne doświadczenia stalinizmu – Wielki Terror, Gułag, masowe deportacje – nie zostały poddane wystarczającej refleksji przez ludzi Zachodu." Niestety...
Nicolas Wirth w swoim artykule pisze też, że prawda o wielkim terrorze była ukryta aż do 1991 roku, kiedy to w pełni otwarto archiwa, można było wtedy odkryć trzymane w tajemnicy miejsca egzekucji, których do dziś zlokalizowano dziesiątki, stanowi to tylko niewielki ułamek masowych grobów. Niemniej wiele z nich jest zaniedbanych, nie prowadzi się prac ekshumacyjnych, jeżeli są jakieś informacje, to tylko dzięki społecznej aktywności, przy kompletnej bierności, wręcz niechęci rosyjskich instytucji państwowych.
Prawdę mówiąc to niełatwa lektura. Ale jeśli chce się zrozumieć i poczuć te straszne czasy to trzeba ją przeczytać i przeżyć.